Zakończyło się przesłuchanie Rosoła
10 godzin trwało przesłuchanie Marcin Rosoła, przed komisją ds. afery hazardowej. Były asystent ministra sportu starał się pokazać opinii publicznej oraz członkom komisji śledczej jako dobry i uczynny człowiek. Nie krył, że znał rodzinę Sobiesiaków, pomagał im jednak tylko w ramach obywatelskich interwencji.
Świadek zapewniał, że nie brał udziału w pracach nad nowelizacją ustawy hazardowej, nie interesował się też dopłatami do automatów o niskich wygranych.
Beata Kempa z PiS uważa, że wyjaśnienia Rosoła tylko potwierdzają tezę, że był pewnego rodzaju pośrednikiem pomiędzy Ryszardem Sobiesiakiem, a różnego rodzaju urzędami. Do tego dochodzi interweniowanie w sprawie córki biznesmena, która ubiegała się o posadę w zarządzie Totalizatora Sportowego - wylicza posłanka PiS. Kempa dodała, że ograniczeniem dla tego rodzaju życzliwości powinny być przepisy prawa i zakres kompetencji oraz obowiązków, które posiada dana osoba.
Nawet poseł Sławomir Neumann z Platformy Obywatelskiej ma wątpliwości, czy Marcin Rosół nie za bardzo angażował się w pomoc rodzinie Sobiesiaków. Neumann nie wie skąd to się brało, gdyż - jego zdaniem - świadek nie był w stanie tego wyjaśnić przed komisją.
Marcin Rosół od początku przesłuchania kreował się na ofiarę. Jednak inaczej spogląda na niego poseł Lewicy Bartosz Arłukowicz. Jego zdaniem to raczej człowiek, który ma w naturze pomaganie innym - dodaje z przekąsem polityk.
Przesłuchanie Marcina Rosoła trwało ponad 10 godzin. Jak dotąd rekordzistą był premier Donald Tusk, który odpowiadał na pytania śledczych 13 godzin.
Drugim świadkiem, który miał stanąć przed komisją był Marek Oleszczuk - który przez 11 lat pełnił funkcję dyrektora Departamentu Gier Losowych i Zakładów Wzajemnych w Ministerstwie Finansów. Komisja zdecydowała jednak o przełożeniu tego przesłuchania na przyszły piątek.