PolskaZabawy płonącą benzyną skończyły się w szpitalu

Zabawy płonącą benzyną skończyły się w szpitalu

Z poparzeniami twarzy, ręki, klatki
piersiowej i nóg trafił do Centrum Leczenia Oparzeń w
Siemianowicach Śląskich 10-letni Damian z Dąbrowy Górniczej.
Chłopiec wraz z kolegami bawił się benzyną.

04.08.2004 | aktual.: 04.08.2004 11:52

Życiu chłopca nie grozi niebezpieczeństwo. Ma poparzenia drugiego stopnia. Czeka go długotrwałe leczenie.

W obawie przed gniewem rodziców dzieci mówiły początkowo, że Damian został podpalony.

We wtorek późnym popołudniem na policję zgłosił się ojciec Damiana. Jak mówił, dwaj mężczyźni mieli oblać bawiącego się przed domem chłopca łatwopalną substancją i podpalić. Na miejsce pojechali policjanci z psem tropiącym. Obejrzeli nadpalone ubranie Damiana i przesłuchali dzieci w obecności psychologa.

Szybko ustalono, że poparzenia chłopca nie są wynikiem podpalenia, tylko niebezpiecznej zabawy. Dzieci przelały do plastikowej butelki benzynę z zaparkowanego na podwórku trabanta. Ubranie Damiana zapaliło się w chwili, gdy uczestnicy zabawy rozlewali i podpalali paliwo. Potem ze strachu wymyślili historię o podpaleniu.

To przykład sytuacji, kiedy brak właściwego nadzoru nad dziećmi powoduje tragiczne skutki. Apelujemy do rodziców, aby w czasie wakacji zwracali szczególną uwagę na to, jak ich pociechy spędzają wolny czas - powiedział kom. Piotr Bieniak z zespołu prasowego śląskiej policji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)