Zabił psa na ulicy, bo nie chciał go oddać
Pijany pabianiczanin na oczach przechodniów jedną ręką podniósł psa na smyczy, a drugą zadał mu kilka ciosów nożem kuchennym. Martwe zwierzę rzucił pod płot i zgłosił się na policję. - Nie pamiętamy u nas tak bestialskiego czynu na zwierzęciu - przyznają wstrząśnięci policjanci.
Do zdarzenia doszło na ul. Żeromskiego w pobliżu Komendy Powiatowej Policji w Pabianicach. 60-letni Janusz J. wyszedł na spacer z kundelkiem na smyczy. Po zabiciu psa, z nożem ociekającym krwią, zgłosił się do oficera dyżurnego KMP i opowiedział, co zrobił. Policjanci nie uwierzyli. Wybiegli z komendy. Między chodnikiem a płotem znaleźli martwego psa.
Janusz J. został zatrzymany. Miał ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Po wytrzeźwieniu został przesłuchany. Okazało się, że mieszka w kamienicy w centrum miasta. Pies należał do jego konkubiny, która zmarła prawie dwa lata temu. Janusz J. przygarnął czworonoga, który jednak coraz bardziej zaczął mu wadzić. A to zostawił sierść na fotelu, a to coś pogryzł.
- 60-latek stwierdził, że nie miał sumienia oddać psa do schroniska dla zwierząt i dlatego postanowił go zabić - mówi młodszy aspirant Joanna Szczęsna, rzecznik KPP w Pabianicach. - Za ten bestialski czyn grozi mu do dwóch lat więzienia. Wcześniej nie był notowany w naszych kartotekach. (kab)
Wiesław Pierzchała