Zaczyna się nowa zimna wojna. USA wzmacniają siły lotnicze, by móc powstrzymać Rosję i Chiny
O blisko jedną czwartą ma wzrosnąć liczba eskadr lotniczych amerykańskiej armii. Wymaga tego sytuacja na świecie i konieczność przygotowania się na atak "potężnego przeciwnika", czyli Chin lub Rosji. Wygląda na to, że wracamy do wyścigu zbrojeń z zimnej wojny.
Najpotężniejsza armia świata ma być jeszcze silniejsza. Do 2030 roku Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych mają o 24 proc. zwiększyć liczbę eskadr lotniczych - z 312 do 386. Każda eskadra to ok. 12 samolotów, ale są też większe - liczące od 18 do 24 maszyn. To dlatego, że zdaniem amerykańskich strategów wojskowych siły powietrzne nie są obecnie w stanie spełnić wszystkich pokładanych w nich oczekiwań - opisuje portal AirForceTimes.
Wśród nich coraz ważniejsza zdaje się być gotowość odparcia ataku "przeciwnika dysponującego potężną siłą". A to oznacza tak naprawdę dwa kraje: Chiny i Rosję. Ten pierwszy znacząco rozbudowuje swoje lotnictwo: zbudował pierwszy lotniskowiec, a także militaryzuje wysepki na Morzu Południowochińskim, co znacząco zwiększa zasięg operacji lotniczych. Z kolei Rosja raz po raz daje dowody na nieobliczalność i agresywność. Amerykańscy wojskowi przywołują choćby ostatnie gigantyczne manewry "Wostok 2018".
Wzmocnienie amerykańskiego lotnictwa będzie ogromnym wyzwaniem. Już teraz zakładano, że liczące obecnie ok. 670 tys. żołnierzy i cywilów lotnictwo w ciągu najbliższych 5 lat powiększy się o 15 tys. osób. Teraz szacuje się, że tworzenie nowych eskadr będzie wymagało jeszcze 40 tys. osób. To oznacza, że w 2030 roku lotnictwo USA będzie liczyło ok. 725 tys. pracowników. Duża część z nich to długo szkoleni piloci i wysoko wykwalifikowany personel naziemny. Wiemy też już jakie rodzaje sił lotniczych zostaną wzmocnione.
Wzmocnienia personalne i sprzętowe pociągną za sobą ogromne koszty. Dzisiaj roczny budżet US Air Force to 49 mld. dol. Eksperci szacują, że rozwój lotnictwa do 2030 roku zwiększy tę kwotę o 13 mld. dol. rocznie. Za tym ma pójść głęboka zmiana filozofii działania amerykańskiej armii, która dzisiaj jest skupiona na walce z ekstremistami w Afganistanie czy Iraku. W tych operacjach lotnictwo ma do dyspozycji bezpieczną bazę w Katarze, gdzie może się ewakuować by w spokoju dokonać napraw, zatankować czy odpocząć. W normalnej wojnie takiego luksusu nie będzie i każde skrzydło (co najmniej 1000 żołnierzy i pracowników) będzie musiało być samowystarczalne.
Źródło: AirForceTimes
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl