Ukrainiec skatowany na wsi. Zabili z irracjonalnych pobudek?
Na jaw wychodzą kolejne, wstrząsające szczegóły na temat zabójstwa Ukraińca, który pracował w jednym z gospodarstw we wsi Rokiciny niedaleko Lęborka. Zanim dokonał żywota, cierpiał w męczarniach. Wiemy też, dlaczego śledczy od początku uważali motyw zbrodni za "irracjonalny".
Sam zarys tej sprawy wydawał się błahy - 11 maja rolnik Adam C. upił się w gospodarstwie razem ze swoimi pracownikami: Polakiem Sebastianem W. i Ukraińcem Mykolą S., który pomagał tam przy obowiązkach od paru miesięcy. W wyniku dużej ilości wypitej whisky doszło do sporu, który zakończył się tragedią.
Tajemnicą pozostawało jednak, jak zginął Ukrainiec, o co konkretnie mężczyźni się pokłócili i czy rzeczywiście doznał tak poważnych obrażeń, o jakich wspomniały pierwsze doniesienia medialne. Wskazywały one na rany na ciele zadane siekierą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do szczegółów dotyczących tego morderstwa dotarli kilka dni temu dziennikarze "Głosu Pomorza". Z ich publikacji wynika, że kłótnia zaczęła się od tego, że właściciel gospodarstwa zarzucił Mykoli kradzież. Po awanturze zaczął go jednak jeszcze dodatkowo oskarżać o... szpiegostwo. I to miały być powody, przez które dwaj Polacy wpadli na pomysł, by torturować obcokrajowca. Chcieli w ten sposób zmusić go, by się przyznał do kradzieży i że wywiad wysłał go, żeby zinfiltrował gospodarstwo z bydłem na Pomorzu.
Według ustaleń "Głosu Pomorza", mężczyźni chcieli powiesić Mykolę na linie za nogi, a gdy im nie szło, pobili go młotkiem, oblali benzyną i podpalili. Gdy konał w płomieniach, mieli go jeszcze oblewać olejem.
Przyczyna zgonu nie jest jeszcze znana
Przypomnijmy, że w maju, po zbrodni, Prokurator Rejonowy w Lęborku Patryk Wegner mówił Wirtualnej Polsce, nie zdradzając szczegółów: - Podejrzany wskazał motyw tego zabójstwa, ale w naszej ocenie jest on tak irracjonalny i oderwany od rzeczywistości, że dalej prowadzimy w tym zakresie czynności.
Prokurator nie chce na razie odnosić się do ustaleń gazety. Jak mówi, jest za wcześnie, by przesądzać o szczegółach zbrodni, w tym również o motywie. Co więcej, po pięciu miesiącach nie ma jeszcze nawet pewności, jaka była bezpośrednia przyczyna zgonu.
- Podejrzani na pewno spożywali alkohol, ale gdy zostali zatrzymani, byli już trzeźwi. Nie mogę natomiast wskazać, czy i jakie stężenie alkoholu wykryto u ofiary, ani wskazać bezpośredniej przyczyny jej śmierci, ponieważ nie mamy jeszcze końcowego protokołu z sekcji zwłok - komentuje prokurator Wegner.
Z naszych informacji wynika, że Mykola S. był bardzo długo torturowany przed śmiercią i śledczy nie mieli wątpliwości, by zarzucić podejrzanym zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, które jest surowiej karane niż "zwykłe" zabójstwo.
Zatrudniony w gospodarstwie Sebastian W. trafi na obserwację psychiatryczną, która rozpocznie się dopiero pod koniec listopada (przez brak wcześniejszych terminów), ponieważ śledczy mają wątpliwości, czy jest poczytalny. Wzbudził je już sam fakt, że wierzył w rzekome szpiegostwo Ukraińca i dopuścił się okrucieństwa, o którym pomorscy śledczy mówią, że bardzo rzadko spotykają się z tak drastycznymi sprawami. Ich zdaniem "nikt normalny by się czegoś takiego nie dopuścił".
Okrutne morderstwo w okolicy Lęborka
Do morderstwa doszło w nocy z 11 na 12 maja w miejscowości Rokiciny. To niewielka wieś leżąca pomiędzy Bytowem a Lęborkiem.
Najpierw zjawili się tam strażacy, ponieważ około godz. 5. nad ranem zostali wezwani do pożaru jednego z największych i najbogatszych gospodarstw rolnych w tamtych stronach. Kiedy ugasili ogień, odnaleźli ciało mężczyzny. Miało poważne obrażenia, więc szybko zrozumieli, że nie jest to ofiara pożaru.
Wezwani na miejsce śledczy potwierdzili te podejrzenia. Ich zdaniem ktoś zamordował zatrudnionego w gospodarstwie 48-letniego Ukraińca i podłożył ogień, by zatuszować zbrodnię.
"Jeszcze tego samego dnia zatrzymano w sprawie zabójstwa trzy osoby. Dwóch mężczyzn, 37- i 34-latek usłyszeli zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. (...) 35-letnia kobieta usłyszała zarzuty nieudzielenia pomocy osobie będącej w niebezpieczeństwie utraty życia lub zdrowia oraz zarzut zacierania śladów przestępstwa" - relacjonowali policjanci w komunikacie na temat tej zbrodni.
Jak dziś wiadomo, żona Adama C. miała zniszczyć dysk z zapisem nagrania, na którym został utrwalony mord. Kobieta przyznała się do tego, ale nie do nieudzielenia pomocy. Wyszła na wolność za poręczeniem majątkowym w wysokości 100 tys. zł.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski