Zamach na alimenty
ZUS poinformował naszą Czytelniczkę, że wkrótce straci alimenty na dwójkę dzieci, jeśli nie spełnią one dwóch ustawowych warunków na raz. Dlaczego? W ministerstwie dopatrzyli się, że przez lata przepisy były źle stosowane. Po dwóch miesiącach od zmiany, na Dolnym Śląsku alimenty mogło otrzymać tylko 68 z 685 osób. Z każdym dniem rośnie liczba ludzi pozbawionych świadczenia. Interweniuje rzecznik praw obywatelskich.
05.08.2003 10:08
Dziewiętnastoletni syn naszej Czytelniczki ukończył zawodówkę i uczy się dalej. Córka w listopadzie br. kończy 18 lat.
- ZUS poinformował mnie, że alimenty na syna będę dostawać tylko do końca grudnia tego roku - mówi kobieta, pragnąca zachować anonimowość. - W przypadku córki, pieniądze z funduszu będę dostawać, jeśli we wrześniu przedstawię dokument potwierdzający, że kontynuuje ona naukę oraz zaświadczenie o jej niepełnosprawności. Sama wychowuję dzieci. Na oboje dostaję 450 zł. Jeśli stracę pieniądze z funduszu, ciężko będzie mi utrzymać rodzinę z 800 zł mojej emerytury.
Dwa warunki naraz
W ustawie o funduszu alimentacyjnym czytamy, że świadczenia nie przysługują m. in. osobie, która po osiągnięciu pełnoletności nie kształci się w szkole i nie jest uznana za osobę o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności. Do tej pory, ZUS wypłacał świadczenia tym, którzy spełnili choćby jeden z warunków. I tak było przez lata.
Niedawno prawnicy resortu pracy dopatrzyli się jednak błędu w stosowaniu prawa. Stwierdzili, że pieniądze z funduszu może dostać osoba pełnoletnia, która kształci się i jednocześnie uznana jest za osobę o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności. Pismo w tej sprawie ZUS otrzymał od ministerstwa w kwietniu br.
Okaleczać dzieci?
Sprawdziliśmy, ile osób na Dolnym Śląsku - które w ostatnich miesiącach kończyły 18 lat - spełnia oba warunki naraz. Wyszło nam, że w ciągu dwóch miesięcy zostało ich 68 spośród 685 wcześniej pobierających świadczenie. Każdego dnia, wraz z osiągnięciem wieku 18 lat, tracą je kolejne osoby.
Zrozpaczeni ludzie, którzy boją się, że lada dzień stracą alimenty, telefonują do rzecznika praw obywatelskich z prośbą o interwencję w tej sprawie.
- Codziennie z całego kraju napływają do nas skargi osób, którym ZUS wstrzymał wypłaty świadczeń alimentacyjnych - mówi Anna Nowicka z Biura RPO. - Matki dzwonią i pytają, czy mają teraz okaleczać swoje dzieci, żeby spełnić oba warunki zawarte w przepisach. To są dramatyczne telefony. Trudno się jednak dziwić komuś, kto np. wychowuje dwóch dorastających synów, nagle traci prawo do świadczenia i nie ma ich z czego utrzymać.
Nie przymkną oka
- Co możemy zrobić? - pyta Alina Wiśniewska, dyrektor Departamentu Świadczeń Rodzinnych w resorcie polityki społecznej. - Przymknąć oko i udawać, że ten przepis znaczy coś innego? Ponieważ w praktyce zdarzały się przypadki niewłaściwego zastosowania prawa, uważamy, że osoby pełnoletnie, które już otrzymują świadczenie alimentacyjne, nie powinny go tracić z dnia na dzień. Natomiast nowe wnioski muszą być rozpatrywane zgodnie z właściwą interpretacją przepisów. Świadczenie powinno być przyznawane po spełnieniu obu warunków: kontynuacji nauki w szkole i przedłożeniu zaświadczenia o niepełnosprawności.
ZUS szuka furtki
ZUS chce złagodzić ministerialne decyzje i szuka przepisów, dzięki którym utrata świadczeń alimentacyjnych nie dotknie tak dużej liczby osób.
- Niejasności wokół tych przepisów były od zawsze - mówi Antoni Malaka, dyrektor ZUS we Wrocławiu. - Wypłata pieniędzy z tego funduszu to problem społeczny. Dlatego teraz świadczenia wypłacamy osobom, które po osiągnięciu pełnoletności nie są w stanie samodzielnie utrzymać się. W praktyce przyznajemy świadczenia tym, u których dochód na członka rodziny nie przekracza 461 zł. W ocenie rzecznika praw obywatelskich, nowa interpretacja przepisów przez ministerstwo sprawiła, że świadczeń alimentacyjnych zostały pozbawione osoby, które zgodnie z ustawą, w dalszym ciągu powinny je otrzymywać. Wystosował do ministra Hausnera pismo w tej sprawie. - Nie zgadzamy się ze stanowiskiem rzecznika - mówi Alina Wiśniewska z resortu polityki społecznej i broni się przed stwierdzeniem, że jest to łatanie dziury budżetowej kosztem najsłabszych.
Ministerstwo spuściło z tonu
W rozmowach z przedstawicielami ministerstwa spotkaliśmy się wyłącznie z uporem, że przepisy należy stosować literalnie. Jednak tuż przed naszą publikacją, do ZUS trafiły kolejne dyspozycje z resortu. Tym razem pozytywne. Zgodnie z nimi, osoby, które po ukończeniu 18 lat, nie są w stanie same się utrzymać - nie stracą świadczenia!
Katarzyna Tokarska