Zalewski: znajdziemy rozwiązanie, aby poprawić stosunki polsko-niemieckie
Doskonałe relacje polsko-niemieckie w ciągu ostatnich lat polegały na tym, że pewne sprawy takie chociażby, jak kwestia roszczeń obywateli niemieckich, były zamiatane pod dywan, znaczy o pewnych kwestiach się nie mówiło. Dziś strona niemiecka wie, że to jest problem i ta kwestia będzie przedmiotem rozmów w najbliższym czasie. Jestem przekonany, że jakieś rozwiązanie tutaj uda się znaleźć - powiedział w "Sygnałach Dnia" szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, poseł Paweł Zalewski.
Jacek Karnowski: Panie pośle, wczoraj w Berlinie, co uderzające, nie padło ani raz nazwisko Eriki Steinbach. Może to i dobry znak, że przestaje ta pani być taką centralną postacią dialogu polsko-niemieckiego, ale sprawy roszczeń nie udało się załatwić. Premier przedstawił propozycję: dopiszmy do traktatu polsko-niemieckiego dodatkowy punkt, w którym Niemcy biorą na siebie wszelkie ewentualne roszczenia obywateli niemieckich. Pani kanclerz w sposób dyplomatyczny, ale zdecydowany tę propozycję odrzuciła, powiedziała, że nie ma takiej potrzeby, to skomplikowałoby sytuację. Była w ogóle szansa, że uda się to zamknąć raz na zawsze takim właśnie zdecydowanym zapisem w traktacie o przyjaźni?
Paweł Zalewski: Nie spodziewaliśmy się, że tego typu rozwiązanie może mieć miejsce wczoraj. To jest bardzo długi proces, bardzo skomplikowany, także – jak rozumiem – bardzo kosztowny dla państwa niemieckiego. Natomiast to, co było istotne to to, że ze względu na to, że może one mają charakter pojedynczy, jednak pojawiają się pozwy cywilnoprawne przeciwko Polsce...
Te szczeliny niepokoju istnieją.
- Istnieją, istnieją.
Na Ziemiach Odzyskanych ludzie to śledzą, rzeczywiście to jest choćby psychicznie duży problem.
- Istnieją i w tyle głowy u wielu osób ta kwestia ma miejsce. Sądzę, że jeżeli mówimy o doskonałych relacjach polsko-niemieckich w ciągu ostatnich lat, to one polegały w gruncie rzeczy na tym, że pewne sprawy były zamiatane pod dywan, znaczy o pewnych kwestiach się nie mówiło, nie były one artykułowane przez stronę polską. Natomiast to w moim przekonaniu był bardzo poważny błąd, dlatego że relacje dobre można budować wyłącznie na prawdzie, na realnych problemach czy też rozwiązywaniu realnych problemów. I nawet jeżeli dzisiaj ta kwestia nie jest rozwiązana, to strona niemiecka wie, że to jest problem i ta kwestia będzie przedmiotem rozmów w najbliższym czasie. Jestem przekonany, że jakieś rozwiązanie tutaj uda się w pewnej perspektywie znaleźć.
Tu dochodzimy do takiego pytania, które wraca przy każdej wizycie, przy każdym spotkaniu: kto tak naprawdę zawinił – Polska czy Niemcy? Dlaczego te stosunki doszły do takiego poziomu, tak krytycznie złego poziomu, w którym zwykła robocza wizyta, bo przecież to były konsultacje międzyrządowe, urasta do rangi jakiejś wielkiej, jest czymś tak uważnie śledzonym, a powinna być rutyną, jak pisze prasa?
- Częściowo odpowiedziałem na to pytanie przed chwilą. Lata 90., okres przed wyborami, były takim czasem, w którym tak naprawdę strony starały się nie podnosić kwestii kontrowersyjnych, starały się nie mówić o sprawach ważnych, ale które dzielą. Stąd pewne złudzenie dobrych czy też doskonałych stosunków. Prawo i Sprawiedliwość podczas kampanii wyborczej, przed zresztą także i w tym momencie artykułuje te kwestie, które są istotne dla bardzo wielu ludzi, podnosi problemy we wzajemnych relacjach po to właśnie, żeby je rozwiązać, a nie pominąć. Sądzę, że pomijanie problemów, udawanie, że ich nie ma jest najgorszą taktyką. A więc jestem przekonany, że dzisiaj właśnie jest szansa na dobre stosunki, bo właśnie w tym momencie możemy przystąpić do rozwiązania tych problemów, które wcześnie istniały, takie chociażby, jak kwestia roszczeń obywateli niemieckich. Tyle lat po wojnie ta sprawa ciągle nie jest rozwiązana. To budzi bardzo poważne obawy i bardzo poważne zdumienie, nawet jeżeli ten proces w samych Niemczech
jest rzeczywiście marginalny. I tutaj też nie należy budować takiego wrażenia, w Polsce, że zaraz zaleje nas jakaś fala pozwów czy będziemy z tego tytułu mieli poważny problem. Tak naprawdę status tych pozwów nie pozwala na ich realizację. To nie są kwestie, które nam rzeczywiście grożą. Ale niedobrze jest, gdy tego typu głosy w ogóle powstają. „Cieplejszy wiatr z Zachodu”, dzisiaj w gazetach dużo zdjęć, rzeczywiście uśmiechy na twarzach pani kanclerz i premiera Kaczyńskiego. Ale na Wschodzie wciąż lodowato. Andżelika Borys ma duże kłopoty, zatrzymano jej samochód, przeprowadzono rewizję, znaleziono jakieś zawiniątko z nieznaną substancją, w domyśle: pewnie narkotyki, i pobrano krew. Mówi, że była 78 razy już w tym roku zatrzymywana i przesłuchiwana. MSZ śledzi tę sytuację, Komisja Spraw Zagranicznych?
- Tak, oczywiście, stosunki z Białorusią, a także sytuacja Polaków na Białorusi jest przedmiotem naszej nie tylko stałej troski, ale (...) zainteresowania i kwestią, która jest jedną z najważniejszych spraw dla nas. Natomiast pani Andżelika Borys jest jedną z najbardziej heroicznych osób, Polaków na Wschodzie. Rzeczywiście to, co ona przeszła, aby nie tylko bronić...
Co przechodzi właściwie.
- Przechodzi, nie tylko aby bronić prawdy, dziedzictwa polskiego, ale także demokracji na Białorusi, to rzecz zupełnie niebywała i jej postawa budzi tutaj najwyższe uznanie. Natomiast muszę powiedzieć, że cała ta historia właśnie z wczorajszym przeszukaniem jest bardzo dziwna, dlatego że normalnie rzecz biorąc, należało się spodziewać znacznie radykalniejszych środków w sytuacji znalezienia na przykład narkotyków, prawda? Tutaj jest prowokacja ewidentna, ale jakby władze białoruskie się cofnęły o krok.
Była jakaś interwencja ze strony polskiej? MSZ zadzwoniło, powiedziało: co robicie, żądamy wyjaśnień?
- Przyznam się, że takich szczegółów nie znam, to jest sprawa sprzed kilkunastu godzin, tak więc tego nie wiem, natomiast z całą pewnością w tego typu sytuacjach my rutynowo czy nasz konsulat w Grodnie czy w Mińsku rutynowo natychmiast reaguje. Ale mam takie wrażenie, które być może jest pewnym wrażeniem równoległym do tego procesu, otóż spójrzmy na szerszy kontekst. Dzisiaj w relacjach pomiędzy Białorusią a Rosją nie dzieje się dobrze. Rosjanie bardzo naciskają na Łukaszenkę cenami gazu, także oczekują od niego, aby ten proces integracji państwowej się pogłębił. I muszę przyznać, że taka uważna obserwacja relacji białorusko-rosyjskich wskazuje na to, że w takich sytuacjach, kiedy się psuje pomiędzy Rosją a Białorusią, w pewnym momencie także uruchomione są pewne represje wobec działaczy polskich na Białorusi.
Chodzi o to, by odwrócić uwagę?
- To dobre pytanie: o co chodzi? Ale to jest pewna prawidłowość. Być może z podobną sytuacją mamy miejsce dzisiaj.