Nie przyniosły dotychczas rezultatów poszukiwania polskiego biskupa, ordynariusza diecezji elbląskiej Andrzeja Śliwińskiego, który zaginął w Moskwie w poniedziałek.
Jest już pewne, że bp Śliwiński przyleciał w poniedziałek do stolicy Rosji - rozpoznał go na fotografii siedzący obok niego w samolocie współpasażer. Na lotnisku Szeremietiewo 2 ślad jednak się urywa. Nie wiadomo, dlaczego polski duchowny nie spotkał się z czekającą na niego delegacją Kościoła katolickiego. Jest też raczej pewne, że nie poleciał do Irkucka - dokąd udawał się na konsekrację pierwszej na Syberii katolickiej katedry. Gdy nie dotarł tam w środę - wszczęto alarm.
Zbiegiem okoliczności nazwał przedstawiciel polskiej ambasady w Moskwie w rozmowie z Polskim Radiem to, że do Irkucka poleciał jakiś Andrzej Śliwiński - ale, według dyplomaty, to zupełnie inny człowiek, a zbieżność nazwisk jest przypadkowa.
Według informacji moskiewskiej milicji, polski biskup nie został na pewno zatrzymany, nie jest hospitalizowany, a także nie ma go liście ofiar jakichkolwiek wypadków.
Szef głównego wydziału kryminalnego MSW Rosji Wiaczesław Trubnikow powiedział w czwartek, że jego resort nie otrzymał dotychczas od strony polskiej żadnych oficjalnych próśb w związku z zaginięciem biskupa Śliwińskiego. Zaznaczył, że po prasowych informacjach o zaginięciu biskupa zarządził kontrolę rejestru przylotu pasażerów na lotnisku Szeremietiewo-2. _ Jeśli informacja o zaginięciu w Rosji polskiego duchownego potwierdzi się, MSW podejmie wszelkie kroki w celu jego odszukania_ - powiedział Trubnikow.
Tymczasem polski konsulat poinformował, że jeszcze we wtorek skierował noty na temat zaginięcia biskupa do rosyjskiego MSZ i MSW.
Rzecznik polskiego MSZ Paweł Dobrowolski powiedział w czwartek, że strona rosyjska bardzo zaangażowała się w poszukiwania biskupa w Moskwie i okolicach. (kor)