PolskaZakupy za siedem miliardów

Zakupy za siedem miliardów

Im bliżej świąt, tym większe ogarnia nas szaleństwo. Galerie handlowe przeżywają prawdziwe oblężenie. Gotowość do obdarowania upominkami swoich najbliższych deklaruje blisko 90% Polaków. Według szacunków firm badawczych przeciętny Kowalski przeznaczy na ten cel około 260 zł. Tymczasem autorytety ostrzegają - w przedświątecznej gorączce zakupów coraz częściej zapominamy o istocie Wigilii Bożego Narodzenia.

Zakupy za siedem miliardów
Źródło zdjęć: © WP.PL | mg

21.12.2005 | aktual.: 21.12.2005 16:24

Dopłaty bezpośrednie dla rolników

Tradycyjnie już, co drugi Polak znajdzie pod choinką kosmetyki albo słodycze. Na kolejnych miejscach są ubrania (40%), zabawki (35%). I tutaj ciekawostka. Słodycze i kosmetyki chętnie dajemy bliskim, ale sami liczymy na coś więcej.

Na prezenty wydajemy coraz więcej pieniędzy. W tym roku zostawimy w sklepach około siedmiu miliardów złotych (tyle wyniosły dopłaty bezpośrednie dla rolników w 2004). Dla handlowców grudzień, to miesiąc największych obrotów i największych zysków. Z sondy przeprowadzonej przez Wirtualną Polskę: „Za ile Internauci kupują prezenty” wynika, że nie skąpimy grosza. 17% biorących udział w ankiecie (największa grupa głosujących) deklaruje, że na upominki wyda więcej niż 500 zł. Taka kwota nie dziwi jednak Konrada Maja, psychologa społecznego z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej.

_ Polacy zarabiają coraz więcej. Aby nadrobić pewien dystans cywilizacyjny do krajów Europy Zachodniej, z roku na rok wydajemy coraz więcej na świąteczne prezenty. Wciąż próbujemy zbliżyć się do stylu życia naszych zachodnich sąsiadów, gdzie tradycja wręczania prezentów jest bardzo silna. Jak pokazują badania, nasze społeczeństwo w zaspokoiło już podstawowe potrzeby, a teraz koncentruje się na zaspokojeniu wyższych, na przykład estetycznych. Dlatego wydajemy tak dużo na ubrania, czy kosmetyki dla najbliższych. Kiedyś ważne było, aby na święta kupić coś dobrego do jedzenia. Dzisiaj ta sytuacja uległa już zmianie_ - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Konrad Maj.

A co na to sami zainteresowani? W moich rozmowach z osobami, które w miniony weekend odwiedziły centrum handlowe „Arkadia” w Warszawie przeważały opinie: „Gwiazdka jest raz do roku”, „w końcu czego nie robi się, aby sprawić przyjemność najbliższym”, albo „bez udanych prezentów nie ma udanych świąt”. A co, jeśli na te „przyjemności” nie będzie nas stać? Nic straconego. W realizacji marzeń najbliższych chętnie pomogą banki. Tylko w pierwszej połowie grudnia na świąteczne wydatki zadłużyło się dwa razy więcej osób, niż rok temu.

„Naturalnej wielkości niedźwiedzie polarne i ruchomy Eskimos, który... łowi ryby”

Sklepy przed świętami nie narzekają na brak klientów. Gorączka zakupów udzieliła się praktycznie wszystkim. Zdaniem Konrada Maja to nic innego, jak efekt aktywności centrów handlowych. _ Ze względu na ich dużą liczbę, nastąpił znaczący wzrost ich oddziaływania. Centra handlowe wychodzą na ulicę. Od kilku tygodni informują poprzez billboardy, albo ulotki reklamowe: „nadchodzą święta i najwyższy czas na świąteczne zakupy”._ - tłumaczy psycholog społeczny. Beata Sadowska (specjalistka ds. PR w warszawskiej „Galerii Mokotów”) przyznaje, że liczba osób, które przed świętami zrobiły w tym centrum zakupy, może przyprawić o zawrót głowy. _ W grudniowe weekendy odwiedza nas ponad 100 tysięcy ludzi. Poza tym, że okres świąteczny zainaugurowaliśmy koncertem Edyty Górniak, to w tej chwili nie prowadzimy żadnych działań promocyjnych. Jesteśmy zdania, że to co ma przyciągnąć klientów, to unikalna atmosfera, którą sobie wszyscy chwalą i duży wybór marek._ - twierdzi Sadowska. Jednak dobra atmosfera, ekskluzywne marki, czy
ograne koncerty gwiazd z pierwszych stron kolorowych czasopism to stanowczo za mało. Potrzebne są nowe atrakcje, które przyciągną nowych klientów. W tym roku sklepy prześcigają się w budowaniu świątecznych dekoracji. Wyglądają jak plan filmowy produkcji dla najmłodszych ze Studia Disneya. Ale mają zupełnie inny cel. Wprawiają w dobry nastrój dorosłych kupujących, przez co skutecznie zwiększają dzienny utarg.

Happy end?

Sobotnie popołudnie, pora obiadowa. Główna alejka w centrum handlowym Arkadia, przed dużym sklepem z ubraniami. Z głośników umieszczonych gdzieś pod sufitem sączą się kolędy. Namiastkę świątecznej atmosfery co chwilę zakłóca alarm „na bramce” i powtarzane do znudzenia komunikaty: „właściciel samochodu o numerze rejestracyjnym (...) proszony jest o zgłoszenie się na parking”, albo „pilnie poszukiwany sprzedawca z działu koszul, powtarzam pilnie...”. Na jednej z ławek w cieniu wielkiej, sztucznej choinki siedzą chłopak i dziewczyna. Obok nich leżą pełne reklamówki.
Ona: _ Zobacz jaki tłum o tej porze, ciekawe co się będzie działo wieczorem?_
On: _ Może przyjechała wycieczka? Rano jeździli tramwajem po Warszawie, z Centrum na Żoliborz, z Żoliborza do Centrum, na koniec zostawili sobie atrakcję dnia, zwiedzanie Arkadii z przewodnikiem._
Ona (ze śmiechem): _ Dobre, ale powiedz mądralo, dlaczego mają takie kwaśne miny?_
On: _ Przed wyjściem muszą podpisać listę obecności, inaczej z prezentów nici. Pewnie kierownik wycieczki gdzieś się zapodział. A do domu daleko._
Ona: _ Wiesz co, chodźmy już stąd. Dobrze, że mamy już to z głowy..._

Znajomy obrazek? Tak będzie we wszystkich większych sklepach do soboty. Kilka dni później, niektórzy z nas znowu ustawią się w długiej kolejce. Tym razem jednak do kasy, w której wymienimy niechciany prezent. Oczywiście, jeśli pokażemy sprzedawcy paragon...

I jeszcze jedno. Podobno specjaliści od marketingu w niektórych centrach handlowych zastanawiali się, czy w ostatni weekend przed świętami nie urządzić wspólnej wigilii z klientami.

Marek Grabski, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)