Zachwiane proporcje i spory o etykę. Bilans 25 lat religii w szkołach
Biskup Marek Mendyk wygłosił w niedzielę w Radiu Maryja katechezę, w trakcie której dokonał bilansu 25 lat obecności religii w szkołach. Duchowny przekonywał, że to „opatrzność przywróciła religię do szkół”, dzięki czemu system działa bez zarzutu. Nie wszyscy jednak widzą lekcje katechezy wyłącznie w różowych barwach.
Więcej religii niż biologii i chemii
Szkoły publiczne, zgodnie z aktualnym stanem prawnym, powinny zapewniać uczniom dwie godziny lekcji religii tygodniowo. Jedynie szkół niepublicznych nie obowiązują ramowe plany nauczania, układane w Ministerstwie dla szkół publicznych. W związku z tym w szkołach prywatnych często lekcji religii jest mniej.
W trakcie wszystkich lat edukacji, od przedszkola do liceum, uczniowie zgodnie z wytycznymi MEN mają zapewnione łącznie ponad 750 godzin lekcyjnych religii. Ta godzinowa statystyka zdecydowanie stawia katechezę w czołówce nauczanych przedmiotów.
Liczebność lekcji religii wyprzedzają jedynie język polski, pierwszy język obcy nowożytny, matematyka i wychowanie fizyczne. A i to tylko wtedy, gdy do statystyk nie wliczymy lekcji religii, które odbywają się w trakcie nauki przedszkolnej, także w wymiarze dwóch godzin tygodniowo. Przedszkolaki są najczęściej uważane za zbyt małe, żeby uczyć się liczyć czy czytać, ale lekcji religii nikt im nie skąpi.
Takie przedmioty jak biologia, chemia i fizyka nawet łącznie nie mogą dorównać wymiarem godzinowym lekcjom religii. Inne przedmioty także są traktowane po macoszemu. Przykładowo, w trakcie nauki w liceum, uczniowie mają zapewnioną godzinę informatyki przez jeden semestr, religii – sześć razy więcej. Preorientacja zawodowa, czyli przedmioty służące wyborowi przyszłego zawodu przez młodzież, stanowi jedynie 5 proc. wymiaru godzinowego lekcji religii.
- W wyjątkowych wypadkach, na podstawie porozumienia dyrektora z odpowiednim kościołem, liczba zajęć może być mniejsza – mówiła Katarzyna Hall, była minister edukacji. Jednak przedstawiciele Kościoła niezbyt chętnie godzą się na takie rozwiązanie i zazwyczaj obwarowują je licznymi warunkami.
Szkoły w ostatnich latach borykają się z problemem niżu demograficznego i trudnymi warunkami ekonomicznymi. Pojawił się więc postulat MEN, mówiący o łączeniu klas podczas zajęć z religii. Część parafii od razu przystała na to rozwiązanie, jednak Komisja Wychowania Katolickiego KEP stanowczo się nie zgodziła. „Jeśli dotyczy to tylko nauczania religii i przedmiotów typu muzyka, plastyka – nie ma na to zgody” – pisano w oficjalnym komunikacie Konferencji Episkopatu Polski.
– To nie jest dobre rozwiązanie – mówi dyrektor podwarszawskiej szkoły podstawowej. – Rodzice oczekują od nas, że w przypadku oszczędności, w pierwszej kolejności będziemy ograniczać tzw. lekkie przedmioty, czyli religię, muzykę, plastykę, a nie matematykę czy polski. Z drugiej strony, czujemy się zobowiązani, żeby okrajać godziny po równo. Czasami trudno jest zadowolić i parafię, i rodziców – dodaje dyrektor.
- W szóstej klasie szkoły podstawowej uczniowie mają jedną godzinę historii tygodniowo, w dodatku połączoną z wiedzą o społeczeństwie, natomiast lekcji religii – niezmiennie dwie. Nauczyciele nie są w stanie w tak krótkim czasie zrealizować podstawy programowej. Często nie starcza godzin, żeby przerobić chociażby II wojnę światową – narzeka Aleksandra, nauczycielka historii z podwarszawskiej szkoły podstawowej.
Co z tą etyką?
Zarówno etyka, jak i religia to zajęcia fakultatywne, więc podlegają tym samym prawom. Przynajmniej w teorii. Zgodnie z nowymi przepisami lekcje religii, a także etyki, powinny być zapewnione w „każdym przedszkolu i szkole niezależnie od liczby chętnych”. Jednak, jak podkreślają uczniowie i nauczyciele, nie we wszystkich placówkach jest możliwość wyboru. Zwłaszcza w przedszkolach i mniejszych szkołach nie ma alternatywy w postaci zajęć z etyki. Dlatego ci, którzy chcieliby uczestniczyć w zajęciach etyki czy religii innej niż katolicka – nie mają takiej możliwości.
Liczne przykłady takiego stanu rzeczy można znaleźć chociażby na Facebooku w grupie "Nasze dzieci nie chodzą na religię". Ewa pisze: - U mojego pierwszaka etyki brak, mimo że zgłosili się chętni. Wielu rodziców skarży się także, że religia zawsze ma zagwarantowane miejsce w trakcie planu, a etyka – traktowana jest po macoszemu i umieszczana albo bardzo rano, albo bardzo późno, co skutecznie odstrasza dzieci. Krzysztof pisze na forum: - Etyka jest na 8. godzinie lekcyjnej, co dla pierwszaków oznacza pięć godzin czekania.
Uczniowie lubią religię
W raporcie Instytutu Badań Edukacyjnych religia znalazła się na drugim miejscu, zaraz po wychowaniu fizycznym, wśród ulubionych przedmiotów uczniów. Dzieci i młodzież zapytani, czemu lubią zajęcia religii, podkreślają zgodnie, że to „przedmiot niewymagający”, „łatwo jest zdobyć dobrą ocenę”, a także „nie trzeba się przemęczać”.
Uczniowie liceów nie są jednak bezkrytyczni wobec, ich zdaniem, zbyt dużej liczby lekcji religii. – W drugiej klasie liceum mamy dwie godziny religii. Oczywiście między innymi lekcjami, więc wszyscy na nie chodzą, bo i tak nie mamy co robić. Na zajęciach ciągle mówimy o tym samym, a w czasie tych dwóch godzin można by się dowiedzieć tak wielu ciekawych rzeczy – mówi Bartek, uczeń liceum ogólnokształcącego. – Należy do tych dwóch godzin religii w tygodniu doliczyć święta kościelne, rekolekcje, śpiewanie kolęd, jasełka…Naprawdę moglibyśmy ten czas wykorzystać lepiej, chociażby na dodatkowe zajęcia przygotowujące do matury – wtóruje mu Daniel z klasy maturalnej. – Nie mam nic przeciwko religii w szkole, ale wolałbym, żeby te lekcje odbywały się po zajęciach, a nie w trakcie planu lekcji – przekonuje Bartek.
Liczba uczniów uczestniczących w zajęciach katechezy, zwłaszcza wśród starszych roczników, zależy od jakości prowadzonych zajęć. Są takie prowadzone przez oddanych swojej pracy kapłanów, ale są i takie, które są prowadzone przez osoby bez predyspozycji pedagogicznych. A jak podkreślała minister edukacji Katarzyna Hall: „Kiepski katecheta może zniechęcić do chodzenia do kościoła”.
Ze statystyk Komisji Episkopatu ds. Wychowania Katolickiego wynika jednak, że na lekcje religii uczęszcza 98 proc. uczniów szkół podstawowych, 96 proc. gimnazjalistów oraz 91 proc. licealistów. - To fakt, że frekwencja na lekcjach nieznacznie spada wraz z wiekiem uczniów, jednak nie jest to jakiś drastyczny spadek – mówi ks. prof. Piotr Tomasik.
Spór o religię w szkołach
Relacje uczniów potwierdzają nauczyciele, narzekając przy tym na to, jak wyglądają lekcje religii w szkołach. - Dzieci na religii odrabiają zadania domowe, wygłupiają się, błaznują – mówi Katarzyna, nauczycielka z jednego z warszawskich gimnazjów. – Przykro to mówić, ale katecheta nie radzi sobie z prowadzeniem lekcji. Najczęściej puszcza uczniom filmy, których nikt nie ogląda, a uczniowie rozmawiają, przekrzykują się – dodaje nauczycielka.
Z czego wynika taki stan rzeczy? - Katecheci nie zawsze są przygotowani do zawodu pedagoga, nauczyciela. I to daje efekty odwrotne do oczekiwanych. Druga sprawa: nie jestem pewien, czy lekcje religii odpowiadają potrzebom współczesnej młodzieży – mówił na łamach „Gazety Wyborczej” prof. Henryk Samsonowicz, minister oświaty w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, który w 1990 r. przywrócił lekcje religii w szkołach. Wcześniej odbywały się one w salkach przykościelnych.
- Za treści nauczania religii określonego wyznania odpowiadają właściwe władze zwierzchnie Kościoła lub związku wyznaniowego, to one także decydują o podręcznikach – podkreśla w rozmowie z WP rzecznik MEN, Joanna Dębek. Za jakość lekcji religii odpowiadają także proboszczowie poszczególnych parafii.
Jednak, jak zapewnia prof. Henryk Samsonowicz, nie zawsze są do tego predysponowani. - Kościół nie jest kompetentny w zakresie dydaktyki. Nie jest też do końca świadomy, jakie treści przekazywać młodym ludziom. Wyliczanie grzechów głównych czy sakramentów nie jest przecież najważniejsze – mówił były minister edukacji na łamach „Gazety Wyborczej”.
Nadzór nad lekcjami religii sprawują także władze szkoły, chociaż często próbują o tej odpowiedzialności nie pamiętać. - Trudno czynić odpowiedzialnymi za ocenianie i wyznaczanie celów nauczania religii dyrektora szkoły czy urzędnika odpowiedzialnego za nadzór pedagogiczny, którzy mogą być przecież osobami niewierzącymi czy innego wyznania – podkreślała swego czasu była minister edukacji, Katarzyna Hall. Jednak to właśnie dyrektorzy i kuratorzy oświatowi, wraz z przedstawicielami duchowieństwa, odpowiadają za kontrolę zajęć.
Na finansowanie lekcji religii corocznie przeznaczane jest około 1,4 mld złotych. - Organy prowadzące mają obowiązek zorganizować dla uczniów bezpłatne nauczanie religii w szkołach publicznych. Potrzebne na to środki pochodzą z subwencji oświatowej oraz dochodów własnych samorządów – mówi WP ks. dr Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik prasowy Konferencji Episkopatu Polski. Jak zapewniają księża, to nie jałmużna, a „gwarancja praw wynikających z Konstytucji”.
Partie lewicowe przekonują jednak, że środki z budżetu przeznaczane na finansowanie lekcji religii, mogłyby zostać wydatkowane lepiej. Środowiska z nimi związane od dwóch tygodni zbierają podpisy za wyprowadzeniem religii ze szkół.
Katecheci i księża podkreślają, że uczniowie lubią uczęszczać na lekcje religii i chętnie to robią. To prawda, ale duchowni często nie dostrzegają problemów, związanych z funkcjonowaniem tych zajęć w szkole. Nie chcą także mówić o zmniejszeniu wymiaru godzin katechezy, który to postulat coraz częściej podnoszą rodzice i sami uczniowie. Kwestii spornych jest kilka, warto by się nad nimi pochylić.
Amanda Siwek, Wirtualna Polska