PolskaZa co posłowie PO muszą zapłacić 500 zł kary?

Za co posłowie PO muszą zapłacić 500 zł kary?

Posłowie PO, którzy głosowali przeciwko ustawie wprowadzającej parytety na listach wyborczych, będą musieli zapłacić 500 zł kary - zdecydowało kolegium klubu parlamentarnego PO.

17.12.2010 | aktual.: 17.12.2010 17:05

3 grudnia Sejm przyjął ustawę, która ma zwiększyć udział kobiet w polityce. Zakłada ona, że nie mniej niż 35% kobiet i nie mniej niż 35% mężczyzn musi znaleźć się na liście wyborczej, żeby została zarejestrowana. Za przyjęciem ustawy było 241 posłów, przeciw - 154, a dziewięciu wstrzymało się od głosu.

Przeciwko ustawie opowiedziało się 10 posłów PO, w tym m.in.: Jarosław Gowin, Andrzej Czuma, Dariusz Lipiński i Andrzej Smirnow. W tym głosowaniu w klubie PO obowiązywała dyscyplina głosowania "za".

Wymiar kary zaproponowała kolegium rzeczniczka klubowej dyscypliny Iwona Śledzińska-Katarasińska.

Jej decyzje dotyczą głosowań z 3 grudnia, w których w klubie obowiązywała dyscyplina, chodzi - jak powiedziała - o ustawy dotyczące finansów publicznych oraz sprawy parytetów. Zgodnie z propozycjami Śledzińskiej-Katarasińskiej posłowie, którzy w ogóle nie uczestniczyli w głosowaniach, zapłacą 1000 zł kary. Z kolei ci, którzy zagłosowali niezgodnie z dyscypliną w głosowaniach nad ponad dwiema poprawkami - 100 zł.

W czwartek Senat poparł uchwaloną przez Sejm na początku grudnia ustawę, która zmienia ordynację wyborczą do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich i wprowadza 35-procentową kwotę - żeby lista została zarejestrowana, musi być na niej nie mniej niż 35% kobiet i nie mniej niż 35% mężczyzn.

Kongres Kobiet zadowolony

- To największy sukces kobiet od uzyskania praw wyborczych - mówiły uczestniczki warszawskiego Kongresu Kobiet o ustawie zwiększającej udział kobiet w wyborach.

Regionalny kongres odbywający się pod hasłem "Czas na kobiety" to kolejna z cyklu konferencji, które od kilku miesięcy organizowane są w całym kraju.

Projekt ustawy - pierwotnie wprowadzającej parytety, czyli równy udział kobiet i mężczyzn na listach wyborczych - był obywatelską inicjatywą zgłoszoną przez Kongres Kobiet i jednym z najważniejszych postulatów pierwszego, ogólnopolskiego Kongresu, który miał miejsce w czerwcu 2009 r.

- To jest milowy krok kobiet do przodu, ale pamiętajmy, że sama ustawa nie wystarczy - mówiła Magdalena Środa z Kongresu Kobiet. Jak podkreśliła, jest jeszcze wiele niezałatwionych problemów kobiet, ale jeśli więcej kobiet będzie w polityce, jest większa szansa, że ważne dla nich kwestie wejdą w jej główny nurt.

Prof. Małgorzata Fuszara z komitetu, który przygotowywał projekt, przekonywała, że uchwalenie ustawy kwotowej jest największym sukcesem kobiet od 1918 r., kiedy wywalczyły sobie prawa wyborcze. - Tak jak my możemy być z tego powodu dumne z naszych prababek, tak nasze prawnuczki będą kiedyś dumne z nas - mówiła.

Pytana, czy nie boi się, że ustawa zostanie zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego, gdyż często pojawiały się głosy podważające jej zgodność z ustawą zasadniczą, Fuszara mówiła, że doświadczenia innych krajów pokazują, iż rozstrzygnięcia w tej sprawie mogą być różne. - Konstytucja nie jest święta, można ją zmienić - podkreśliła.

Środa zaznaczyła, że uchwalanie ustawy nie byłoby możliwe, gdyby partie nie zrozumiały, że jest to ważna kwestia i nie narzuciły swoim posłom i senatorom dyscypliny podczas głosowań. - To pokazuje, jak zmienia się świadomość. Jeszcze niedawno słowo "parytet" było niezrozumiałe, dziś weszło do języka debaty publicznej - mówiła.

Prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich Lewiatan Henryka Bochniarz proponowała, żeby zacząć walkę o parytety w biznesie. Przypomniała, że w firmach, gdzie kobiety zarządzają, dochody są wyższe.

Monika Zakrzewska z PKPP Lewiatan mówiła, że choć kobiety w Polsce stanowią znaczny odsetek wśród przedsiębiorców, aktywność zawodowa Polek wciąż jest niska. - 36% przedsiębiorców w Polsce to kobiety, kobiety stanowią też 35% menadżerów, choć nie na najwyższych szczeblach, zaledwie 3% pań zasiada w zarządach spółek. Tym niemniej, stawia nas to, wraz z Francją, na pierwszym miejscu w Europie. Jednak jedynie 43% Polek ma stałe zatrudnienie, a połowa deklaruje, że odeszłaby z pracy, gdyby ich partner zarabiał wystarczająco dużo. Widać, że praca nie jest dla nich wartością samą w sobie, ale koniecznością - mówiła Zakrzewska.

Wskazywała przy tym na bariery, jakie stoją na przeszkodzie w podejmowaniu pracy przez kobiety, m.in. brak instytucjonalnej opieki nad dziećmi i związane z tym trudności w łączeniu obowiązków zawodowych i rodzinnych. Podkreśliła, że kobiety, choć są lepiej wykształcone (94% ma przynajmniej średnie wykształcenie) i średnio pracują dłużej od mężczyzn, zarabiają mniej, często zatrudniane są w nisko płatnych sektorach, a nawet na takich samych stanowiskach zarabiają mniej od mężczyzn. Średnio pracują także ponad pięć godzin dziennie, wykonując obowiązki domowe.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)