"Zabójca z ogłoszenia" - dlaczego mordował?
To były wyjątkowo brutalne morderstwa. Na miejscu jednej ze zbrodni znaleziono pęknięty nóż, świadczący o sile i furii podczas zadawania kolejnych ciosów. Poznaliśmy szczegóły wyjątkowego śledztwa przeciw człowiekowi, którego policja nazwała "zabójcą z ogłoszenia". Jest nim 52-letni Jerzy B. Nie przyznaje się do winy. Śledczy są pewni, że planował kolejne ataki.
Do pierwszej zbrodni doszło w lutym 2013 r. W domu na warszawskiej Sadybie został zamordowany 70-letni Jerzy O., emerytowany lekarz internista. Sprawca zadał mu kilkanaście ciosów ostrym narzędziem. Do kolejnej zbrodni doszło na Imielinie. Ciało 63-letniej kobiety odkryli w domu jednorodzinnym jej bliscy.
Śledczy powiązali ze sobą obie sprawy. Ofiary zginęły w lokalach, które zamierzali wynająć.
52-letni Jerzy B., podejrzany o oba zabójstwa, został zatrzymany 11 marca 2014 r. Policjanci nie kryli, że woleliby poczekać. Podejrzewali jednak, że mężczyzna planuje kolejną zbrodnię.
- Wiedzieliśmy jednocześnie, że sprawca jest bardzo ostrożny i starannie przygotowuje się przed każdym atakiem. Wybierał miejsca, w okolicy których nie ma monitoringu i są łatwe drogi ucieczki - opowiadał w rozmowie z TVP Info jeden ze śledczych.
"Zabójca z ogłoszenia” miał się spotkać także z innymi oferującymi mieszkania i domu do wynajęcia, a gdy osoby te nie przychodziły same, rezygnował z ataku.
Jerzy B. nie przyznaje się do zarzutów. Prokuratorzy są jednak pewni. Z nieoficjalnych informacji wynika, że na miejscu jednej ze zbrodni znaleziono ślady jego DNA.
Przez ostatnich kilkanaście dni podejrzany był badany przez psychiatrów. Motywy zbrodni nie udało się ustalić. Wiadomo jedynie, że B. nie jest chory psychicznie.