Zabójstwo reportera Jarosława Ziętary. Były redaktor naczelny "Wprost" świadkiem w procesie
W czwartek odbyła się rozprawa byłego senatora Aleksandra Gawronika oskarżonego o podżeganie do zabójstwa dziennikarza z Poznania - Jarosława Ziętary. W procesie zeznawał Marek Król - były redaktor naczelny tygodnika "Wprost".
Powraca sprawa Jarosława Ziętary, który w 1999 roku został uznany za zmarłego. Ciała poznańskiego dziennikarza do dziś nie odnaleziono.
Sąd Okręgowy w Poznaniu kontynuował w czwartek proces byłego senatora Aleksandra Gawronika (jak przekazała Polska Agencja Prasowa, zgodził się on na publikację pełnego nazwiska). Były senator został oskarżony o nakłanianie ochroniarzy spółki Elektromis do porwania, pozbawienia wolności, a także zabójstwa reportera Jarosława Ziętary.
Zobacz też: Partnerka Jarosława Ziętary przerywa milczenie
Zabójstwo Jarosława Ziętary. Marek Król złożył zeznania przed sądem
Przed poznańskim sądem w czwartek zeznania złożył Marek Król - były właściciel i redaktor naczelny tygodnika "Wprost". Zdardził on, kiedy poznał Aleksandra Gawronika.
"Poznaliśmy się, ale nie potrafię dokładnie określić, kiedy to było i gdzie, z pewnością miało to jednak miejsce na początku lat 90., chyba w 1990 albo 1991 roku" – powiedział Marek Król.
Były redaktor naczelny "Wprost" przekazał, że w tamtym czasie senator nie tylko znał się z twórcą Elektromisu Mariuszem Ś., ale także z nim współpracował. Dodał, że kilka razy sam naocznie się o tym przekonał. Przypomnijmy, że w toku procesu Gawronik oraz Mariusz Ś. podkreślali, że nie znali się i nie utrzymywali ze sobą żadnych kontaktów.
Świadek zeznał przed sądem, że oskarżony współpracował jednak z Mariuszem Ś. przekonał się o tym wiosną 1994 roku. Wtedy też Gawronik odwiedził warszawską redakcję tygodnika mieszczącą się przy ulicy Ordynackiej.
"Gawronik odwiedził mnie, tak jak zrozumiałem, w roli mediatora i w imieniu Mariusza Ś. Proponował mi spotkanie z Ś. Zdziwiło mnie, że to spotkanie miało odbyć się w lesie i miało dotyczyć uzgodnienia między nami kwestii tekstów, które pojawiły się w tygodniku 'Wprost', a które opisywały trudną sytuację banku Poznania, którego Mariusz Ś. był głównym dysponentem czy właścicielem" - zeznał Marek Król.
Były redaktor tygodnika "Wprost" przekazał, że w trakcie spotkania Gawronik przyszedł niespodziewanie i poprosił o wyjście na podwórze. Król dodał, że był wtedy zaskoczony z dwóch powodów.
"Po pierwsze nie zwykłem przyjmować interwencji zewnętrznych, jeżeli chodzi o materiały, które ukazywały się we 'Wprost', tym bardziej że to przedsięwzięcie bankowe było szemrane. Drugi powód to miejsce propozycji spotkania z Ś. w lesie. Domyśliłem się, że tak jak nasza rozmowa na podwórku, tak las jest miejscem bezpiecznym, gdzie nie można nagrywać rozmowy" - powiedział Król.
Poznań. Marek Król o spotkaniach z Mariuszem Ś.
Świadek przekazał wtedy, że po rozmowie z oskarżonym spotkał się ze swoimi zastępcami i opowiedział im o wizycie. Jeden z nich powiedział wtedy, żeby o rozmowie zawiadomić MSW.
"Zgodziłem się, żeby on skontaktował się z kimś z MSW. Zostałem wezwany do siedziby MSW na spotkanie z ministrem Milczanowskim. Spotkanie było krótkie, minister zaproponował mi ochronę BOR dla mnie i mojej rodziny, stwierdzając, że sytuacja jest poważna i nie powinienem tej rozmowy z Gawronikiem bagatelizować. Ja w dalszym ciągu nie byłem przekonany do takich środków bezpieczeństwa i wówczas padło takie stwierdzenie, nie wiem, czy wypowiedział je minister, że 'rządu czy władzy nie stać, żeby kolejnemu dziennikarzowi stało się coś złego'" - dodał były właściciel "Wprost".
Marek Król przekazał także, że na tym spotkaniu poinformowano go, że służby są w posiadaniu informacji, że w jednym z hoteli w Poznaniu od pewnego czasu przebywa Rosjanin, który specjalizuje się w morderstwach na zlecenie. Król zeznał także, że do jego kolejnego spotkania z Gawronikiem oraz Mariuszem Ś. doszło przed Wielkanocą w 1994 roku.
"W momencie kiedy odwiedził mnie Aleksander Gawronik, który tytułował Mariusza Ś. prezesem, wtedy już w moim domu była jednostka BOR. Ja byłem poinstruowany, że mam panów normalnie przyjąć nakazując, by przyszli bez broni. (…) Odbywała się między nami rozmowa i z tej rozmowy pamiętam głównie taki przekaz, żebym sprzedał tygodnik 'Wprost' Mariuszowi Ś. Kilka razy zapewniał mnie, że dostanę tyle pieniędzy, że wystarczy i dla mnie i moich dzieci do końca życia. Ja stworzyłem wtedy taką sytuację, że to przemyślę" – zeznał Król.
Świadek przekazał także w trakcie rozprawy, że do kolejnego spotkania z Mariuszem Ś. doszło na Starym Rynku w Poznaniu. Wtedy też Marek Król gościł na obiedzie ambasadora Izraela. W pewnym momencie Ś. zjawił się w lokalu z ochroniarzami.
"Podszedł do naszego stolika i w wulgarny sposób zażądał po raz kolejny sprzedaży tygodnika 'Wprost'. Funkcjonariusze BOR kiedy to zobaczyli, wzięli mnie i moją rodzinę i błyskawicznie wyprowadzili nas z tego lokalu. To było moje ostatnie spotkanie z Ś." – przekazał świadek.
Świadek przekazał, że w tamtym czasie w Poznaniu była taka opinia, że z Mariuszem Ś. "nie należy zadzierać, bo może się źle skończyć dla osoby, która próbuje się z nim konfrontować". Świadek dodał także, że "panowała wręcz opinia, że Poznań jest miastem Ś.".
Zabójstwo poznańskiego reportera. Oświadczenie Gawronika
W czwartek przed poznańskim sądem w trakcie rozprawy swoje oświadczenie wygłosił także Aleksander Gawronik. Odniósł się do zeznań złożonych przez głównego świadka prokuratury w te sprawie - Maciej B. ps. Baryła.
Według informacji prokuratury, gangster, który odsiaduje wyrok dożywocia, był naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa Ziętary. W trakcie śledztwa Maciej B. zeznał, że był przy rozmowie, kiedy Gawronik polecił "zlikwidowanie dziennikarza".
Gangster jednak w kwietniu 2016 roku odwołał swoje zeznania. Natomiast w lutym 2019 roku, w toczącym się odrębnie procesie Mirosława R., ps. Ryba, i Dariusza L., ps. Lala, którzy zostali oskarżeni o uprowadzenie, pozbawienie wolności i zabicie Jarosława Ziętary, Baryła powiedział, że w trakcie rozprawy w kwietniu 2016 roku konfabulował. Wyjaśnił on, że był "zbulwersowany" tym, że nie otrzymał od prokuratora takiej pomocy, jakiej oczekiwał.
Również do zeznań Baryły w czwartek odniósł się Gawronik. Wskazał serię notatek służby więziennej i przekazał, że Maciej B. jest zupełnie niewiarygodny i nie ma o sprawie żadnego pojęcia. Dodał, że zeznania, które składał gangster miały tylko pomóc mu w uzyskaniu uniewinnienia. Kolejna sprawa dotycząca zabójstwa poznańskiego dziennikarza odbędzie się w maju.
Zaginięcie Jarosława Ziętara
Jarosław Ziętara urodził się w 1968 roku w Bydgoszczy. Ukończył Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Swoją karierę zawodową rozpoczął od pracy w radiu akademickim, następnie związał się m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym" oraz tygodnikiem "Wprost" i "Gazetą Poznańską". Jarosława Ziętarę po raz ostatni widziano 1 września 1992 roku. Dziennikarz rano wyszedł z domu do pracy. Jednak nigdy do nie dotarł do redakcji "Gazety Poznańskiej". Siedem lat później uznano go za zmarłego.