Za ostro interweniowała w domu prokuratura? Policjantce grozi surowa kara
Trzy lata zakazu pracy w policji, zapłata 20 tys. zł nawiązki, rok ograniczenia wolności. Takiej kary domaga się oskarżyciel posiłkowy ws. policjantki z Podhala. Podczas interwencji ws. rodzinnej kłótni w domu prokuratora nakłoniła go do dmuchnięcia w alkomat. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu oceni, czy to było przekroczenie uprawnień.
- W oddechu mężczyzny wyczułam woń alkoholu, obok stał napoczęty drink, w mieszkaniu było małe dziecko. Miałam tak po prostu wyjść? Chciałam zbadać go alkomatem i dokończyć interwencję. Działałam dla dobra i bezpieczeństwa tego dziecka - mówi WP policjantka Paulina z komendy na Podhalu.
W czerwcu tego roku Sąd Rejonowy w Zakopanem uznał ją winną przekroczenia uprawnień podczas interwencji domowej przeprowadzonej w 2022 roku. Chodziło o spór o drogą zabawkę (elektryczny samochód) pomiędzy rozwiedzionymi rodzicami 3-letniej dziewczynki. Ojciec jest prokuratorom jednej z okolicznych jednostek, mieszkańcem Zakopanego. Matka z pochodzenia Ukrainką, pracuje w tym samym mieście. To ona wzywała policję, prosząc o wydanie rzeczy córki.
Interwencja trwała kilka godzin. Po koniec policjantka nakłoniła mężczyznę do badania alkomatem. Ostrzegła, że w razie oporu powiadomi przełożonych z prokuratury, doprowadzi mężczyznę na przymusowe badanie krwi, a wówczas mogą wyjść inne substancje. Po takim argumencie prokurator poddał się badaniu. Potwierdzono nietrzeźwość ojca (0,17 mg/l, czyli 0,36 promila), a trzyletnią córkę przekazano pod opiekę matce. W trakcie interwencji prokurator twierdził, że policjanci nie mają podstaw, aby testować go na obecność alkoholu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Co różni Polskę i USA? "To dwie różne planety"
Prokurator żądał, aby patrol opuścił jego mieszkanie. Później oskarżył mundurowych o przekroczenie uprawnień, zakłócenie miru domowego, a także o kierowanie gróźb. Pierwsze dwa zarzuty potwierdził sąd pierwszej instancji w Zakopanem. Wobec policjantki - dowódcy patrolu - sąd zastosował warunkowe umorzenie na czas próby dwóch lat, wobec młodszego stopniem funkcjonariusza umorzył postępowanie karne.
- Jeśli utrzyma się wyrok, że w tamtej sytuacji przekroczyłam uprawnienia, będzie to miało konsekwencje dla wszystkich funkcjonariuszy w Polsce i systemu bezpieczeństwa. Znaczyłoby to, że policjant podczas domowej interwencji na żądanie obywatela musi wyjść z mieszkania, nie kończąc sprawy. Jak w tej sytuacji, ludzie mieliby uzyskać ochronę przed przemocą? - pyta policjantka Paulina. Ma 10 lat doświadczenia, pełni służbę patrolową. Podkreśla, że mimo stresujących sytuacji "nadal lubi swoją pracę".
Protest policjantów w sądzie. "Ten wyrok to skandal"
8 listopada w Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu (woj. małopolskie) mają zostać rozpatrzone apelacje ws. wyroku pierwszej instancji. Sprawę nagłaśniają w mediach związkowcy z Krajowej Sekcji Policji NSZZ "Solidarność". Zamierzają przyjść w mundurach do sądu, aby zamanifestować sprzeciw. Komentują, że wyrok jest skandaliczny. Wobec policjantki zastosowano warunkowe umorzenie kary, ale jednoczenie musi zapłacić wysoka karę oraz ponieść koszty sądowe.
Nie spotykamy się z taką surowością sądu wobec groźnych chuliganów. To kwoty bardzo dolegliwe dla policjantki, dotychczas niekaranej, która była chwalona za zaangażowanie w pracy. Komendant wojewódzki nie zgodził się na ukaranie jej karą dyscyplinarną - mówi WP Jacek Łukasik, przewodniczący Organizacji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Policji Województwa Małopolskiego.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Żadna ze stron nie zgadza się z wyrokiem pierwszej instancji, przekazał WP sędzia Bogdan Kijak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego. - Policjanci z patrolu wnoszą o uniewinnienie, ewentualnie uchylenie wyroku w całości. Prokurator nie zgadza się na warunkowe umorzenie sprawy. Dąży do zaostrzenia kary. Podobnie pełnomocnik pokrzywdzonego. Możliwe, że do rozstrzygnięcie dojdzie już na pierwszej wokandzie - poinformował sędzia Kijak. Wyraził zdziwienie, że sprawa o interwencję domową ma osiem tomów akt.
"Było jak należy". Policjantce nie zadrżał nawet głos
Policjantki stanowczo broni była żona prokuratora: - Wszystko było, jak należy. Paulina była pierwszą osobą w zakopiańskiej policji, która się za mną wstawiła. Kilka razy się wzywałam policję w związku z przemocą. Widziałam tylko ich uśmieszki, że niby jak oni mieliby interweniować wobec prokuratora - opowiada Ukrainka.
- Paulinie nawet głos nie zadrżał. Była stanowcza. Ja mogę zaświadczyć w sądzie, że dobrze stanęła w mojej obronie - dodaje. Podkreśla, że była świadkiem interwencji i nie rozumie, co złego zrobiła policjantka.
Według jej relacji, były mąż nie chciał oddać elektrycznego samochodu dziecka. Auto było warte ponad 600 zł. Kobieta poskarżyła się, że ma dokumenty potwierdzające, że należy do niej. Policja przyjęła zgłoszenie. Według relacji policjantów kobieta sugerowała też, że obawia się o swoje życie i zdrowie. - Był to dla mnie trudny moment. Mąż miał wredny charakter i po rozwodzie zabrał nam wszystkie rzeczy. Liczyłam, że dzięki interwencji odda ten samochodzik i trochę ubrań dziecka - zwierza się kobieta.
Adwokat prokuratora: To było nadużycie władzy
- W gruncie rzeczy problemem jest nadużycie władzy wobec obywatela. Mój klient nie wykorzystywał okoliczności, że jest prokuratorem. Interwencja miała dotyczyć sporu o wydanie zabawki. Skoro zostało to wyjaśnione na miejscu, policjantka powinna zakończyć interwencję i opuścić mieszkanie. O wyjście z lokalu poprosił mój klient. To był kluczowy moment - tłumaczy swoje stanowisko adwokat Szymon Goliński, reprezentujący prokuratora.
- Nadużycie władzy polegało tu na tym, że funkcjonariuszka rozejrzała się po mieszkaniu i ... wpadła na pomysł: to jeszcze sprawdzimy pana alkomatem. Wówczas interwencja zmieniła swój charakter i toczyła się pod kątem narażenia dziecka na niebezpieczeństwo. Tak nie można. Dziecku nic nie groziło, co zresztą stwierdził sąd, który obejrzał nagrania kamer nasobnych policjantów, dokumentujących całość zajścia od pierwszej minuty do ostatniej - podkreśla rozmówca WP.
Zdaniem adwokata warunkowe umorzenie postępowania na czas dwóch lat wobec policjantki było nieadekwatne do stopnia winy. Podobnie umorzenie sprawy wobec drugiego, młodszego stażem policjanta z uwagi na znikomą społeczną szkodliwość czynu. - Ich przewinienia były zbyt znaczne. Domagam się zmiany wyroku i zaostrzenia kary co do policjantki oraz uchylenia wyroku co do policjanta - dodaje.
Wobec policjantki domaga się kary 12 miesięcy ograniczenia wolności, trzech lat zakazu wykonywania zawodu policjanta oraz wpłaty 20 tys. nawiązki na rzecz pokrzywdzonego.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski