Zagadkowy podsłuch w telefonie posła opozycji
Szok wywołał w piątek w czeskim parlamencie przewodniczący klubu poselskiego najsilniejszej partii opozycyjnej, Vlastimil Tlusty, kiedy poinformował, że jego rozmowy telefoniczne są podsłuchiwane.
O pomoc szef klubu Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS)
poprosił nadzorującego pracę służb specjalnych premiera Vladimira
Szpidlę i ministra spraw wewnętrznych Stanisłava Grossa.
Tlusty powiedział, że w czwartek na jego telefon komórkowy został przekazany SMS, iż ma informację w skrzynce głosowej. Kiedy chciał ją odsłuchać, stwierdził, że jest to nagranie rozmów, jakie w swym biurze poselskim prowadził przed 11 dniami, kiedy omawiał m.in. kwestię dotacji dla pszczelarzy.
Od premiera Szpidli i ministra Grossa przewodniczący klubu ODS domagał się informacji, czy - za zgodą sądu - stosowany jest wobec niego podsłuch prowadzony przez policję lub tajne służby.
W trybie natychmiastowym została zwołana komisja kontroli służb specjalnych i podkomisja zajmująca się kontrolą podsłuchów policyjnych. Jednocześnie rozpoczęto sprawdzanie tej informacji w jednostkach policji i podlegających premierowi tajnych służbach.
Po południu premier, minister spraw wewnętrznych i przewodniczący zainteresowanych komisji parlamentarnych poinformowali, że żaden z organów państwowych nie podsłuchiwał posła Tlustego. "Władze państwowe nie podsłuchiwały posła (...) Osobiście jestem przekonany, że Vlastimil Tlusty podsłuchiwany był, ale jestem zadowolony, że nie czyniły tego instytucje państwowe" - oświadczył przewodniczący parlamentarnej komisji ds. bezpieczeństwa Jan Vidim.
Szef MSW Gross zapowiedział, że policja podejmie śledztwo w sprawie podsłuchu. "Będą sprawdzane wszystkie techniczne możliwości i poszukiwani ewentualni sprawcy" - poinformował Gross.
Specjaliści od telefonów komórkowych zwrócili jednak uwagę, że poseł Tlusty mógł nieświadomie sam nagrać rozmowę w skrzynce głosowej. Rzecznik prasowy sieci telefonii komórkowej "Eurotel", z której korzysta przewodniczący klubu poselskiego ODS, Jan Kuczmasz powiedział, że przypadkowe naciśnięcie kilku klawiszy w aparacie telefonicznym umożliwia przekazanie do skrzynki głosowej prowadzonej rozmowy i zarejestrowanie jej jako informacji. Abonent otrzymuje później SMS, że w skrzynce ma nową wiadomość. Tlusty absolutnie wykluczył taką ewentualność. Oświadczył, że jego zdaniem nagranie nie było przypadkowe. (mag)