Zabił 7-miesięcznego syna. Oskarżony zabrał głos
Kończy się proces Roberta P., oskarżonego o zabójstwo 7-miesięcznego syna. - Tego wieczoru wypiłem, żeby zapomnieć o wszystkich problemach (…). Wolałbym ja leżeć w grobie zamiast mojego własnego syna - powiedział w sądzie. Przekonywał, że nie chciał skrzywdzić dziecka. Wyrok zostanie ogłoszony 13 października.
Do tragedii doszło 7 marca ubiegłego roku w Świebodzinie. Babcia chłopca wezwała pomoc, dzwoniąc na numer alarmowy 112. Niestety, kiedy na miejsce przyjechały służby dziecko już nie żyło. W chwili zdarzenia matka dzieci - Alicja S. - była zatrzymana przez policję za kradzież. Robert P. był sam z siedmiomiesięcznym Wojtusiem i dwuletnią Różą. Spał z nimi w jednym łóżku.
W środę sad wysłuchał mów końcowych w procesie Roberta P, który wcześniej przyznał się do zabójstwa.
- Ta sprawa nie jest o jednym czynie, a o systematycznej przemocy, która trwała dwa lata. Jest o kobiecie, której nikt nie zdążył i nie chciał pomóc, bo przecież zachowywała się niegodnie. O dzieciach, które żyły w domu, gdzie awantura była codziennością, ale były za małe, żeby powiedzieć dorosłym, co je spotyka. I o niemowlęciu, które nie dożyło ranka - mówiła prokurator Ewa Antonowicz.
Zobacz też: Motyka o "patoposłach". "To nie tylko alkohol"
Według niej ojciec małego Wojtusia był uzależniony od substancji psychoaktywnych. W ocenie śledczych, niepokojące sygnały płynące z tej rodziny zignorowała zarówno rodzina i sąsiedzi, jak i instytucje państwowe.
- To nie był pojedynczy cios. To były kolejne uderzenia w głowę kilkumiesięcznego dziecka, a każde z nich to decyzja: nie obchodzi mnie, co się stanie. I dlatego tu, przed sądem, musimy jasno powiedzieć, że Robert P. godził się na to, że z kolejnym uderzeniem pięści, bezpośrednio w główkę swojego dziecka, może je zabić - podkreśliła Antonowicz.
Przypomniała, że zgodnie z opinię biegłego, Robert P. jest poczytalny.
Zabił niemowlę. "Nie zamierzałem skrzywdzić Wojtka"
Z oceną prokurator częściowo nie zgodził się obrońca oskarżonego.
- To była rodzina, która miała stały kontakt z pracownikami socjalnymi i policjantami. Rozumiem, że pani prokurator tych ocen nie podziela, które w ramach zeznań zostały przekazane. Trzeba jednak też powiedzieć, że to, co na bieżąco twierdziła Alicja S., w ogóle nie potwierdzało faktu, że mamy do czynienia ze znęcaniem. Zgodzę się jednak z panią prokurator, że sytuacja, w której małoletnie dzieci słuchają krzyków i kłótni, jest bulwersująca - mówił Sylwester Babicz.
Podkreślił, że Robert P., w odróżnieniu od jego żony, nie był wcześniej karany. Adwokat przypomniał też, że oskarżony jest oskarżany o zabójstwo "z zamiarem ewentualnym", co oznacza, że pozbawienie dziecka życia nie było jego celem.
Głos zabrał również sam oskarżony. W swoim wystąpieniu próbował zrzucić część winy na partnerkę.
- Żałuję tego, co się stało. Ale nie padło to, że partnerka często wybywała na całe noce. Nie padło to, że miałem dwie roboty jednocześnie. Wróciłem z drugiej pracy, a ona nawet nie wiedziała, gdzie ma córkę. Tak się napiła, że nie pamiętała, gdzie jest Róża, a ona była u jej siostry. Nie padło to, że kilka razy by nam chatę spaliła, bo pijana z dzieckiem w domu zasnęła. To było całe życie, ciągle w nerwówce - wymieniał.
Według niego Alicja S. nadużywała alkoholu i substancji psychoaktywnych oraz uprawiała hazard. Wspomniał też dzień, w którym doszło do zabójstwa.
- Tamtego dnia cieszyłem się, że zostałem sam z dziećmi. Pierwszy raz widziałem, jak się Wojtek cieszy, że go na rękach trzymam, bo nie byłem nerwowy za dnia. Róża tak samo, biegała dookoła, cały czas się bawiła (…). Cały czas płakała, gdy mnie traciła z oczu. Tamtej nocy nie zamierzałem skrzywdzić Wojtka. Tego wieczoru wypiłem, żeby zapomnieć o wszystkich problemach, o tym, że kolejny raz partnerka coś odwaliła, a ja muszę zostać sam z dziećmi i jednocześnie pracę ciągnąć. A miałem już serdecznie dosyć zrywania się i noszenia telefonu wiecznie przy sobie, bo nie wiadomo, co się odwali - mówił Robert P.
- Czasu nie cofnę, choć bardzo bym chciał. Wolałbym ja leżeć w grobie zamiast mojego własnego syna. I mam nadzieję, że kuratorium będzie miało teraz większe pole manewru, żeby dzieci zabierać z takich rodzin - zakończył.
Wyrok zostanie ogłoszony 13 października.
Przeczytaj też:
Źródło: TVN24