Za ten "wyskok" spotkała go kara śmierci

To, co wydarzyło się w 1975 roku na fregacie "Storożewoj", we flocie Związku Radzieckiego było nie do pomyślenia.

Za ten "wyskok" spotkała go kara śmierci
Źródło zdjęć: © Polska Zbrojna

22.02.2011 | aktual.: 22.02.2011 20:11

Walery Michajłowicz Sablin pochodził z rodziny o bogatych tradycjach morskich. Jego pradziadek zginął na storpedowanym w 1914 roku krążowniku „Pałłada”. Dziadek był bosmanem w Kronsztadzie, a ojciec w czasie II wojny światowej służył we Flocie Północnej.

Nic zatem dziwnego, że Walery wstąpił do Szkoły Morskiej imienia Frunzego, po której ukończeniu w 1960 roku objął pierwsze stanowisko służbowe jako dowódca działu artyleryjskiego na okręcie Floty Czarnomorskiej. Już wtedy widział, jak bardzo teoria systemu rozmija się z praktyką, i napisał o tym w liście do I sekretarza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Nikity Chruszczowa. Na szczęście dla autora, pismo nie wywołało w okresie odwilży żadnych reperkusji.

Sablin był prawdziwym synem rewolucji październikowej. To historyczne wydarzenie ukształtowało jego spojrzenie na świat. Jak stwierdził jego brat Borys, Walery wychowany wśród wojenno-morskich tradycji nie umiał kłamać i nienawidził dwulicowości. Podobno już w czasie studiów udowadniał, że nie tylko wierzył w ideały komunizmu, lecz pragnął także żyć z nimi w zgodzie.

W 1964 roku odsunięto od władzy Chruszczowa, a jego następcą został Leonid Breżniew. Sablin nie był entuzjastycznie nastawiony do nowych rządzących. Uważał wręcz, że kremlowski reżim starców nigdy nie doprowadzi do rozkwitu kraju w zgodzie z ideałami, w które wierzył. Podjął wtedy studia na elitarnej Wojskowej Akademii Politycznej imienia Lenina. Z wielką determinacją zgłębiał dzieła klasyków marksizmu. Jednocześnie, widząc wokół rozdawnictwo przywilejów, nierówność i korupcję, coraz bardziej odczuwał potrzebę zmian.

Kurs: Leningrad!

Po ukończeniu w 1973 roku studiów politycznych Sablin został skierowany do służby na jednej z nowocześniejszych jednostek Floty Bałtyckiej, fregacie "Storożewoj", jako zastępca dowódcy okrętu do spraw politycznych. W pracy polityczno-wychowawczej nie korzystał z oficjalnych partyjnych tekstów, lecz skupił się na zagadnieniach rewolucji październikowej i ideach Lenina. Nawet jego wrogowie musieli przyznać, że był dobrze wykształcony i oczytany.

"Storożewoj", jak wiele innych okrętów, wszedł 7 listopada 1975 roku do portu ryskiego dla uświetnienia obchodów 58. rocznicy wybuchu rewolucji październikowej. Komandor podporucznik Sablin postanowił wykorzystać tę symboliczną datę. Następnego dnia wraz z pomocnikami przejął dowodzenie fregatą. Zwabił i zamknął w kabinie hydroakustyków dowódcę okrętu. Następnie wśród zebranych oficerów i chorążych przeprowadził swoiste referendum. O godzinie 3.30 w nocy podniesiono kotwicę i fregata opuściła port.

W ostatniej chwili jednemu z podoficerów udało się wyskoczyć za burtę, dopłynąć do zacumowanego okrętu podwodnego i powiadomić jego dowódcę o zaistniałej sytuacji. Fregata była już jednak w drodze do Cieśniny Irbeńskiej, wyjścia z Zatoki Ryskiej. Sablin zamierzał skierować okręt do Leningradu, zacumować na Newie obok krążownika "Aurora" i wygłosić w telewizji apel do narodu. Już w rejonie cieśniny "Storożewoj" został jednak dostrzeżony przez samoloty 668 Pułku Bombowego, wysłane w wielkim pośpiechu z lotniska Tukums na Łotwie. Sablin odmawiał zatrzymania okrętu. Samoloty zrzuciły więc bomby sygnalizacyjne oraz kilka bojowych i przy okazji pomyłkowo trafiły jeden ze ścigających fregatę okrętów KGB.

W tym samym czasie został uwolniony dowódca jednostki, który strzałem z pistoletu zranił Sablina w nogi i odzyskał kontrolę nad "Storożewojem". Bunt został zdławiony, a ścigające okręty dokonały abordażu fregaty, która znajdowała się wówczas już tylko 50 mil morskich od Gotlandii. Bez rozgłosu wróciła do portu i zajęła swoje miejsce w szyku. Cała załoga została aresztowana, a KGB natychmiast rozpoczęło śledztwo. Osoby biorące udział w zatrzymaniu fregaty zmuszono do milczenia.

Przybyły na pokład okrętu dowódca marynarki wojennej admirał Siergiej Gorszkow nie był w stanie zrozumieć, jak mogło dojść do takiej niesubordynacji. To przecież było nie do pomyślenia w socjalistycznym raju. W Rydze natychmiast rozeszła się wieść o nowym "Potiomkinie". W tej sytuacji władze, przerażone możliwością pojawienia się rewolucyjnych nastrojów, ogłosiły, że celem buntowników była ucieczka na Zachód. W rzeczywistości, aby dotrzeć do Leningradu, fregata musiała obejść wyspy Hiuma i Sarema, co sprawiało, że początkowo rzeczywiście kierowała się w stronę Szwecji.

Najwyższy wymiar kary

W wyniku śledztwa komandor podporucznik Walery Sablin został skazany na karę śmierci, którą wykonano 3 sierpnia 1976 roku. Prośba o ułaskawienie została odrzucona. Aktywni uczestnicy buntu otrzymali wyroki kilku lat więzienia. Cała załoga została rozformowana i przeniesiona do flot: Północnej i Oceanu Spokojnego. Dowódca okrętu za niedopełnienie obowiązków został wydalony z partii i przeniesiony do rezerwy. W tej sytuacji pozostawienie niezmienionej nazwy okrętu mogło wydawać się dziwne. Z drugiej strony jednak nie powodowało niewygodnych dla komunistycznych władz domysłów.

Ta historia przez wiele lat była skrzętnie ukrywana. Stała się znana dopiero dzięki pieriestrojce. W 1994 roku Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej ponownie rozpatrzyło sprawę Walerego Sablina i zamieniło karę śmierci przez rozstrzelanie za zdradę ojczyzny na dziesięć lat pozbawienia wolności za przestępstwo wojskowe. Prawa do rehabilitacji jednak mu nie przyznano. A okręt po wielu latach służby trafił do stoczni złomowej.

Zdzisław Kryger dla "Polski Zbrojnej"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)