Zabójca Beksińskiego przyznał się i został aresztowany
Aresztowano 19-letniego Roberta K.
podejrzanego o zabójstwo Zdzisława Beksińskiego. W czwartek
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów postawiła mu zarzut
zabójstwa malarza. Grozi mu nawet dożywocie.
Cały czas policja i prokuratura wyjaśniają, jaki był udział w zabójstwie towarzyszącego Robertowi K. 16-letniego krewnego. Podczas piątkowej konferencji prasowej w Komendzie Stołecznej Policji szef prokuratury mokotowskiej Zbigniew Żelaźnicki nie wykluczył, że zostaną mu jeszcze w piątek postawione zarzuty.
Zwolniony został natomiast trzeci z zatrzymanych w związku z zabójstwem Beksińskiego, jego wieloletni znajomy i ojciec Roberta K. - Krzysztof K. Ustaliśmy, że brak jest na tym etapie postępowania podstaw, aby łączyć tę trzecią osobę ze sprawcami lub sprawcą tego czynu - poinformował Żelaźnicki.
Powiedział też, że Robert K. przyznał się do zarzucanych mu czynów. W czasie przesłuchania wyjaśniał, że poszedł do Beksińskiego (którego bardzo dobrze znał) pożyczyć pieniądze. Sam pomysł pożyczki zrodził się w dniu zabójstwa.
Z wyjaśnień Roberta K. i 16-latka wynika też, że nie planowali zabójstwa ale - jak zaznaczył Żelaźnicki - w sytuacji gdyby nie udało się pożyczyć pieniędzy, byli na nie przygotowani. Świadczy o tym choćby to, że mieli przy sobie narzędzie zbrodni - mały nóż.
Ostatecznie sprawcy zabrali z mieszkania malarza dwa aparaty fotograficzne. Jakie to były aparaty, jakiej były wartości - w tej chwili sprawdzamy - powiedział prokurator.
Robert K., jest uczniem szkoły średniej. Zaraz po zabójstwie wyjechał z Warszawy. Policja zatrzymała go w Piszu na Mazurach.
Beksiński został zabity w poniedziałek późnym wieczorem. Według ustaleń prokuratury i policji, zabójcę sam wpuścił do mieszkania. Został 15 razy pchnięty nożem, a następnie jego zwłoki przeciągnięto na balkon.
Trzej mężczyźni zostali zatrzymani w środę późnym wieczorem, m.in. dlatego, że w ich wcześniejszych zeznaniach było wiele niejasności.
Krzysztof K. był wieloletnim znajomym malarza (pomagał mu, miał nawet - jak sam przyznawał - komplet kluczy do jego mieszkania). To właśnie on informował media, że jako pierwszy znalazł zwłoki Beksińskiego. Według jego relacji, malarz zadzwonił do niego w poniedziałek ok. godz. 22, gdy próbował oddzwonić do Beksińskiego, ten już nie odpowiedział. Zaniepokojony pojechał do mieszkania malarza i znalazł jego zwłoki na balkonie.
Wątpliwości policjantów wzbudził m.in. fakt, że znajomy Beksińskiego, nie mogąc otworzyć drzwi jego mieszkania, zrobił dziurę w ścianie, by się do niego dostać, mimo że - jak sam przyznawał - miał klucze.
Do wyjaśnienia sprawy została powołana specjalna grupa policjantów z wydziału do walki z terrorem kryminalnym Komendy Stołecznej Policji. Szef policji Ryszard Siewierski poinformował w piątek, że zamierza wyróżnić policjantów, którzy prowadzili śledztwo w tej sprawie.