ŚwiatZabójstwo polityczne w Holandii

Zabójstwo polityczne w Holandii

Holenderski populistyczny,
antyimigracyjny polityk Pim Fortuyn został śmiertelnie postrzelony
w poniedziałek, na dziewięć dni przed wyborami parlamentarnymi, w
których miał odnieść spory sukces.
O zgonie Fortuyna oficjalnie poinformował premier Holandii Wim Kok.

Fortuyn został postrzelony o godzinie 18.00 w Hilvesum, 20 km od Amsterdamu, chwilę po tym, gdy skończył udzielać wywiadu radiowego i opuszczał budynek.

Został trafiony co najmniej sześcioma kulami - w głowę, szyję i klatkę piersiową i w wyniku odniesionych obrażeń wkrótce potem zmarł w szpitalu.

Policjant obecny na miejscu zdarzenia powiedział, że w związku ze strzelaniną została aresztowana jedna osoba, ale odmówił podania szczegółów.

Zamach na Fortuyna nastąpił na dziewięć dni przed wyborami parlamentarnymi w Holandii. Sondaże przedwyborcze dawały jego nowo utworzonemu ugrupowaniu - Partii Pima Fortuyna - co najmniej 15% głosów.

Fortuyn wstrząsnął polityką holenderską z chwilą, gdy włączył się w kampanię przed wyborami lokalnymi i parlamentarnymi.

Sondaże obiecywały jego partii Lista Pima Fortuyna ponad 25 miejsc (na 150) w najbliższych wyborach parlamentarnych, dzięki czemu miała ona szansę stać się drugą lub trzecią siłą polityczną w Holandii. Fortuyn dążył nawet do zdobycia stanowiska premiera przyszłego rządu.

O ile w przeszłości holenderscy politycy i media skłonni byli lekceważyć tego dandysa, jawnie obnoszącego się ze swym homoseksualizmem, z ogoloną głową, we włoskich garniturach na miarę, zmienili ton po jego zwycięstwie w marcu w wyborach lokalnych w Rotterdamie, drugim co do wielkości mieście Holandii.

Miesiąc wcześniej Fortuyn został wyrzucony z własnej partii "Zdolna do Życia Holandia", po tym gdy na łamach prasy wygłosił antyislamskie uwagi i wezwał do uchylenia artykułu 1 konstytucji, który zabrania dyskryminacji. Wkrótce potem w wyborach municypalnych w Rotterdamie uzyskał jedną trzecią głosów, a także założył nowe ugrupowanie o nazwie Partia Pima Fortuyna.

Fortuyn, 54-letni profesor socjologii, walczył z imigracją i brakiem bezpieczeństwa, które uczynił głównymi tematami swej kampanii.

Chciał zmniejszenia liczby imigrantów i azylantów, którzy co roku przybywają do Holandii, z obecnych 40.000 do maksymalnie 10.000.

Dla uchodźców politycznych, uciekających przed prześladowaniami, uważał za wystarczające "namiot i trochę żywności", przesłane do kraju ich pochodzenia.

Fortuyn otwarcie deklarował, a nawet manifestował swój homoseksualizm, co odróżniało go od prawicowych i skrajnie prawicowych polityków europejskich, którzy są zdecydowanie bardziej konserwatywni.

Nawet swoją orientację seksualną wykorzystywał do walki z islamem, atakując tę religię za to, że (podobnie zresztą jak kilka innych) nie akceptuje homoseksualizmu. Twierdził, że islam jest zacofaną kulturą. Pogląd ten rozwinął w swojej książce "Przeciw islamizacji naszej kultury".

W Holandii mieszka około 800.000 muzułmanów, głównie pochodzenia marokańskiego i tureckiego. Stanowią oni 5 procent całej populacji. Większość z nich mieszka w dwóch największych miastach: Amsterdamie i Rotterdamie.

Jego lekarstwo na narkomanów: narkomani z własnej woli chcą się unicestwić? Niechże władze im pomogą! Chcecie jeszcze? Małe przedawkowanie? Nie ma problemu.

Antyislamskie poglądy Fortuyna, wzywanie do wstrzymania wszelkiej imigracji i zapowiedź zdecydowanego rozprawienia się z przestępczością trafiły u wielu wyborców na podatny grunt, mimo że Holandia jest dumna ze swojego liberalizmu i tolerancji religijnej, wywodzącej się z XVI w.

W kraju, w którym dane liczbowe dowodzą, że w skali globalnej przestępczość nie wzrosła w ostatnich latach, Fortuyn wykorzystywał jednak nastrój braku bezpieczeństwa wśród obywateli, którzy czują się zagrożeni od 11 września - zauważa holenderski politolog Jean Tillie.

W Holandii, gdzie większość polityków demonstruje skromny styl życia, Pim Fortuyn zwracał na siebie uwagę luksusowym samochodem z kierowcą i osobistym krawcem o powierzchowności efeba.

Jego rezydencja w Rotterdamie, nazwana "Casa di Pietro", jest kompletnie urządzona w stylu willi rzymskiej, wypełniona dziełami sztuki, którymi lubi się przechwalać z taka samą ostentacją, jak obnosi się ze swymi poglądami politycznymi.

Urodzony w 1948 r. w katolickiej, konserwatywnej rodzinie na północnym zachodzie Holandii, Pim Fortuyn studiował socjologię na uniwersytecie w Amsterdamie, a następnie nauczał na uniwersytecie w Groningen.

W ostatnich dziesięciu latach zdobył sławę jako publicysta i komentator, publikując dziesiątki esejów, w tym m.in. "Europa bez duszy" czy "Holandia się dusi".

Jeden z jego przyjaciół Ton Kee określił go jako aroganckiego i pełnego pogardy. Innych z mety traktuje jako imbecyli - mówi.

Fortuyn cieszył się szczególnie dużym poparciem wśród młodzieży. Prawie połowa badanych w wieku 18-30 lat chciałaby zlikwidowania imigracji muzułmanów i była gotowa głosować na Fortuyna.

Nawet ci, którzy nie chcieli głosować, przyznawali, że był on w pewien sposób atrakcyjny. On jest jedynym politykiem, który przyznaje, że są problemy z wielokulturowością w holenderskim społeczeństwie i sprawił, że kwestia imigracji przestała być tabu w polityce - mówiła Judith, nauczycielka z Maastricht. Nie będą na niego głosować, bo nie sądzę, by był poważnym politykiem, ale to nie znaczy, że nie ma racji.

Analitycy uważają, że Fortuyn nie tylko zdobył poparcie tych, którzy głosują na skrajną prawicę, ale też tych, którzy są zmęczeni wielopartyjnymi rządami i obecną sceną polityczną.

Holenderska polityka jest zdominowana przez wielopartyjne koalicje i zbyt wiele kompromisów - mówił Andre Krouwel, politolog z uniwersytetu w Amsterdamie. Fortuyn jest sygnałem do przebudzenia dla holenderskich przywódców. Jest duża część elektoratu, która nie czuje się reprezentowana na szczeblu krajowym i szuka bardziej radykalnych odpowiedzi na ich problemy. (and)

holandiapolitykpostrzał
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)