Polska"Za łatwo politykom przychodzi obietnica raju"

"Za łatwo politykom przychodzi obietnica raju"

Za łatwo politykom przychodzi obietnica raju na ziemi, a później ludzie słusznie mówią: „A zaraz, chciałeś naszych głosów, a teraz co? Rozkładasz ręce i nic nie możesz” - powiedział Donald Tusk, kandydat na prezydenta RP, gość "Sygnałów Dnia".

19.10.2005 | aktual.: 19.10.2005 12:10

Sygnały Dnia: Kiedy wczoraj był pan na Uniwersytecie Szczecińskim, był pan pytany o możliwość przywrócenia 50% zniżki na bilety kolejowe dla studentów, prawda?

Donald Tusk: Dokładnie 49%, bo żeby uniknąć tych sztuczek, jakie kiedyś stosowano, sprzedając zamiast jednego stu procentowego, dwa pięćdziesięcioprocentowe bilety, i studenci to dobrze rozumieli.

I pan odpowiedział, cytuję: „Wiem, co to znaczy budżet studenta, sam skąpię swojemu synowi”. Czy to oznacza, że będzie pan forsował wprowadzenie takiego przepisu, czy to tylko taka obietnica, bo akurat studenci pytali i trzeba ich poparcia?

- Tu akurat inwestycja w możliwości przemieszczania się studentów to jest inwestycja, która z punktu widzenia budżetu państwa nie jest niczym groźnym. Jeśli obiecuje się coś, co jest absolutnie nierealne albo zagraża stabilności finansowej państwa, to jest to nieodpowiedzialność. Tutaj wydatki związane z powrotem do tej większej ulgi na przejazdy dla studentów te wydatki byłyby do pokrycia poprzez choćby drastyczne oszczędności, o których ja mówię, w Kancelarii Prezydenta.

To nie są z punktu widzenia państwa istotne pieniądze. Uważam, że te decyzje, które odbierały ulgi, na przykład niepełnosprawnym czy studentom, ulgi komunikacyjne nie były przemyślane. Ja zresztą uważam, że jeśli państwo polskie ma używać pieniędzy publicznych na inwestycje, to inwestycja w polskich studentów, inwestycja w młodych Polaków jest absolutnie najsensowniejsza.

No tak, ale czy to była obietnica wyborcza?

- Nie, było pytanie, a na to pytanie odpowiedź poznacie państwo wtedy, kiedy Sejm zgłosi tego typu poprawkę. I powiedziałem coś zgodnie z moim przekonaniem – jeśli pojawi się taki projekt ustawy, ja go na pewno nie zawetuję. Hm, tak się zastanawiam, co ma prezydent do zniżek na kolej.

- Dokładnie to, co powiedziałem – możliwość wetowania lub nie wetowania ustawy, jeśli się pojawi.

Z kolei w przypadku pana rywala, Lecha Kaczyńskiego, czytałem dziś informację ze spotkania w Gdańsku, ktoś zasugerował o to, żeby prezydent mianował dobrego wojewodę. Co ma prezydent do mianowania wojewody?

- W przypadku Prawa i Sprawiedliwości rzeczywiście może być tak, że jeśli PiS będzie miał pełnię władzy, to niewykluczone, że panowie Lech i Jarosław Kaczyńscy będą wspólnie tak ustalali. Nie mówię, że tak jest dobrze, ale zauważyłem nie raz, że tego typu skłonności do podejmowania decyzji, niezależnie od tego, czy ma się do tego jakby formalne prawo, czy nie, że to jest taka polska choroba, choroba polskich polityków. Mam nadzieję, że to było jednak przejęzyczenie i że nie będzie tak, że bracia Kaczyńscy będą nominować wojewodów, chociaż przecież jest to w gestii premiera, a tym ma zostać pan Marcinkiewicz.

Pytam o to świadomie, dlatego że czy jest pan pewien co do wiedzy opinii publicznej na temat możliwości urzędu prezydenckiego w naszym kraju?

- Ludzie oczekują od władzy jako takiej pomocy i mają prawo to oczekiwanie głosić, znaczy jeśli ja przyjeżdżam do Szczecina czy do Łomży, czy do Grodziska Dolnego gdzieś na Podkarpaciu, to przecież ludzie mają pełne prawo pytać: „Ubiega się pan o nasze głosy, a co my będziemy z tego mieli?”. Jest pytanie tylko o to, na ile polityk odpowiedzialnie i możliwie precyzyjnie powie, co jest możliwe, a co jest tylko złudą, co jest tylko fałszywą obietnicą. I to jest granica, o którą wszyscy czasami się ocieramy. Dobrze nie przekraczać tej granicy, bo później ludzie są wściekli, bo usłyszeli o trzech milionach mieszkań, kiedyś o gruszkach na wierzbie, kiedyś o stu milionach dla każdego. Za łatwo politykom przychodzi obietnica raju na ziemi, a później ludzie słusznie mówią: „A zaraz, chciałeś naszych głosów, a teraz co? Rozkładasz ręce i nic nie możesz”.

Czyli co? Tak na dobrą sprawę prawidłowa odpowiedź brzmi: „Będą państwo mieli z tego tyle, ile wynika z moich kompetencji, z kompetencji prezydenta”.

- Tak, chociaż w przypadku, o który pan zapytał, czyli na przykład przywrócenia ulg studentom, to prezydent w pewnym momencie, ktokolwiek będzie prezydentem, w pewnym momencie może wetować ustawę lub ją dopuścić. I dlatego kiedy pytanie jest precyzyjne, w mojej ocenie kandydat na prezydenta powinien znać odpowiedź.

Przeczytaj cały wywiad

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)