Zabójstwo Beksińskiego - zarzuty jeszcze dziś?
Prawdopodobnie jeszcze w czwartek zapadnie decyzja o tym, czy zostaną postawione zarzuty trzem mężczyznom, zatrzymanym w związku z zabójstwem malarza Zdzisława Beksińskiego.
24.02.2005 | aktual.: 24.02.2005 12:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po południu mężczyźni mają zostać przesłuchani przez prokuratora - dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do śledztwa. Także w czwartek ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok Beksińskiego. Policja i prokuratura liczą, że dostarczy ona wielu dodatkowych, cennych dla śledztwa informacji.
Do zatrzymania doszło w środę późnym wieczorem. Jak wyjaśniali policjanci, przesłuchiwani mężczyźni zostali zatrzymani, ponieważ ich zeznania budziły najwięcej wątpliwości. Cały czas trwają czynności - m.in. badania kryminalistyczne, które mają odpowiedzieć na pytania, jaki był ich związek ze sprawą i czy brali oni udział w zabójstwie.
Wśród trzech zatrzymanych jest m.in. Krzysztof K., wieloletni znajomy malarza (pomagał mu w codziennym życiu, miał nawet - jak sam przyznawał - komplet kluczy do jego mieszkania). Mężczyzna informował media, że jako pierwszy znalazł zwłoki Beksińskiego. Według jego relacji, malarz zadzwonił do niego w poniedziałek ok. godz. 22, gdy jednak on próbował oddzwonić do Beksińskiego, ten już nie odpowiedział. Zaniepokojony pojechał do mieszkania malarza i znalazł jego zwłoki na balkonie. Według ustaleń policji, Beksiński został pchnięty 17 razy ostrym narzędziem, prawdopodobnie nożem.
Wątpliwości policjantów wzbudził m.in. fakt, że znajomy Beksińskiego, nie mogąc otworzyć drzwi jego mieszkania, wykonał dziurę w ścianie, by się do niego dostać - mimo że - jak sam przyznawał - miał klucze.
Do wyjaśnienia sprawy została powołana specjalna grupa policjantów z wydziału dw. z terrorem kryminalnym Komendy Stołecznej Policji.
Policja podejrzewała, że tłem zabójstwa nie była kradzież. Z mieszkania zginęły jedynie dokumenty i klucze, nie było też śladów plądrowania. Od początku brano pod uwagę udział w sprawie znajomych malarza - Beksiński był bardzo ostrożny i przypuszczano, że nie wpuściłby do mieszkania obcych.