ŚwiatZadzwoń do wroga

Zadzwoń do wroga

Dzięki jednej rozmowie wróg może stać się przyjacielem. Przekonały się już o tym tysiące Izraelczyków i Palestyńczyków.

20.09.2007 | aktual.: 21.09.2007 10:59

Na początku zaczynają na siebie krzyczeć. Obrażają się nawzajem. Wpadają w płacz i opowiadają o swoim "małym końcu świata", gdy bliska osoba zginęła w zamachu bombowym lub została zastrzelona przez patrol wojskowy. Następnie całą winę przerzucają na polityków. Najpierw na tych z drugiej strony muru. Potem na swoich.

– I wtedy następuje przemiana. Przyklejeni do słuchawki zaczynają się zastanawiać, kto jest po drugiej stronie – mówi "Przekrojowi" Roni Hirshenzon z inicjatywy "Hello Szalom, Hello Salaam". Po chwili pytają rozmówcę, skąd pochodzi, czy ma dzieci, gdzie się wychował i czym się zajmuje. – Wyimaginowany wróg staje się człowiekiem z krwi i kości – mówi Hirshenzon.

Według oficjalnych danych już milion razy doszło do takiej przemiany. Wszystko dzięki "Hello Szalom, Hello Salaam". To założona w październiku 2002 roku usługa telefoniczna, dzięki której nieznający się Izraelczycy i Palestyńczycy mogą ze sobą porozmawiać o "pojednaniu, tolerancji i pokoju", jak głosi hasło inicjatywy. Jej założyciele twierdzą, że liczba odbytych rozmów przekroczyła właśnie milion.

Na klawiaturze wybierasz *6364. Automat odpowiada: "Jeśli chcesz porozmawiać z Izraelczykiem, wybierz jedynkę; jeśli chcesz porozmawiać z Palestyńczykiem, wybierz dwójkę". Na początku rozmówca był wybierany losowo spośród osób, który zgodziły się wziąć udział w inicjatywie. Dziś można sobie wybrać płeć rozmówcy, jego wiek i miejsce zamieszkania.

– Gdy jeszcze nie mieliśmy pieniędzy, wsparła nas Unia Europejska. Teraz mamy więcej źródeł dochodów – chwali się Hirshenzon. Unia do dziś łoży pieniądze na "Hello Szalom, Hello Salaam", ale coraz więcej funduszy pochodzi od ludzi stale korzystających z tej pokojowej linii telefonicznej. Twórcy pomysłu planują też izraelsko-palestyński komunikator internetowy.

Jak się masz?

Zaczęło się w 2000 roku. Od jednego błędnego połączenia. W Ziemi Świętej trwała druga intifada, arabskie powstanie przeciwko Izraelowi. Gdy wydawało się, że izraelsko-palestyńskie relacje nie mogły już być gorsze, młoda Izraelka Natalia Wieseltier pomyliła numery telefonów. Chciała porozmawiać z koleżanką, a dodzwoniła się do młodego Palestyńczyka ze Strefy Gazy. Po ustaleniu, że to zły numer, oboje chcieli odłożyć słuchawki. Wtedy Izraelka pozdrowiła swojego przypadkowego rozmówcę – jak się masz?

Rozmawiali przez 20 minut. Jihad, bo tak na imię miał mężczyzna, żalił się, że ma żonę w ciąży, a jego miasteczko jest odcięte od świata przez izraelskie wojsko. – Nie próbowaliśmy się nawzajem przepraszać. Po prostu rozmawialiśmy. Powiedział, że jest zaskoczony, że Żydzi potrafią tak rozmawiać. Myślał, że chcemy, żeby wszyscy Palestyńczycy byli martwi – opowiada Natalia.

Nazajutrz Jihad zostawił w jej telefonie informację głosową: "Rozmowa z tobą odmieniła moje myślenie o Żydach". Po kilku dniach telefon Natalii rozdzwonił się na dobre. Jihad najpierw dał jej numer bratu. Potem każdy z nich przekazał go znajomym. Przez kilka dni Natalia nie mogła odejść od telefonu, bo wszyscy chcieli porozmawiać z Żydówką, która lubi Arabów.

Natalia też próbowała nakłonić znajomych do rozmów z Palestyńczykami. Szło jak po grudzie, bo młodzi Izraelczycy bali się dawać numery "nieznanym terrorystom". Wtedy zrodził się pomysł na specjalną linię telefoniczną, dzięki której obie strony pozostaną anonimowe.

Inicjatywa spodobała się organizacji Forum Rodziców zrzeszającej po obu stronach muru kilkaset rodzin, które straciły bliskich podczas walk. – Wsparli nas organizacyjnie. Podsunęli pomysł, żeby z naszym projektem zgłosić się do Unii Europejskiej – mówi Hirshenzon.

Tylko w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy izraelsko-palestyński telefon zadzwonił 210 tysięcy razy. Niektórzy rozmówcy nadal dzwonią, żeby na siebie nakrzyczeć, ale dzięki "Hello Szalom, Hello Salaam" zawiązało się już wiele przyjaźni.

Zobaczyć człowieka

Jedna z izraelskich rodzin systematycznie widuje poznanych przez telefon przyjaciół z Zachodniego Brzegu. Na granicy obie rodziny przekraczają "swoje" punkty kontrolne i spotykają się na pasie ziemi niczyjej. Są uściski, słodycze dla dzieci. Izraelczycy przywożą dla palestyńskiej rodziny insulinę, która jest niemal nie do dostania w Autonomii Palestyńskiej.

– Człowiek zaczyna widzieć innego człowieka po drugiej stronie linii telefonicznej – mówi "Przekrojowi" Daniel Doron, dyrektor Izraelskiego Centrum Społecznego i Ekonomicznego Postępu. – "Hello Szalom, Hello Salaam" to wciąż zjawisko marginalne, ale jak mocno wpływa na ludzi, którzy biorą w nim udział!

Natalia Wieseltier jest rekordzistką, bo ma już w notatniku 280 palestyńskich przyjaciół. Ale według "Hello..." takich nałogowych rozmówców jak Natalia są już tysiące. Więcej jest Palestyńczyków. Jeden z nich napisał na forum internetowym, że piękno tej inicjatywy polega na tym, że rozmowa zmusza ludzi do uznania człowieczeństwa rozmówcy. – Teraz, gdy rozmawiam przez telefon z Izraelczykiem, czasem się zapominam i wydaje mi się, że rozmawiam z Palestyńczykiem.

Łukasz Wójcik

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)