Załoga elektrowni w Czarnobylu pracuje pod lufami rosyjskich karabinów
Od 24 lutego w elektrowni w Czarnobylu Rosjanie trzymają jako jeńców około stu cywilów. I zmuszają ich do pracy. - Dali im jeść i powiedzieli, że nic im się nie stanie, jeśli będą robić dalej swoją robotę - relacjonuje reporter Witold Szabłowski, który był w kontakcie z czarnobylską załogą.
26.02.2022 | aktual.: 26.02.2022 21:20
Cztery reaktory Czarnobyla nie produkują już prądu. Ale wciąż ktoś musi obsługiwać proces likwidacji zarówno samej przedwcześnie zamkniętej elektrowni, jak i pozostałości po wybuchu z 1986 r.
W tym wybudowaną w 2013 r. "Arkę" - nową osłonę zniszczonej elektrowni, wyposażoną w zdalnie sterowane urządzenia do demontażu pozostałości po reaktorze numer 4.
Dlatego do Czarnobyla wciąż regularnie jeździły kolejne zmiany pracowników – nawet wtedy, gdy praca została zatrzymana przez kolejną falę koronawirusa i później, gdy przestój w pracy został przedłużony przez, jak napisali pracownicy ze środka elektrowni, "wydarzenia polityczne".
I taką właśnie zmianę wzięto w piątek 24 lutego do niewoli.
Czołgi w strefie wykluczenia
Wczoraj opublikowaliśmy nagranie czołgów przy budynkach czarnobylskiej elektrowni. Wojska rosyjskiego agresora nagrał jeden z pracowników elektrowni, który, podobnie jak prawie setka znajdujących się na jej terenie cywili, od trzech dni jest w rosyjskiej niewoli.
Na Twitterze nagranie pokazał m.in. białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan. Natomiast reporter Witold Szabłowski, autor m.in. książki "Rosja od kuchni", otrzymał ten sam film od krewnych pracowników Czarnobyla i opublikował u siebie na Facebooku:
Szabłowski - poprzez rodzinę jednego z pracowników - pozostawał w kontakcie z nimi, dopóki żołnierze nie odebrali jeńcom telefonów. Nie wiadomo, czy i kiedy oraz w jaki sposób zostanie nawiązany kolejny kontakt.
Co się dzieje w środku zdobytego przez Rosjan miejsca największej katastrofy jądrowej w historii?
- Rosjanie nie wchodzą do zabudowań samej elektrowni. Nakarmili pracowników i powiedzieli, że nic im nie grozi, jeżeli będą kontynuować swoją pracę
- relacjonuje Szabłowski, powołując się na informacje od krewnych pracowników elektrowni.
Czarnobylska załoga nie miała wprawdzie żadnego powodu, aby im wierzyć, ale nie miała też wyboru.
Pracowali przez ponad dobę.
Promieniotwórczy problem
Ostatni z czarnobylskich reaktorów wyłączono w 2000 r.
- Ale w byłej elektrowni wciąż składowane są gigantyczne pozostałości po nich, czyli substancje radioaktywne. To głównie pozostałości paliwa, które wydostało się z reaktora podczas pożaru – mówił w piątek Wirtualnej Polsce Grzegorz Krzysztoszek, dyrektor ds. bezpieczeństwa jądrowego i ochrony radiologicznej z Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Sytuacja jest bardzo skomplikowana. Pracownicy elektrowni nie dadzą przecież rady pracować non stop, ale działania wojenne uniemożliwiają na tę chwilę dotarcie do Czarnobyla od strony ukraińskiej. Prowadzą tam dwa mosty - kolejowy i drogowy. Oba zostały zniszczone.
Elektrownia leży jednak blisko granicy z Białorusią. Reżim Łukaszenki jest sojusznikiem Rosji w trwającej wojnie, ale na terytorium Białorusi nie toczą się walki.
- Dlatego kierownictwo Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej prowadzi obecnie rozmowy z Białorusinami, żeby stworzyć korytarz bezpieczeństwa. Wówczas, tak, jak było w czasach ZSRR, do elektrowni dojeżdżałoby się przez terytorium Białorusi. Trzymani w niewoli ludzie mogliby wrócić do domu - relacjonuje Witold Szabłowski, powołując się na informacje od pracowników.
Pytanie brzmi, czy w czasie wojny znajdzie się ktoś, kto zgodzi się dobrowolnie pójść do Czarnobyla na kolejną zmianę.