Ciągnęli go kilkaset metrów. Skończyło się tragicznie
Pobili 35-latka, bo ich zamiarem było wymierzenie mu "sprawiedliwości" w związku z wcześniejszymi zatargami. Twierdzą, że nie mieli zamiaru zabić; torturowali, bo chcieli nastraszyć – wynika z wyjaśnień oskarżonych o zabójstwo, które złożyli we wtorek w kaliskim sądzie.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Kaliszu ruszył proces trzech mężczyzn z gminy Nowe Skalmierzyce (Wielkopolskie), oskarżonych o dokonanie zabójstwa. Na ławie oskarżonych zasiedli koledzy - 33, 35 i 38-letni mężczyźni, bez stałej pracy, z wykształceniem zawodowym i utrzymujący się z prac dorywczych.
Po drugiej stronie sali sądowej stanęli matka, siostra i brat 35-latka, który zmarł w wyniku pobicia.
Prokurator Tomasz Łakomy z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. zarzucił mężczyznom, że wspólnie i w porozumieniu pobili pokrzywdzonego, narażając go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.
Spowodowali ciężki uszczerbek na zdrowiu w ten sposób, że uderzali go drewnianymi pałkami, pięściami po głowie i całym ciele, a następnie w celu szczególnego udręczenia pozbawili go wolności - powiedział prokurator.
Oskarżeni przyznali się tylko do pobicia pokrzywdzonego Leszka M.
Z wyjaśnień złożonych przed sądem przez Łukasza D., Rafała K. i Marcina S. wynika, że wszyscy znali się od wielu lat, ponieważ mieszkali niedaleko siebie.
Spór o kobietę?
Między jednym z oskarżonych a pokrzywdzonym trwał od wielu lat konflikt, którego powodem była żona zmarłego. Wcześniej kobieta była w związku z oskarżonym D., z którym ma też dziecko. Spór między mężczyznami dotyczył sposobu wychowania chłopca i kontaktów z kobietą, kiedy pokrzywdzony wyjeżdżał do pracy w Holandii.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ
W listopadzie ubiegłego roku pokrzywdzony napadł z kijem bejsbolowym na oskarżonego i dotkliwie go pobił. - Miałem założonych 11 szwów - przyznał w sądzie Łukasz D. Od tego czasu - jak dodał - miał w mieszkaniu naszykowane dwie nogi od stołu w celu obrony. - Bałem się, że znowu wróci i mnie pobije - powiedział. Dodał, że pokrzywdzony straszył go i groził mu, że go zabije.
11 grudnia po godzinie 20 do mieszkania - wtedy pokrzywdzonego, a dzisiaj oskarżonego - przyszedł kuzyn Marcin S. Każdy z nich miał podczas wspólnego spotkania wypić po litrze wódki. Po jakimś czasie do towarzystwa dołączył trzeci z oskarżonych - Rafał K. Mężczyźni doszli do wniosku, że pokrzywdzonemu należy się nauczka. - Pojechaliśmy po niego do mieszkania, gdzie mógł wtedy przebywać. Wzięliśmy ze sobą nogi od stołu - wyjaśnili.
Związali go linką holowniczą
Po dojeździe na miejsce wtargnęli do mieszkania i pobili pokrzywdzonego. Zabrali go do samochodu i wywieźli na drogę polną. Tam linką holowniczą skrępowali mu nogi i przyczepili do samochodu. Na dworze było 0 stopni Celsjusza, ziemia była zmarznięta.
- Przejechałem ok. 900 metrów. Trzy razy zatrzymywaliśmy się, podczas postoju okładaliśmy go pięściami i nogami - powiedział jeden z oskarżonych. Inny dodał, że "podczas jednego z przystanków dał pokrzywdzonemu zapalić papierosa, ale był tak zmarznięty i zalany krwią, że papieros wypadł mu z ust".
Cała sytuacja miała przerazić oskarżonego Rafała K. Zaprotestował i powiedział, że ma dość i nie chce w tym uczestniczyć. Po jego deklaracji rannego wrzucono do bagażnika i zawieziono do jego kolegi, kładąc ciało mężczyzny na schodach przed mieszkaniem. - On żył, mówił, żeby go zostawić, bo bolą go żebra - powiedzieli oskarżeni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ofiara miała szereg obrażeń
Jak ustalił sąd, pokrzywdzony prosił oprawców, żeby przestali go bić oraz ich przepraszał.
Pokrzywdzony - jak powiedział prokurator - doznał ran tłuczonych głowy, obustronnego złamania żuchwy i oczodołu, a jego całe ciało było pokryte siniakami.
- Zmarł w wyniku urazu głowy i zachłyśnięcia się krwią - przekazał prokurator Tomasz Łakomy.
Dodał, że oskarżeni działali ze szczególnym udręczeniem pokrzywdzonego.
W sądzie mężczyźni przeprosili rodzinę zmarłego i prosili o wybaczenie. Na czwartek sąd zaplanował przesłuchanie świadków.