Zabójstwo za dwieście złotych czynszu
Na 25 lat więzienia skazał we wtorek białostocki sąd młodego mężczyznę, który zamordował ze szczególnym okrucieństwem właściciela mieszkania, które wynajmował, bo nie miał dwustu złotych na czynsz.
Do dnia zbrodni 19-letni morderca uchodził za spokojnego i równoważonego, nie miał konfliktów z prawem.
Mimo że się przyznał, obecna na ogłoszeniu wyroku rodzina nadal nie wierzyła, że to on zadał właścicielowi mieszkania ponad dwadzieścia ciosów nożem. Głośny płacz matki skazanego było słychać przez cały czas, kiedy sędzia uzasadniał wyrok.
Do zabójstwa doszło w listopadzie ubiegłego roku w centrum Białegostoku. Właściciel mieszkania przyszedł do lokatora po czynsz, którego ten nie miał i prosił o prolongatę.
Ponieważ właściciel się nie zgodził, jak mówiła sędzia, już tego dnia lokator podjął decyzję o zabójstwie. Następnego dnia, gdy właściciel mieszkania przyszedł jeszcze raz i wyszedł, Stanisław Kalinowski (sąd zezwolił na publikację jego danych) poszedł za nim i zaatakował go przed blokiem. Zadał mu ponad dwadzieścia ciosów nożem, co sąd ocenił jako zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Przyznanie się skazanego skład orzekający uznał za ważny dowód w tej sprawie. W śledztwie 19-latek tłumaczył się, że właściciel mieszkania miał mu grozić pobiciem rodziny przez nasłanych bokserów, jeśli nie zapłaci na czas. W postępowaniu przed sądem tego wątku nie udało się potwierdzić.
Przewodnicząca składu orzekającego mówiła, że czynu, którego dopuścił się Kalinowski, nie da się usprawiedliwić. Podkreślała, że na wymiar kary nie mogła w tej sytuacji wpłynąć ani pozytywna opinia środowiskowa, ani niekaralność.
Oskarżony zabił za kwotę dwustu złotych. Zabił człowieka za nic. Człowieka, którego właściwie nawet nie znał, nie miał żadnych zatargów i konfliktów - mówiła sędzia. Wyrok nie jest prawomocny. (aka)