Zaginęło 150 tys. zł ze zbiórki na seicento. Prokuratura ma problem z przesłuchaniem
Prokuratura nie może przesłuchać organizatora zbiórki pieniędzy na nowe seicento, które zostało rozbite w czasie zderzenia z kolumną Beaty Szydło. Jak ustaliła Wirtualna Polska, Rafał Biegun mieszka za granicą i nie stawił się na wskazany przez śledczych termin.
Zebrane przez internautów 150 tys. zł na nowe seicento dla Sebastiana Kościelnika zniknęło z konta. Jako pierwsza poinformowała o tym Wirtualna Polska. Prokuratura Rejonowa Kraków Podgórze wszczęła śledztwo w sprawie przywłaszczenia pieniędzy pochodzących ze zbiórki internetowej za pośrednictwem serwisu Pomagam.pl. Grozi za to od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
Organizatorem zbiórki był Rafał Biegun. Mężczyzna sam złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie tego, że pieniądze zniknęły. Jak ustaliła Wirtualna Polska, zebrane pieniądze nigdy nie trafiły ani na lokatę, ani do Sebastiana K. Rafał Biegun przelał zebrane pieniądze na prywatne konto jego żony, która – tak wynika z relacji mężczyzny - miała to na nim wymusić.
Jak czytamy w zawiadomieniu, część kwoty ze zbiórki przelanej na prywatne konto miał zająć komornik, reszta miała zostać przeznaczona na spłatę czynszu i bieżące wydatki.
Prokuratura chce przesłuchać Bieguna, ale na razie nie udało się tego zrobić. - Na chwilę obecną prowadzone są przesłuchania świadków, gromadzona jest dokumentacja. Pan Rafał Biegun nie został do chwili obecnej przesłuchany – informuje prokurator rejonowy Agnieszka Nowak.
Biegun miał wyznaczony termin na złożenie wyjaśnień na 20 maja. Nie stawił się jednak w prokuraturze. Śledczy tłumaczą, że mieszka poza granicami kraju. Chodzi o Wielką Brytanię. Mężczyzna nie chce komentować sprawy. Także jego żona, którą wskazał jako osobę, która miała dysponować zebranymi pieniędzmi, nie zamierza się odnosić do zarzutów.
Po wypadku z udziałem kolumny Beaty Szydło internauci ruszyli na pomoc Sebastianowi Kościelnikowi, który uczestniczył w wypadku. Zbiórkę na nowe seicento założył Rafał Biegun Cel: 5 tys. zł, bo tyle wart był samochód.
Zbiórka stała się hitem internetu, a zebrana kwota przeszła wszelkie oczekiwania. Zamiast 5 tys. zł w krótkim czasie 8 tysięcy osób wpłaciło łącznie 150 tys. 640 zł. Sebastian Kościelnika za pośrednictwem swojego pełnomocnika przekazał informację, że o losie pieniędzy ze zbiórki zdecyduje dopiero po zakończeniu postępowania sądowego w sprawie wypadku. Do tego czasu środki miały być zdeponowane na specjalnej lokacie.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl