Zachód zadowolony z wyboru Serbów
Zachód przyjął z ulgą wybór
prounijnego demokraty Borisa Tadicia na prezydenta Serbii,
oceniając, że przybliży on ten kraj do integracji europejskiej i
odsunie groźbę powrotu skrajnego nacjonalizmu na Bałkanach.
28.06.2004 19:15
Tadić, lider reformatorskiej Partii Demokratycznej (DS), pokonał w niedzielę, w drugiej turze wyborów kandydata ultranacjonalistycznej Partii Radykalnej Tomislava Nikolicia. Tadić zdobył 53,5% głosów, a jego rywal 45,1%.
Komisja Europejska oceniła w poniedziałek, że taki wynik wyborów stanowi "krok w kierunku Europy". Ciepło witamy fakt, że naród Serbii wybrał kandydata znanego z przywiązania do demokracji i integracji europejskiej - powiedziała rzeczniczka KE Emma Udwin.
Zadeklarowała, że Komisja jest gotowa "bardzo intensywnie" współpracować z Tadiciem, by nadać nowy impuls reformom, tak aby Serbia mogła starać się o członkostwo w UE i NATO.
Także szef unijnej dyplomacji Javier Solana podkreślił, że obywatele Serbii wyraźnie opowiedzieli się za europejską przyszłością, a UE jest gotowa pomóc w osiągnięciu tego celu.
Stany Zjednoczone oceniły, że Serbowie wyraźnie wybrali drogę, która poprowadzi ich do integracji euroatlantyckiej. Zapowiedziały, że zbadają nowe możliwości pomocy Serbii.
Jako krok naprzód dla demokracji w Serbii określiła wybór nowego prezydenta Serbii Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Rzecznik OBWE Stephen Nash podkreślił, że jej obserwatorzy uznali wybory za przeprowadzone prawidłowo. Gorąco gratulujemy Serbii, że ostatecznie wybrała prezydenta po trzech próbach zakończonych niepowodzeniem - dodał. Wybory prezydenta Serbii, zorganizowane we wrześniu i grudniu 2002 r. oraz w listopadzie 2003 r., uznano za nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji, nieprzekraczającej wymaganego progu 50%.
Gdyby w lutym nowo wyłoniony parlament Serbii nie przyjął nowej ordynacji wyborczej i nie zniósł tego wymogu, również czwarta próba zakończyłaby się fiaskiem; frekwencja w niedzielę wyniosła 48,28%.
Zwycięstwo Tadicia odsunęło groźbę - bardzo poważnie traktowaną przez Europę i USA - powrotu na najwyższe stanowisko w Serbii nacjonalisty, wywodzącego się z partii, której formalny lider Vojislav Szeszelj, dawny sojusznik Slobodana Miloszevicia, jest sądzony w Hadze za zbrodnie wojenne.