Zakazane świąteczne słodycze
Przysłane dzieciom do przedszkola w
północnej Francji bożonarodzeniowe upominki okazały się nie do
przyjęcia - nauczyciele uznali słodycze w kształcie krzyża i
czekoladowe figurki św. Mikołaja za symbole religijne - pisze agencja AP.
13.12.2004 21:05
Nauczyciele po zobaczeniu słodyczy zdecydowali się na odesłanie 1300 paczuszek ze świątecznymi upominkami do merostwa, które je ofiarowało.
To niezdrowa sprawa polityczna, godna pożałowania - powiedział Andre Delattre, mer położonego w północnej Francji Coudekerque-Branche, który od 11 lat wysyła tradycyjne czekoladki uczniom miejscowych szkół i przedszkoli.
Socjalistyczny mer, który przysłał "religijne" upominki dla dzieci, warte 4000 euro, martwi się, iż obowiązujący od trzech miesięcy zakaz eksponowania symboli religijnych w szkołach może zakłócić dawną bożonarodzeniowa tradycję.
Doszliśmy do zastępowania czekoladowych figurek zwykłymi batonikami A dlaczego? Bo św. Mikołaja przedstawia się z krzyżem - powiedział.
Wraz ze zbliżaniem się Bożego Narodzenia Francja zaczyna zdawać sobie sprawę, że kontrowersyjne prawo, zabraniające muzułmankom noszenia chust w szkołach, jest jak kij - ma dwa końce - pisze Associated Press.
We Francji zakaz ostentacyjnego noszenia symboli religijnych - chust i zasłon przez młode muzułmanki, jarmułek żydowskich i chrześcijańskich krzyży - wszedł w życie we wrześniu, z początkiem roku szkolnego. Od tego czasu kilkadziesiąt dziewcząt usunięto ze szkół średnich za odmowę zdjęcia chust, a w regionie paryskim spotkało to sikhijskich chłopców za noszenie turbanów.
Rzeczniczka francuskiego Ministerstwa Edukacji powiedziała, że nie słyszała o żadnych innych przypadkach naruszenia zakazu przez używanie symboli chrześcijańskich.
O ile w 1968 r. popularnym sloganem było "Zabrania się zabraniać", to w 2004 jest nim "Mus to zakaz" - pisze Bruno Frappat w weekendowym komentarzu w katolickim dzienniku "La Croix" i dodaje: "A jedną z najmodniejszych fobii jest katofobia".
Podczas gdy władze oświatowe nakazują szkołom, aby nie podważały świeckiego charakteru państwa, przywódcy polityczni toczą debatę nad modyfikacją ustawy z 1905 r., ustanawiającej we Francji rozdział państwa od Kościoła.
Nicolas Sarkozy, były minister finansów, który stoi na czele centroprawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) i nie kryje ambicji prezydenckich, opowiada się za wprowadzeniem poprawki do ustawy z 1905 roku o subsydiowaniu przez państwo wyznań religijnych. Sarkozy chce, aby państwo finansowało budowę meczetów we Francji, która ma największą w Europie, 5-milionową społeczność muzułmańską. Uważa, że dzięki temu muzułmanie będą lepiej integrować się z francuskim społeczeństwem i że przyczyni się to do zapobiegania ekstremizmowi islamskiemu.
Jednak prezydent Jacques Chirac i premier Jean-Pierre Raffarin są zdania, że nie ma powodu do zmiany ustawy, będącej kamieniem węgielnym nowoczesnego francuskiego sekularyzmu.
Francja ma kłopoty z rosnącą populacją muzułmańską. W sondażu opublikowanym w niedzielnym "Le Figaro" dwie trzecie badanych wypowiedziało się przeciwko włączeniu głównie muzułmańskiej Turcji do Unii Europejskiej.