Zadłużony katowicki szpital do likwidacji
Likwidacja zadłużonego szpitala im. Jędrzeja Śniadeckiego w Katowicach, którego konta zostały niedawno zablokowane przez komornika, jest nieunikniona - poinformował prezydent Katowic Piotr Uszok.
01.03.2005 | aktual.: 01.03.2005 21:41
Miasto jest organem założycielskim szpitala, w którym dwunasty dzień trwa protest pracowników przeciwko planom władz miasta. Przewidują one restrukturyzację placówki, w tym - likwidację oddziału wewnętrznego.
Nie ma innej możliwości, jak likwidacja tego szpitala, choć jako obiekt nie zostanie zlikwidowany. Chcemy, żeby wyremontowane pomieszczenia i sprzęt nadal służyły tamtejszej społeczności - powiedział Uszok.
Zgodnie z planami władz miasta, część szpitala - m.in. zakład opiekuńczy dla osób przewlekle chorych - nadal ma funkcjonować, ale jako nowa placówka nieobciążona długiem. Zobowiązania szpitala w wysokości ok. 18 mln zł przejmie miasto. Obecnie szpital nie ma płynności finansowej, a przychody z Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) są znacznie mniejsze niż miesięczne koszty funkcjonowania placówki.
Protestujący popierają powołanie nowej, niezadłużonej placówki, ale kością niezgody jest oddział internistyczny. Władze miasta chcą go zlikwidować, motywując to jego fatalnym stanem budowlanym i sanitarnym. Pracownicy uważają zaś, że oddział powinien pozostać w nowym zakładzie.
Prezydent Uszok zapewnia, że pracownicy znajdą zatrudnienie w nowej placówce i w innych szpitalach miejskich, między które ma być podzielony kontrakt szpitala im. Śniadeckiego z NFZ. Protestujący nie ufają jednak tym zapewnieniom.
"Przećwiczyliśmy to już 2 lata temu, kiedy likwidowano chirurgię i też zapewniano, że dla wszystkich będzie praca. Okazało się, że to praca w niepełnym wymiarze godzin, umowy były na czas określony. Inne szpitale na pewno chętnie przejmą nasz kontrakt, ale czy również pracowników? Mamy wątpliwości. Przygotowaliśmy swój projekt funkcjonowania szpitala i czekamy na odpowiedź władz miasta" - powiedział we wtorek PAP jeden z protestujących, lekarz Marek Januszewski.
Akcja protestacyjna prowadzona jest przez całą dobę rotacyjnie. Co kilka godzin wymienia się od kilku do kilkunastu pracowników szpitala, pielęgniarek i lekarzy. Protest prowadzą w holu szpitala w ramach wolnego czasu lub zaraz po dyżurze szpitalnym. Protest nie zakłóca pracy szpitala.
Dług szpitala to przede wszystkim efekt tzw. ustawy 203, ale również późno rozpoczętego procesu restrukturyzacji.
Tzw. ustawa 203 została przyjęta przez poprzedni parlament po protestach pielęgniarek w 2000 r. Zakładała wzrost płac pracowników służby zdrowia w 2001 roku o 203 zł brutto, a w roku następnym - o 170 zł. Nie ustalono jednak wówczas, kto miał przekazać szpitalom i przychodniom pieniądze na ten cel.