Zaginięcie Ewy Tylman. Krzysztof Rutkowski ma zakaz ujawniania nowych informacji ws. śledztwa
• Na Krzysztofa Rutkowskiego nałożono obowiązek zachowania tajemnicy śledztwa
• Nie może już informować o nowych ustaleniach w sprawie zaginięcia Ewy Tylman
• Podobny zakaz nałożono na niego także w sprawie zaginiecie Iwony Wieczorek
• Zdaniem Rutkowskiego powodem jest ujawnianie przez niego kompromitujących działań prokuratury i policji
Sprawą zaginięcia Ewy Tylman niemal od samego początku zajmuje się biuro detektywistyczne Krzysztofa Rutkowskiego wynajęte do poszukiwań przez rodzinę 26-latki. Rutkowski niemal od razu mógł pochwalić się sukcesem. Już po kilku dniach jego ludzie zauważyli w Warcie pływającą rękę. Jak się później okazało, nie należała ona do Ewy Tylman, ale sam fakt odnalezienia w rzece ręki, zanim zrobiła to policja, świadczył o skuteczności Rutkowskiego.
Sam właściciel biura detektywistycznego od samego początku o wszystkich swoich działaniach i nowych tropach w sprawie zaginionej informował na zwoływanych przez siebie konferencjach prasowych. Jak się okazuje, kolejnych już raczej nie będzie, gdyż prokuratura zakazała Rutkowskiemu ujawniania publicznie nowych informacji w sprawie Ewy Tylman.
- Została na mnie nałożona przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu tajemnica śledztwa. Nie wiem, czemu ma to służyć, być może to konsekwencja mojej niedawnej konferencji prasowej dotyczącej aresztowania Radosława Białka, na której pokazaliśmy skalę kompromitacji policji i prokuratury - mówi Wirtualnej Polsce Rutkowski.
Przypomnijmy, że Radosław Białek to jeden ze współpracowników biura detektywistycznego zajmującego się sprawą zaginięcia Ewy Tylman. Na początku grudnia został zatrzymany, a następnie aresztowany pod zarzutem utrudniania śledztwa. Na policję zgłosiła się Karolina K., która twierdziła, że 24 listopada, czyli dzień po zaginięciu 26-latki, Białek zapłacił jej za to, aby zeznała, że feralnej nocy widziała, jak ktoś zrzuca coś ciężkiego z mostu Rocha do rzeki.
Dwa tygodnie później sąd zwolnił Białka z aresztu, przyznając, że zeznania Karoliny K., która na dodatek leczy się psychiatrycznie, nie są zbyt wiarygodne. Rutkowski od samego początku nie wierzył w winę swojego współpracownika, twierdząc, że 24 listopada nie mógł w ogóle przebywać w Poznaniu, gdyż był w Niemczech.
- Radek został aresztowany na podstawie fikcyjnych dowodów. Na miejscu prokuratury i policji w tej sytuacji spaliłbym się ze wstydu - mówi Rutkowski. - Być może powodem nałożenia na mnie tego zakazu ujawniania nowych informacji w sprawie Ewy Tylman nie jest obawa o to, że utrudniałoby to śledztwo, tylko o to, że ujawniałbym kulisy kolejnych działań policji i prokuratury świadczące o ich małym profesjonalizmie i wprowadzeniu w błąd za pośrednictwem rzeczników prasowych poznańskiej policji społeczeństwa o tzw. sukcesach policji, które były przez nas podważane - dodaje, zapowiadając, że oczekuje ukarania prokuratorów i policjantów odpowiedzialnych za aresztowanie jego współpracownika.
Nałożona na właściciela biura detektywistycznego tajemnica śledztwa nie zdarza mu się pierwszy raz. Podobnie było we wrześniu 2010 r., gdy zajmował się śledztwem w sprawie innego głośnego zaginięcia - Iwony Wieczorek.
- Nie mogę się wypowiadać w sprawie nowych ustaleń dotyczących zaginięcia Ewy Tylman - wyjaśnia Rutkowski. - Za złamanie tajemnicy grożą mi zarzuty prokuratorskie, ale nie zamierzam jej łamać. Ja i pracownicy Rutkowski Group od teraz wszystkie informacje będziemy przekazywali funkcjonariuszom Komendy Wojewódzkiej Policji prowadzącym postępowanie - dodaje.
Mimo wielokrotnych prób nie udało nam się uzyskać komentarza rzecznika prasowego Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .