Za utratę dofinansowania PiS może winić wyłącznie siebie [OPINIA]

Państwowa Komisja Wyborcza zdecydowała w poniedziałek o odrzuceniu sprawozdania finansowego PiS za rok 2023. Utrata subwencji to potężny cios dla każdej partii, bez tych pieniędzy PiS o wiele trudniej będzie prowadzić normalną działalność polityczną, finansować partyjne struktury i kolejne kampanie wyborcze – pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Dominski/REPORTER
Jakub Majmurek

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Ta decyzja oznacza, że partia najpewniej utraci całe 74 miliony złotych subwencji z budżetu państwa, przysługujące jej na okres obecnej kadencji Sejmu, do 2027 roku.

Teoretycznie PiS może odwołać się od decyzji PKW do Sądu Najwyższego. Problem w tym, że zgodnie z przepisami decyzję miała wydać obsadzona wyłącznie przez neosędziów Izba Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnych. Mogą więc powstać poważne wątpliwości, czy Izba spełnia standardy niezależnego sądu i co organy państwa ostatecznie decydujące o wypłacie dotacji – a więc konkretnie minister finansów – mają zrobić z jej postanowieniem.

PiS tymczasem oburza się na sam termin "neosędziowie", nie przyjmuje do wiadomości, by z izbami Sądu Najwyższego powołanymi z rekomendacji wybranej przez polityków neo-Krajowej Rady Sądownictwa, coś mogło być nie tak. Wokół decyzji PKW i jej dalszego prawnego biegu czeka nas więc pewnie bardzo ostry polityczny spór.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bycie główną partią opozycji nie stawia ponad prawem

PiS będzie się w nim starał przedstawić jako ofiara "koalicji 13.12.", dążącej, jak przekonuje partia Kaczyńskiego, do zniszczenia bezprawnymi środkami głównej partii opozycyjnej. "Decyzja politycznych nominatów w PKW […] pokazuje, że planem rządzących jest eliminowanie jedynej realnej opozycji w Polsce. […] Przedmiotowe decyzje zmierzają do wprowadzenia systemu autokratycznego w Polsce, sterowanego osobiście przez Tuska. Nie ma to nic wspólnego z demokracją i pluralizmem politycznym" – napisał zaraz po ogłoszeniu przez PKW decyzji na swoim koncie na portalu X rzecznik PiS Rafał Bochenek.

Wtórowali mu partyjni koledzy. Wymieniany ciągle jako jeden z kandydatów na kandydata PiS w wyborach prezydenckich europoseł i niedoszły prezydent Warszawy Tobiasz Bocheński decyzję PKW nazwał "nikczemną", zarzucając obecnej władzy "autorytarną żądzę niszczenia opozycji". Były rzecznik rządu Mateusza Morawieckiego Piotr Müller stwierdził z kolei, że decyzja PKW to "pozbawienie opozycji demokratycznych narzędzi kontroli władzy".

Abstrahując na chwilę od tego, czy PiS faktycznie jest opozycją demokratyczną, czy autorytarno-populistyczną, trzeba zgodzić się z europosłem Müllerem, że dla dobrego działania demokracji liberalnej konieczne jest nie tylko to, by opozycja mogła działać legalnie, ale także to, by do swojego działania posiadała realnie narzędzia. We współczesnej polityce jednym z podstawowych narzędzi działania politycznego są zaś – czy się nam to podoba, czy nie – pieniądze.

W Polsce ćwierć wieku temu podjęliśmy słuszną decyzję, by finansować działanie partii politycznych z budżetu państwa. W ten sposób partie nie siedzą w kieszeni najbogatszych darczyńców, są w mniejszym stopniu podatne na lobbing i korupcję niż tam, gdzie brakuje podobnych rozwiązań. W takim systemie kluczowe jest jednak, by zarówno partie rządzące, jak i opozycyjne miały równy, oparty na przejrzystych regułach, dostęp do publicznych środków.

Nie oznacza to jednak, że partia, która stanowi w danym momencie główną siłę opozycji, ma mieć dostęp do środków publicznych bez względu na to, czy przestrzega obowiązujące wszystkie partie reguły, czy nie. W interesie publicznym jest zarówno to, by opozycja miała materialne narzędzia do swojej działalności i kontroli władzy, jak i to, by wszystkie partie działały w ramach prawa i reguł oraz ponosiły konsekwencje za ich ewentualnie złamanie.

PiS sam jest sobie winny

Cała sytuacja, w jakiej obecnie znalazł się PiS – potencjalnie naprawdę dramatyczna dla partii – wzięła się stąd, że w 2023 roku formacja ta uznała, że nie obowiązują ją już żadne reguły, jeśli chodzi o prowadzenie i finansowanie kampanii. PiS nie wystarczało to, że faktycznie "sprywatyzował" sobie TVP, Polskie Radio i media kupione przez Orlen, zmieniając je w swoje tuby propagandowe - do kampanii wyborczej zaangażował dodatkowo publiczne środki, które w żadnym wypadku nie powinny jej służyć.

PKW dokładnie zidentyfikowała takie mechanizmy i obliczyła ich rynkową wartość. Chodzi między o mające rzekomo promować obronność pikniki organizowane przez Ministerstwo Obrony Narodowej, na których Jarosław Kaczyński agitował na rzecz swojej partii; spot ministra Ziobry faktycznie prowadzący kampanię tego polityka; wreszcie o działania pracowników Rządowego Centrum Legislacji, którzy zamiast wykonywać swoje obowiązki, tak naprawdę, jak uznała PKW, pracowali przy kampanii sejmowej szefa RCL, Krzysztofa Szczuckiego. W sumie kampania PiS w wyborach parlamentarnych w zeszłym roku odniosła, wedle szacunków Komisji, w ten sposób nielegalną finansową korzyść wartości 3,5 miliona złotych.

Na tej podstawie pod koniec sierpnia PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe z zeszłorocznej kampanii PiS, pomniejszając zgodnie z przepisami przysługującą partii dotację – zwrot za kampanię. Było w zasadzie oczywiste, że w sytuacji gdy odrzucone było sprawozdanie partii z kampanii parlamentarnej – stanowiącej jej najważniejszą aktywność w roku wyborczym – to konieczne będzie też odrzucenie jej sprawozdania finansowego za cały rok. A to skutkuje utratą subwencji na działalność partyjną.

Naprawdę, PiS może za to mieć pretensje wyłącznie do siebie. Różne partie, od Razem do PSL traciły już dofinansowanie i jakoś musiały radzić sobie w tej sytuacji. Najczęściej były w ten sposób karane za w sumie drobne błędy księgowe. Gdyby PiS nie zostało ukarane za jawne, złośliwe, celowe łamanie reguł wyborczej konkurencji, to podważyłoby to w oczach dużej części opinii publicznej sens istnienia PKW.

To partia Kaczyńskiego wpakowała nas w ten chaos

PiS atakując PKW, przedstawia jej członków jako "partyjnych nominatów", działających na zlecenie "reżimu 13.12.". Faktycznie, w Komisji większość posiadają dziś osoby wskazane przez obecną większość w Sejmie. Co może rodzić naturalne pytanie o to, na ile PKW, odbierając dotację największej partii opozycyjnej, działa niezależnie, czy nie kieruje się interesem rządzących sił.

Problem w tym, że zmiany, które umożliwiły wyłonienie takiego, a nie innego składu PKW, wprowadził nie kto inny jak PiS. Do 2018 roku w PKW zasiadali wyłącznie sędziowie, wskazani przez Najwyższy Sąd Administracyjny, Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy. PiS w swojej nowelizacji kodeksu wyborczego z 2018 roku zmienił reguły: w jej wyniku oprócz jednego sędziego wskazanego przez prezesa TK i jednego wskazanego przez prezesa NSA, w Komisji zasiadać miało siedem osób "posiadających kompetencje do zajmowania stanowiska sędziego", ale niekoniecznie będących sędziami, wskazanych przez Sejm.

PiS albo był wtedy tak zaślepiony własną kampanią hejtu wymierzoną w sędziów, albo tak przekonany, że nigdy nie odda władzy, że nie przewidział, że ta zmiana może się kiedyś dla niego okazać niekorzystna. Jednocześnie skala nadużyć ze strony PiS była w 2023 roku tak wielka, że także PKW złożona wyłącznie z sędziów jakoś musiałaby na nie zareagować.

Zanim PiS rękami ziobrystów zabrał się za "reformę" sądownictwa, partie ukarane obcięciem dofinansowania przez PKW miały jasną drogę odwoławczą: mogły poskarżyć się do Sądu Najwyższego. Jego legitymacja i wyroki były uznawane przez wszystkich uczestników politycznej gry.

PiS obsadzając to ciało izbę neosędziami i tworząc w nim izby niespełniające kryteriów niezawisłego sądu, doprowadził do konstytucyjnego kryzysu wewnątrz tej instytucji, nieznanego w całej historii III RP. Ten kryzys można by rozwiązać, gdyby tylko wywodzący się z obozu PiS prezydent przyznał, że przygotowane przez jego urząd ustawy o Sądzie Najwyższym i KRS były fundamentalnie błędne i zaczął współpracować z rządem w celu naprawy wywołanej przez nie sytuacji.

Teraz chaos sprowadzony na polski wymiar sprawiedliwości przez działania Ziobry i jego ludzi, wspierającej ich sejmowej większości z lat 2015-19 i prezydenta Dudy uderza w PiS, blokując partii jasną i uznawaną przez wszystkich ścieżkę odwołania od decyzji PKW. Znów, partia może za to podziękować wyłącznie sobie.

Pułapka totalnej opozycji

Można się spodziewać, że w tej sytuacji PiS jeszcze bardziej będzie radykalizować swój przekaz, nie tylko opowiadając o "prześladowaniu opozycji", "bodnarowcach" i rzekomym stanie próżni prawnej w Polsce, ale też podważając uczciwość przyszłorocznych wyborów prezydenckich – przynajmniej, jeśli je przegra.

Już teraz politycy PiS przekonują, że celem decyzji PKW jest uniemożliwienie zwycięstwa kandydata partii w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. "Jedynym celem odebrania nam subwencji jest chęć zwiększenia swoich szans w wyborach prezydenckich. Wszyscy odpowiedzialni za to bezprawie poniosą konsekwencje" – napisał na portalu X wymieniany nawet jako możliwy następca prezesa Kaczyńskiego Mariusz Błaszczak.

Jeśli PiS przegra za rok, to partia najpewniej zintegruje się wokół głęboko toksycznego politycznego mitu wyborów "ukradzionych" przez PKW. Im bardziej będzie budować na nim swoją tożsamość, tym bardziej stanie się niewybieralna. Jednocześnie radykalizm totalnej, antysystemowej opozycji PiS będzie działać destrukcyjnie na całą polską politykę. Polski system polityczny potrzebuje dziś sensownej, merytorycznej, akceptującej reguły gry opozycji. W interesie także nie-pisowskiej części społeczeństwa jest to, by PiS przekształcił się kiedyś w taką partię – choć dziś wydaje się to zupełnie abstrakcyjnym scenariuszem. Zanim to się nie stanie, instytucje takie jak PKW nie mogą jednak ulegać szantażowi Nowogrodzkiej: nie rozliczajcie nas za to, co robiliśmy w okresie 2015-23, bo jeszcze bardziej się zradykalizujemy.

Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (207)