"Wprost": Gawronik może się wywinąć
Najważniejszy świadek prokuratury, któremu Aleksander Gawronik miał opisywać szczegóły torturowania i zamordowania dziennikarza Jarosława Ziętary, zniknął z Polski. Z ustaleń "Wprost" wynika, że uciekł za granicę, ponieważ obawiał się zemsty gangsterów. O jego bezpieczeństwo nie zadbały polskie organa ścigania - pisze Piotr Litka w nowym numerze tygodnika "Wprost".
Od kilku miesięcy przed poznańskim sądem toczy się proces byłego senatora i biznesmena Aleksandra Gawronika. Prokuratura oskarża go o podżeganie do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary, który zniknął w drodze do redakcji „Gazety Poznańskiej” 1 września 1992 r. Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do poznańskiego sądu okręgowego blisko rok temu – 30 czerwca 2015 r. Podżeganie do zabójstwa to wątek wyłączony z większego śledztwa, które na początku 2016 r. prokuratura umorzyła. W decyzji znalazło się stwierdzenie, że „do uprowadzenia, przetrzymywania i zamordowania Jarosława Ziętary doszło, natomiast podstawą umorzenia jest niewykrycie sprawcy”.
Decyzję o umorzeniu tłumaczono też tym, że na pewnym etapie prowadzonego śledztwa wielu świadków, na podstawie których zeznań formułowano zarzuty, zaczęło je wycofywać lub też mocno zmieniać złożone wcześniej zeznania. Możliwe, że związek z takim zachowaniem świadków miały liczne publikacje prasowe, w których szczegółowo opisywano zeznania ze śledztwa oraz ujawniano dużo szczegółów dotyczących podejrzewanych wówczas trzech osób: Mirosława R. ps. Ryba, Dariusza L. ps. Lala oraz byłego senatora i biznesmena Aleksandra Gawronika. Dodatkowo na łamach prasy ujawniono istotne z punktu widzenia prowadzonego śledztwa fragmenty zeznań Marka Z. oraz Macieja B. ps. Baryła.
Wkrótce areszt opuścili wszyscy trzej podejrzani, „Baryła” i Marek Z. zaczęli wycofywać się ze złożonych wcześniej zeznań, a akt oskarżenia skierowano wyłącznie przeciwko Gawronikowi. Zarzut: podżeganie do zabójstwa Jarosława Ziętary.
Kontratak oskarżonego
Prokurator Piotr Kosmaty, autor aktu oskarżenia, pytany przez „Wprost” twierdzi, że w jego „ocenie zgromadzony w sprawie materiał dowodowy w pełni potwierdza, że oskarżony (Gawronik) dopuścił się zarzucanego mu przestępstwa. „Według mojej wiedzy – dodaje Kosmaty – istnieje orzecznictwo, w oparciu o które można skazać za podżeganie do zabójstwa pomimo nieodnalezienia zwłok. Zostało to opisane w akcie oskarżenia”.
Rzecz w tym, że także w prowadzonym postępowaniu sądowym wielu świadków zmieniło lub też odwołało zeznania, na których opierał się wspomniany przez prokuratora Kosmatego akt oskarżenia. Na ostatnich rozprawach Aleksander Gawronik rozpoczął wyraźną ofensywę przeciwko oskarżycielowi, wnosząc o przesłuchanie go w charakterze świadka. Próbował też podważyć wiele tez z obszernego aktu oskarżenia.
Dodatkowo, „powołując się na rzekomą zgodę dyrektora oddziału TVP w Poznaniu, Aleksander Gawronik próbował wymusić wydanie mu materiału filmowego”. Chodziło o archiwalny zapis programu „Teleskop” z 17 maja 2016 r., który dotyczył m.in. sprawy Jarosława Ziętary. O incydencie poinformował Krzysztof M. Kaźmierczak – dziennikarz śledczy, który od lat zajmuje się sprawą uprowadzenia i morderstwa Jarosława Ziętary. Telewizja Polska skierowała zaś do poznańskiego sądu pismo w sprawie postępowania byłego senatora.
Według informacji, do których dotarł „Wprost”, nie rozpatrzono jeszcze wniosku Aleksandra Gawronika o przesłuchanie przed sądem w charakterze świadka prok. Piotra Kosmatego. Sam prokurator nie pojawia się już na rozprawach w Poznaniu, ponieważ – jak twierdzi rzecznik Prokuratury Regionalnej w Krakowie, prok. Włodzimierz Krzywicki – „przed paroma tygodniami delegowano (go) do wykonywania czynności służbowych w Prokuraturze Krajowej w Warszawie”. Na najbliższym posiedzeniu sądu, wyznaczonym na 22 czerwca, prok. Kosmatego zatem nie będzie.
Świadkiem, który może odwrócić losy procesu, jest człowiek, którego Aleksander Gawronik poznał w areszcie śledczym w Katowicach. Krzysztof Łazarz ps. Łyli razem z Aleksandrem Gawronikiem siedział w katowickim areszcie między 7 maja 2001 a 16 maja 2002 r., prawdopodobnie w celi 227 (ten numer wymienia w autobiograficznej książce „Tam” także Aleksander Gawronik).
„Łyli” dużo powiedział…
„Łyli” to gangster z południa Polski, skazany m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej wymuszającej haracze oraz dokonującej zabójstw. Przez wiele lat był członkiem grupy słynnego w okolicach Nowego Sącza gangu Ala Capone, któremu przewodził jeden z braci Ch. - Władysław.
"Łyli" zeznał w prowadzonym przez prok. Kosmatego śledztwie, że Gawronik przeczytał w celi protokoły jego wyjaśnień,w których przeważały opisy brutalnego bicia i torturowania ofiar. Gawronik miał powiedzieć wówczas Krzysztofowi Łazarzowi, że podobna sytuacja miała miejsce w przypadku poznańskiego dziennikarza, którego określał mianem „żydka” lub „pismaka”. Gawronik miał opowiedzieć Łazarzowi, że w połowie 1992 r. „pismak” zaczął poważnie zagrażać prowadzonym przez niego interesom, ponieważ zaczął otrzymywać informacje bezpośrednio od człowieka blisko związanego z Elektromisem, a chodziło o przemyt alkoholu przez przejścia graniczne w Czechach i w Niemczech.
„Pismak” – według Gawronika – miał informacje na temat osób z Urzędu Celnego, które pozwalały na nielegalny przemyt alkoholu. Kiedy zauważono, że „pismak” spotkał się z informatorem, zapadła decyzja o jego likwidacji.
Według relacji Gawronika – usłyszanej w celi katowickiego aresztu przez Krzysztofa Łazarza – ochroniarze Elektromisu wraz z „dżentelmenem ze wschodu” uprowadzili dziennikarza spod domu i przewieźli do magazynów Elektromisu. Tam „pismak” miał być przez kilka dni torturowany, a następnie zamordowany. Na dowód śmierci dziennikarza ochroniarze przywieźli Gawronikowi pokrwawione dokumenty (według prokuratury mogła to być książeczka wojskowa, której nie znaleziono w domu Ziętary ani też nie zwrócono do WKU w Bydgoszczy).
Gawronik podkreślał w rozmowach z Krzysztofem Łazarzem, że dużą wiedzę na temat uprowadzenia „pismaka” ma Maciej B. ps. Baryła, którego „uciszeniem” jest osobiście zainteresowany. Według aktu oskarżenia – w którym prokuratura odnosi się do zeznań Łazarza – Gawronik miał także stwierdzić, że nigdy nie żałował swojej decyzji, ponieważ "pismak" zagrażał „osobom zatrudnionym w różnych urzędach, którzy współpracowali z nim i jego wspólnikami”.
Krzysztof Łazarz nie znał żadnej z osób związanych z Elektromisem, a jego zeznania są zbieżne z tym, co podczas śledztwa mówili m.in. Marek Z. oraz Maciej B. ps. Baryła. Później obydwaj świadkowie zaczęli wycofywać się ze złożonych zeznań. Marek Z. powiedział przed poznańskim sądem, że podczas śledztwa doszło do „nadinterpretacji jego słów”, a podczas rozprawy, że jego mecenas wskazał mu, „co należy mówić”. Z kolei „Baryła” w sądzie wyznał, że podczas śledztwa kłamał, gdyż śledczy obiecali mu wyjście na wolność w zamian za obciążające Aleksandra Gawronika zeznania.
…i zniknął
Co skłoniło Krzysztofa Łazarza do złożenia wyjaśnień? Jak sam powiedział podczas jednej z rozpraw sądowych wiele lat temu: podczas odbywania kary pozbawienia wolności przeżył „przewartościowanie moralności”.
W przypadku zeznań dotyczących Jarosława Ziętary, czynnikiem decydującym na pewno nie była obietnica skrócenia wyroku w zamian za obciążenie byłego senatora i kolegi z celi. Krzysztof Łazarz odbył swój wyrok do końca – i nie odzyskał wolności przed terminem. Do prokuratury zgłosił się sam. Łącznie zeznawał trzy razy. Opuścił zakład karny w Raciborzu parę miesięcy temu.
Po odzyskaniu wolności – według ustaleń „Wprost” – pojechał do bliskiego krewnego. Nie prosił prokuratury o policyjną ochronę, choć obawiał się – jak mówi jedna ze znających go osób – o bliskich, których może dosięgnąć zemsta ze strony tych, których obciążał swoimi zeznaniami.
Poza Aleksandrem Gawronikiem Krzysztof Łazarz obciążył wcześniej kilka innych osób. Wśród nich: dwóch uczestników napadu na właściciela kantoru z Buska-Zdroju w 2004 r., o którym Łazarz usłyszał w celi nr 202 zakładu karnego w Wadowicach.
Według Norberta S. podczas napadu padły strzały i 45-letni Krzysztof M. zmarł. Sąd skazał dwóch uczestników napadu: Norberta S. – na 15 lat – oraz Rafała O. – na 12 lat. Nie udało się ustalić trzeciego sprawcy, który oddał śmiertelne strzały do Krzysztofa M. Uniewinniono dwie osoby: żonę ofiary – Dorotę M. – i Pawła P., który – jak się okazało – miał żelazne alibi.
Według znającej Krzysztofa Łazarza osoby ma on świadomość tego, że „są na niego wyroki”. Wspominał nawet, że jest ich siedem. W sądzie w Poznaniu się nie pojawił. Prawdopodobnie nie odebrał też wezwania. „Wprost” ustalił, że przebywa za granicą.
Prokurator Włodzimierz Krzywicki – rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Krakowie – odpisał, że prokuratura „nie otrzymała przed rozprawą w dniu 18 maja br. żadnej formalnej informacji o wyjeździe świadka Łazarza z kraju i mającej z tego faktu wynikać niemożności (jego) stawiennictwa w sądzie”.
Komu uwierzy sąd
Aleksander Gawronik podczas kilku rozmów telefonicznych stwierdza, że z jego wypowiedziami na temat znajomości z Krzysztofem Łazarzem „jest pewien kłopot”, ponieważ przesłane przez „Wprost” pytania dotyczą faktów, o które może być pytany przez poznański sąd na jednej z kolejnych rozpraw. Gawronik potwierdza jedynie, że zna Krzysztofa Łazarza i że „to była więzienna znajomość”.
Potwierdza też, że wysłał list do Krzysztofa Łazarza, który prokuratura złożyła w sądzie jako nowy wniosek dowodowy. Co było w liście? Tego nie może ujawnić. Zapytany, czy była w nim mowa na temat Jarosława Ziętary – Aleksander Gawronik zaprzecza. Proponuje też, bym przed publikacją przesłał mu „brudnopis tekstu” i wtedy porozmawiamy. Kiedy odmawiam, słyszę na pożegnanie: „Niech pan uważa..., żeby pana nie wpuszczono na tor, z którego potem będzie ciężko wyjść”.
Według informacji „Wprost” list datowany na 6 czerwca 2002 r. przekazany poznańskiemu sądowi przez prokuraturę potwierdza bliską znajomość między Aleksandrem Gawronikiem a „Łylim”.
Krzysztof Łazarz nie znał Jarosława Ziętary. Nie znał też nikogo ze środowiska osób powiązanych z Elektromisem (ochroniarze, pracownicy, właściciele etc.). Fakty, o których miał usłyszeć od Aleksandra Gawronika, potwierdzają częściowo zapiski z jednego z kalendarzy Jarosława Ziętary.
W drugiej połowie maja 1992 r. Ziętara finalizował swoje dziennikarskie śledztwo dotyczące Elektromisu i firm z nim powiązanych. Prawdopodobnie pracował nad tym tematem od jesieni 1991 r. (wtedy w jego starym kalendarzu pojawiają się pierwsze zapiski na ten temat). Są to nazwiska, telefony, adresy oraz nazwy firm powiązanych z Elektromisem. To m.in. spółka Presspo SA – w latach 90. należąca do poznańskiego holdingu Elektromis. Presspo zajmowało się m.in. wydawaniem „Poznaniaka”.
Z kolei zapiski Jarosława Ziętary z maja 1992 r. dotyczą m.in. osoby z kierownictwa firmy Elektromis – dyrektora Bernarda J., który miał dzwonić do dziennikarza (z zapisków wynika, że telefon był umówiony). Możliwe, że po tej rozmowie odbyło się spotkanie Bernarda J. z Jarosławem Ziętarą.
Nie wiadomo, czy Krzysztof Łazarz pojawi się na kolejnej rozprawie przed Sądem Okręgowym w Poznaniu. Z pewnością w tej sytuacji zostaną odczytane na sali sądowej jego zeznania ze śledztwa. Jedno jest pewne: przed poznańskim sądem może być podważona jego wiarygodność jako świadka, bo jest byłym przestępcą i ma na sumieniu zabójstwa i napady.
Pewne jest też to, że sądy już wiele razy uznały wiarygodność składanych przez Krzysztofa Łazarza zeznań i wydały prawomocne wyroki skazujące. Skazywały tych, którzy spotkali Łazarza pod celą i obdarzyli go zaufaniem.
Kiedy proces Gawronika ruszył, uznano zażalenie Jacka Ziętary – brata zamordowanego dziennikarza. Śledztwo w sprawie zabójstwa Jarosława Ziętary powierzono Małopolskiemu Wydziałowi Zamiejscowemu Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie. Działania prokuratury wspierają policjanci z krakowskiego Archiwum X.