Za co Kościół nie rozgrzesza?

Gdy o. Henryk Cisowski siada w konfesjonale, nigdy nie czeka, co usłyszy. – To nie ciekawość pcha kapłana w to miejsce. W grzechach wcale nie jesteśmy oryginalni – opowiada.

21.03.2005 | aktual.: 21.03.2005 14:13

W stojącym na uboczu konfesjonale u krakowskich kapucynów zawsze jest cicho. Jakby z oddali dochodzą podniosłe tony organów. Lecz nie zawsze słychać pukanie w drewnianą kratkę. Ale o szeptach w tym miejscu o. Henryk nie powie mi nic. Nie może. Zdrada tajemnicy spowiedzi jest grzechem zastrzeżonym Stolicy Apostolskiej. Równoznacznym z ekskomuniką. On jest tylko twarzą w cieniu. Niemym świadkiem. – Tak, czasem mówię: przykro mi... nie róbmy farsy... to nie zabawa...

Za tych, co odchodzą od milczącego drewna, może jedynie modlić się i pościć. Nikt z postaci w cieniu nie jest „właścicielem” rozgrzeszeń. Mówią: jesteśmy narzędziem. Ale są granice bożego miłosierdzia. Może zrozumiałe w niebie. „Tu” nie zawsze. Niejeden stojący w kolejce do wyczyszczenia duszy przed Wielkanocą zadawał Bogu pytanie: za co?

Pukanie

Dziś w warszawskim kościele św. Józefa trwa spowiedź. Tłum gęstnieje pod ścianami. Ręce wychylające się z cienia konfesjonału kreślą nad czołem klęczącej kobiety znak krzyża. „Ja odpuszczam Tobie grzechy. Idź w pokoju...”. Znów czyjeś czoło opiera się o kratkę. Pukanie. Następne. W ciszy słychać szepty. Strzępy zdań... Klęka mężczyzna o tubalnym głosie. Rządek pochylonych postaci stojących w kolejce do spowiedzi odsuwa się do tyłu. Żeby nie usłyszeć... Jeden dzień przed Wielkanocą konfesjonały u św. Józefa są otwarte całą dobę. Ksiądz proboszcz Jan Sikorski mówi, że 20 tys. parafian to prawie miasteczko.

Przedświąteczne kolejki do konfesjonałów to ewenement w Europie. Trudno zweryfikować, czy jesteśmy tak grzeszni, czy dręczących się sumień nie stać na psychoanalityka. Bo i socjologia religii w to miejsce się nie wtrąca. To, że wielu rozgrzeszenie traktuje bardziej jak ziemską ulgę niż nadprzyrodzone oczyszczenie, znać jedynie po wypowiedziach zebranych przez ośrodek palotynów Opinia. Na pytanie, czym jest dla pani (pana) spowiedź, najczęstsze odpowiedzi to: „wyznaniem grzechów, z którymi sobie nie radzę w życiu”, „daje lepsze samopoczucie”, „jest okazją do zasięgnięcia rady”.

Szybko rozchodzi się wśród ludzi, który kapłan „dobrze słucha”. Ponoć najlepiej dominikanie. Ludzie mówią, że słuchają jak człowiek człowieka. – W seminariach uczą księży restrykcyjnego „diabeł ciągle czyha”. Zakonnicy mają budować pozytywnie – tłumaczy fenomen dominikanów o. Jan Góra z Poznania.

Nawet pokuta, dziś nazywana sakramentem pojednania, ma dla człowieka coś z lekarstwa. Proporcjonalna do grzechu wobec miłosiernego Boga jest niemożliwa, ale musi być. Kapłani mówią, że jeśli nie ma pokuty, człowiek siebie zadręczy. Przecież w „Krzyżakach” Zygfryd się powiesił, gdy Jurand darował mu życie. Mówią, że Zygfryd nie mógł unieść ciężaru przebaczenia za darmo.

Przykro mi...

– Wierzysz w grzechów odpuszczenie? – Nie wierzę. Doświadczam – Daniel nie ma wątpliwości. Nawet syna nazwał Emanuel. Po cichu liczył, że urodzi się w Wigilię. Choć Emanuel spóźnił się sześć dni, Daniel i Aneta mają pewność, że gdyby wtedy usłyszeli pukanie w kratkę konfesjonału, wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie usłyszeli.

Z Anetą od dawna byli parą. Wspólna stancja, wspólna gąbka w łazience, regularne lądowanie w łóżku i nieregularne wyrzuty sumienia. Wtedy, dwa lata temu przed Wielkanocą, Daniel usłyszał: „Przykro mi”. Głos w cieniu konfesjonału zapytał, czy mieszka z tą kobietą, z którą uprawia nierząd. Postawił Danielowi warunek: „Narażacie się na stałą pokusę, najpierw się wyprowadź”. Daniel nie ma wątpliwości, że kapucyn w konfesjonale w Białej Podlaskiej był znakiem: – Bo Bóg jest dżentelmenem. Najpierw daje kredyt. Potem przychodzi twarzą w twarz... – Daniel mówi, że powrócił po długim błądzeniu.

Dokładnie w tym samym dniu, w Radomiu, Aneta, dziewczyna Daniela, też usłyszała: „Przykro mi”. Ta sama odpowiedź w dwóch różnych miejscach, do których rozjechali się na święta... Dlaczego akurat wtedy, też umieją wytłumaczyć. Wcześniej Bóg wiedział, że jeszcze nie są gotowi, nawet nie było drugiego mieszkania... A tu nagle, jakby na potwierdzenie nieziemskiej logiki zdarzenia, po powrocie ze świąt przyszli znajomi z propozycją, że zwolnił się pokój. Zamieszkali osobno, aby się nie kusić. Anetę, jeszcze zbuntowaną, że się ukorzyła, a Bóg nie przebaczył, przez rok od tej spowiedzi coś gryzło w środku. Potem nastąpiło nawrócenie. Pobrali się. Dwa miesiące temu urodził się Emanuel.

Niesakramentalni

Rekolekcje dla par niesakramentalnych odbywają się u warszawskich palotynów osobno. Nie ze zwykłymi mieszkańcami osiedla na Pradze, którzy pieczętując miłość w Kościele, mieli więcej szczęścia. Stojące obok siebie pary, które złamały ślubną przysięgę, żyjąc w drugim związku, spuszczają głowy podczas komunii. Tacy trochę parafianie drugiej kategorii. Wszyscy ci, którzy zamknęli sobie drogę do rozgrzeszenia, ośmieliwszy się nie rezygnować z uczucia. W innych miastach odbywają się podobne, osobne, rekolekcje... O. Jan Pałyga, który prowadzi u palotynów duszpasterstwo dla par niesakramentalnych, opowiada: – Gdy 30 lat temu zacząłem o nich mówić, byłem poniewierany, że się wychylam.

Twarde prawo jest dla Kościoła dylematem. Dopiero niedawno zaakceptowano ludzi, którzy bardziej niż wiecznego piekła boją się samotności. W 1981 r., w encyklice „Familiaris Consortio”, papież wezwał księży do objęcia tych par specjalnym duszpasterstwem. W praktyce znaczy to... nie rozpędzać i odkręcić, co skutecznie wbijano do głowy, że nie są tak samo ważni dla Chrystusa, jak „ślubni”.

– Czasem błagają – mówi młody kapłan, ks. Waldemar Prange. – „Tylko jeden raz, proszę księdza”, „No bo jak to będzie wyglądało? Taka rodzinna uroczystość”. Nie mogę tego uczynić, wiedząc, że dalej wejdą w błoto grzechu.

To największa w Kościele wspólnota nierozgrzeszonych. Jeśli żałuje morderca, zostanie mu w konfesjonale odpuszczone, jeśli niesakramentalni żałują, że się kochają, Kościół rozkłada ręce. Jest tylko albo albo. Czasem „niesakramentalni” chcą się wyrwać z „błota”. Składają przysięgę, że będą żyli w przyjaźni jak siostra i brat, zamieniając współżycie na rozgrzeszenie. Ale o. Pałyga podchodzi do takich deklaracji z ostrożnością. Zwłaszcza młodych, którzy mają w żyłach krew, nie wodę. Bo co będzie, jeśli zaczną nagminnie łamać przysięgę albo uprawiać masturbację? – Młodym mówię wtedy, że Bogu nie jest potrzebna ich świętość, tylko oni.

Księża dobrze wiedzą, że „niesakramentalni” cierpią. Najtrudniej, gdy w tych związkach są dzieci i przystępują do pierwszej komunii. Czasem klękają w konfesjonale. Ot tak, przypomnieć sobie zapach drewna, swoją dawną „świętość”... Czasem wyrzucą jak skargę, że uczucia to taka piękna rzecz, a Kościół mówi nie. Gdy „niesakramentalni” przyrzekną, że będą dla siebie jak siostra i brat, Kościół stawia wymóg, by nie przystępowali do komunii w środowisku, gdzie wszyscy ich znają. Żeby nie siać zgorszenia.

O tym, jak Polakom, którzy mieli pecha w miłości, zależy na odpuszczeniu kary, świadczy liczba składanych wniosków o orzeczenie nieważności kościelnej przysięgi. W 2001 r. wpłynęło blisko 21 tys. takich wniosków z Europy. Przy czym z Niemiec 1373, z Francji 765, z Polski aż 4111.

Ks. Zbigniew Pawlak mówi wtedy ze spokojem i ze smutkiem: „Nie mogę”. Proboszcz niewielkiej parafii pod Poznaniem wiele lat przesiedział w wieczystym (otwartym cały dzień) konfesjonale w farze poznańskiej. Dziś dzieli się doświadczeniem z klerykami, którzy niebawem przyjmą święcenia. – Warunkiem rozgrzeszenia jest uznanie grzechu, skrucha i decyzja podjęcia wysiłku przezwyciężenia. Na to ostatnie wymaganie penitent nie zawsze się zdobywa. Żegnając się, obiecuję modlitwę.

Inaczej gdy „niesakramentalny” umiera... Kościół nie ma prawa odmówić. Nawet jeśli ta druga osoba zostaje przy łóżku do końca... – Teraz ta druga osoba, która stanowiła przeszkodę w otrzymaniu rozgrzeszenia, troszczy się o niego z oczyszczoną przez cierpienie miłością – opowiada ks. Zbigniew. – Ale i w tym wypadku trzeba skłonić chorego do żalu z powodu nieposłuszeństwa wobec Boga. Na postanowienie poprawy niestety brakuje już czasu. Wyczerpał się. Musi wystarczyć boże miłosierdzie.

Wymagający Bóg

Z ambony w wiejskich parafiach często grzmią: „Niczym nie zasłużyłeś, a Bóg przebacza...”. – Wielu – mówi ks. Prange – postrzega Boga jak policjanta, który teraz, gdy nadeszła wielkanocna spowiedź, musi wymierzyć sprawiedliwość. Z faktu, że Pan Bóg jest traktowany jak surowy i karzący ojciec, który domaga się posłuszeństwa, wychodzi czasem infantylizm w rozumieniu grzechu. O. Jackowi Prusakowi, jezuicie i psychoterapeucie z Krakowa, zdarza się, że w konfesjonale klęka dorosły, a jego rachunek sumienia niczym się nie różni od wyznania dziecka przystępującego do pierwszej komunii. Jakby czas się zatrzymał. – Często najbardziej obwiniają się za seks. Jedynym grzechem, o jaki się oskarżają w dorosłym życiu, jest wykroczenie przeciw przykazaniom „nie cudzołóż” i „nie pożądaj żony bliźniego swego”. O istnieniu ośmiu innych jakby zapomnieli.

Do o. Prusaka czasem trafiają osoby nierozgrzeszone: – To trudne rozmowy. Trzeba pomóc im uwolnić się od dziecięcej wiary w karzącego ojca, wytłumaczyć, że Bóg jest nie tylko w komunii świętej. Czasem myślą, że dam im rozgrzeszenie, bo jako psychiatra bardziej rozumiem. Jeśli ich decyzje są nieodwracalne z punktu widzenia Kościoła, rozmawiamy, jak z tym żyć. Wielu boi się bowiem, że surowy Bóg na koniec życia będzie osądzać wyłącznie w świetle wyborów, które nie są zgodne z nauką Kościoła. Czasem to wpływa na postrzeganie samych siebie, tego, co w życiu osiągnęli.

Konfesjonał, odkąd istnieje, wpędza w wyrzuty sumienia bite przez mężów kobiety, które nie potrafią szczerze łotrowi przebaczyć, choć kapłan wzywa. O. Prusak mówi: – Wiele żon alkoholików latami słyszało w tym miejscu, że ma przebaczyć, modlić się za męża i cierpieć jak Jezus na krzyżu. Nieświadoma manipulacja księdza, związana z błędnym rozumieniem żalu za grzechy, wprawia je w podwójne poczucie winy, bo Bóg im przebaczył, a one nie potrafią zapewnić księdza, że tak uczynią. W ten sam sposób można nieświadomie manipulować dorosłymi dziećmi alkoholików, które mają prawo czuć się skrzywdzone.

Najtrudniejszy język seksu

Księża przyznają, że najtrudniej precyzować grzechy związane ze sferą intymną. Bo to wachlarz możliwości. Czasem trzeba mówiącego „zbyt zwięźle” dopytać, czy chodzi o czyn, wyobraźnię, ustalić, czy to nawyk, czy incydent, pytaniem: „ile razy”.

A o tym, jak ciężko te sprawy przechodzą nam przez gardło, świadczy lista grzechów, którą ktoś powiesił w złoconej ramce za szkłem nad konfesjonałem w Szczebrzeszynie. Dzięki niej parafianie nie muszą szukać na te sprawy własnych słów. Wystarczy wyznać po numerkach: czy usprawiedliwiam miłością stosunki przedmałżeńskie (grzech nr 43); czy podejmuję nieskromne myśli i czyny samotnie albo z innymi (45); czy po chrześcijańsku planuję rodzinę: troje, czworo dzieci (50). Ostatni grzech, numer 71, podpowiada: czy będąc chorą seksualnie, podjęłam leczenie. Ze wstydu Maria Loc-Oczkoś, sekretarz gminy, zmieniła nawet miejsce w kościele i teraz staje po lewej stronie, gdzie jest tablica... upamiętniająca walki AK. Brak męskiej listy grzechów uważa za dyskryminację.

Ks. Zbigniew mówi: – Najtrudniej przychodzi człowiekowi wyznawać upadki ze sfery życia związanej z seksualnością. Chyba dlatego spowiednik spotyka się czasem z bardzo ogólnikowym wyznaniem: „Grzeszyłem przeciw szóstemu przykazaniu” albo „Byłem nieczysty”. Przecież wiadomo, że możliwości nadużyć w tej dziedzinie i moralna odpowiedzialność za nie bardzo się różnią. To nie jest tak, jak czasem się słyszy, że wtedy wzrasta w kapłanie ciekawość. Raczej wzrasta jego niepokój, bo trzeba mieć odwagę, żeby w tej materii stawiać pytania. Przy zbyt ogólnikowym wyznaniu są one obowiązkiem. Ale spowiednik musi czuwać, by nie dopuścić do nadmiernego opisywania swoich upadków. Chodzi tu raczej o konkretną rzeczowość.

Jak wielkie wymagania Kościół stawia kapłanom w wyważeniu, co jest grzechem w tych sprawach, a co nie, świadczy „Vademecum dla spowiedników o niektórych tematach moralnych związanych z życiem małżeńskim”, wydane w 1997 r., które „ostatecznie i nieodwołalnie” potępia antykoncepcję jako naruszającą suwerenną rolę Boga w przekazywaniu życia. Grzech regulacji poczęć wymaga w konfesjonale szczególnej precyzji. Żona powinna naświetlić stopień odpowiedzialności, na przykład kiedy „manipuluje w sposobie jednoczenia się” nieprzymuszana, a kiedy pod presją męża. Gdy odmowa żony grozi rozbiciem małżeństwa, trzeba być wyrozumiałym. Odmówić należy wtedy, gdy nie ma dostatecznej skruchy i obietnicy zerwania z upadkiem.

W zakresie intymności Kościół powoli odróżnia czyn od winy i raczej już nie zdarzają się wypadki karcenia w konfesjonale za onanizm młodych chłopców. Niejeden dorastał, oskarżając sumienie. Kapłani mówią, że nie należy obwiniać, lecz budzić nadzieję na opanowanie i kierowanie popędem.

Gdy myśl grzeszy...

Ankę poznałam w Krakowie. Studiowała na moim wydziale i była kompletnie zaplątana we własne myśli. Każdy dzień podsumowywała wedle pozakreślanych wersetów z Biblii. Pamiętam, jak kiedyś zapytała mnie, co sądzę o wierszu: „Cieszcie się, bo wasze imiona zapisane są w niebie”. Pytała, czy to oznacza, że już wiadomo... Spowiadała się z próżności, gdy za bardzo skoncentrowała się na myśli, żeby dobrze wypaść publicznie. Drążyła... Często od jednego konfesjonału szła do następnego. Czasem ksiądz nie zrozumiał bezmiaru grzechu, czasem jeszcze nie czuła się czysta albo biegła zapytać, czy komunia nie była świętokradzka. Nie skończyła studiów.

W Radiu Józef jest cotygodniowa audycja „Katechizm poręczny”, w której kapłan odpowiada na pytania słuchaczy. Ktoś ostatnio zapytał, czy może iść do komunii w niedzielę, skoro w sobotę zgrzeszył nieumiarkowaniem w jedzeniu. Patologiczna religijność czy tylko gorliwość? – Trudno rozpoznać, gdzie kończy się poczucie grzechu, a zaczyna psychika – mówi prof. Halina Grzymała-Moszczyńska, psycholog religii z Uniwersytetu Jagiellońskiego. W Instytucie Religioznawstwa UJ zainicjowała kurs „Religia, patologia, terapia”, na który zgłosiło się wielu psychologów klinicznych. – Dawniej gdy człowiek miał problem, rozwiązywał go w swoim systemie religijnym. Psychologia sprawiła, że grzech został zredefiniowany. Zatarło się pogranicze między nim a nerwicą. To dziś bardzo ważne nauczyć księży odwagi, by umieli powiedzieć, że komuś potrzebny jest lekarz. Z drugiej strony, lekarz powinien dostrzec, gdy wskazana jest pomoc duchowa. Tymczasem jeszcze się zdarza, że duchowni zarzucają psychiatrom, że nie rozumieją sacrum, a
psychiatrzy duchownym, że nie rozumieją nerwic.

Odwiedzających konfesjonał bez przerwy psychiatria nazywa skrupulantami. – Nie idą do spowiedzi dlatego, że chcą, ale dlatego, że muszą – mówi dr Andrzej Molenda, psycholog, terapeuta i religioznawca. – Sporo pożywki dają im słowa z Pisma Świętego o grzesznych myślach. Z traktowania jako grzechu wszystkich erotycznych myśli, fantazji i pragnień wynika potem dużo nieporozumień.

Rozgrzeszenie w paragrafach

Ks. Waldemar Prange opowiada: – Któregoś popołudnia miałem dyżur w konfesjonale. Przyszła kobieta. Mówiła, że walczy o nią szatan. „Ostatni raz spowiadałam się 44 lata temu”, wyszeptała. Przyszła z powodu pogrzebu męża. Ostatnio w konfesjonale klęczała właśnie dzień przed ślubem. W czasie małżeństwa miała trzy skrobanki. Myślała, że Bóg ją już potępił... Opowiedziała mi całe życie. Nigdy nie zapomnę tej spowiedzi. Gdy rozgrzeszam aborcję, zwykle zachęcam do konkretnego zadośćuczynienia, np. duchowej adopcji dziecka poczętego albo ofiary na dom samotnej matki.

Ale nie każdym rozgrzeszeniem dysponuje zwykły kapłan. Zagrożona ekskomuniką aborcja, współudział lub zachęta do niej, jest grzechem zastrzeżonym biskupowi. Mogą ją rozgrzeszyć wyznaczony przez biskupa ksiądz, niektórzy spowiednicy w katedrach i miejscach kultu oraz wszyscy podczas rekolekcji. Specjalne przywileje rozgrzeszania aborcji mają też zakony żebracze.

Dlaczego rozgrzesza się mordercę, a sumienie dziewczyny, która może nie miała wyjścia, obwarowano tyloma paragrafami? Ks. Zbigniew tłumaczy: – Nie stosuje się dwóch kar za tę samą zbrodnię. Mordercę karze surowo prawo państwowe, nienarodzonego dziecka to prawo nie broni, więc w jego obronie staje Kościół. Do grzechów zastrzeżonych biskupowi należy też podniesienie ręki na dostojnika kościelnego, odstępstwo od wiary lub przynależność do stowarzyszeń antykościelnych, odprawianie mszy świętej albo rozgrzeszanie przez osobę, która nie ma ważnych święceń. Stolicy Apostolskiej zastrzeżone są grzechy jeszcze gorsze: profanacja Najświętszego Sakramentu, pobicie lub zabicie papieża albo zawarcie przez kapłana ślubu cywilnego, czyli znieważenie święceń. Samo porzucenie kapłaństwa wiąże się z brakiem rozgrzeszenia, ale nie z ekskomuniką.

Dawniej zastrzeżonych grzechów było więcej. Główników, czyli zabójców, rozgrzeszano tylko w Wielki Czwartek, a biskupi mogli zastrzec sobie jakikolwiek grzech, jeśli był szczególnie uciążliwy w diecezji, na przykład podpalenie. Młodzi kapłani mieli zakaz spowiadania kobiet i zakonnic. Dziś postacie nie wychylają się z konfesjonału, by sprawdzić wiek i płeć. Ale mimo paragrafów rozgrzeszenie nie jest obiektywne. To trochę tak jak z oceną w szkole. Jeden nauczyciel za to samo da piątkę, drugi czwórkę. Choć podstawa programowa jest ta sama. Czasem przeważy grzech, czasem dobre serce spowiednika, czasem... organy, które zagłuszą wyznanie.

To zdarzyło się Ewie. Mieszka w Białej Podlaskiej i od dawna ma problem z przynależnością. Wybrać katolików czy ewangelików? Raz nawet zamieszkała z pewną komuną w Poznaniu, tzw. wolnym kościołem. Jego wyznawcy przyjmują do siebie ludzi z ulicy. Gdy przed Wielkanocą uklękła w konfesjonale, by opowiedzieć o wahaniach, głos ją przekreślił: „Ty, córko, nie jesteś katoliczką”. W konfesjonale po drugiej stronie kościoła zostało jej odpuszczone. Nie poszła do komunii. Nie wie, w którym konfesjonale był Jezus.

Gdy na grzech brak klauzuli

Niektóre tajemnice im zostają. Ciężko nosić je ze świadomością: do końca życia... – Najtrudniej – opowiada o. Prusak – rozgrzeszyć z grzechów tych, którzy krzywdzą kogoś jeszcze. Gdy ze względu na tajemnicę nie można zapobiec. Tak jak z molestowaniem seksualnym i psychicznym w rodzinie. Gdy zdarza się, że ojciec każe iść do spowiedzi wykorzystywanej córce, wmawiając jej w ten sposób odpowiedzialność za popełnione zło i obarczając ją winą za własne grzechy. Czasem sam żal penitenta nie wystarczy. Na przykład gdy wyznaje, że ktoś niewinny siedzi za niego w więzieniu. Nie można mu odpuścić grzechu od razu, gdy jest możliwość naprawienia skutków. Ludzkie losy są tak zawiłe, że trzeba mieć cierpliwość dla człowieka, z drugiej strony unikać niewłaściwego identyfikowania się z jego dramatami w obliczu Boga. To krzyż księdza...

Prof. Moszczyńska twierdzi, że nie można zostawić samemu sobie kogoś, kto rozgrzesza ekstremalne tajemnice. – To kwestia pragmatyki zawodowej. W psychologii terapeuta ma superwizora. Taki odpłatny kontakt poufności.

Niespełna pół roku temu w Skomielnej Czarnej pod Krakowem Krakowska Prowincja Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów otworzyła dwuletnią Szkołę dla Spowiedników, by przyjść z pomocą młodym kapłanom albo księżom pracującym gdzieś na uboczu w małych parafiach, którzy czasem nie wiedzą, gdzie postawić kreski, odkąd zaczyna się dobro. Do kogo wtedy się udać? Kapłanom brakowało takiej przestrzeni, gdzie mogliby się dzielić wątpliwością. Bo zmieniają się czasy i świadomość grzechu. – Na sesjach, które odbywają się dwa razy w roku, jest miejsce na spotkanie z psychologiem, filozofem kultury, moralistą – opowiada o. Henryk Cisowski, dyrektor szkoły. – Rozmawiamy na temat trudnych przypadków spowiedniczych. W przyszłości planowane są sesje poświęcone spowiedzi konkretnych kategorii penitentów: małżonków, osób zakonnych, ludzi uzależnionych, z zaburzeniami psychicznymi, homoseksualistów, relacjom spowiednik a kobieta. Myślę, że nie do końca zdajemy sobie sprawę, jak wiele decyzji powrotu do Boga dokonało się w
konfesjonale, ale również ilu odeszło od wiary przez to, że kapłan nie zawsze był czytelnym znakiem miłosiernego Boga... My, kapłani, musimy sobie zrobić tutaj rachunek sumienia. Już jest zamknięta lista na kolejną edycję szkoły. Widać trudno jest rozgrzeszać radykalnym albo albo...

Edyta Gietka

Ponad 70% katolików wierzy, że rozgrzeszenie dokonuje się w imieniu Chrystusa. Wśród przekonanych dominują kobiety, ludzie z niskim wykształceniem i mieszkańcy wsi. W rozgrzeszenie najbardziej wierzą emeryci (83%), najmniej bezrobotni i 18-24-latkowie.
Spowiedź jest czwartym sakramentem wymienianym pod względem ważności (po chrzcie, Eucharystii i małżeństwie).
W Dekalogu za najbardziej wiążące uważamy przykazania moralne: nie zabijaj, czcij ojca i matkę swoją, nie kradnij. Mniej wagi przykładamy do „seksualnych” – nie cudzołóż, nie pożądaj żony bliźniego swego. Najmniej gnębią sumienie przykazania religijne: nie będziesz brał imienia Boga swego nadaremnie, pamiętaj, abyś dzień święty święcił. (Źródło: Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, 2004)

Jakie czasy, takie grzechy

– Człowiek – opowiadają kapłani – dziś spowiada się na przykład z tego, że jest nieautentyczny, bo nie powiedział szefowi w twarz, co o nim myśli. A to żaden grzech w stosunku do Boga. To przecież miłość bliźniego. Znikły już grzechy z książeczek do katechizmu naszych prababek: „Uprawiałem korsarstwo na wodach papieskich”. Jakie czasy, takie pokusy. Nowy „Katechizm katolicki” podpowiada meandrom sumienia taki rachunek. Czy: - zgrzeszyłem poważnie przez zaniedbywanie gestów czułości wobec małżonka?
- uczestniczyłem w grzechu kogoś innego, np. rozpowszechniając literaturę pornograficzną?
- w sposób nieuczciwy dążyłem do zniszczenia czyjegoś przedsiębiorstwa?
- uchylałem się od obowiązku płacenia podatków, brania udziału w wyborach, obrony kraju?
- przyjmowałem lub proponowałem łapówki?
- będąc pracodawcą, płaciłem zbyt niskie zarobki pracownikom, zatrudniałem ludzi bez umowy lub w prowadzeniu przedsiębiorstwa angażowałem się w nieuczciwe interesy?
- przeznaczyłem uczciwą część swoich zarobków na utrzymanie Kościoła? (darowizny są aktami miłosierdzia)

Spowiedź w innych wyznaniach

- W prawosławiu również jest spowiedź uszna. Grzesznik klęka nie w konfesjonale, ale przed drewnianym pulpitem, chyląc głowę przed krzyżem i Ewangelią. Nie ma grzechów zastrzeżonych wyższym hierarchom.
- Protestanci kwestionują człowieczą władzę odpuszczania grzechów, czyli spowiedź indywidualną. Zachowali spowiedź powszechną podczas nabożeństwa, która nie jest sakramentem. Nie mają też pokuty. Na życzenie można wyspowiadać się prywatnie. Ale bez konfesjonału i klękania człowiek przed człowiekiem. W niektórych Kościołach ludzie głośno i dosłownie wyznają grzechy podczas nabożeństwa. Protestanci nie potępiają antykoncepcji. Jest sposobem korzystania z rozumu danego przez Boga.
- Świadek Jehowy zwraca się z grzechem do nadzorcy zboru. Ten zbiera komitet starszych braci, bo sam nie może zostać z kobietą. W myśl Listu do Koryntian: „Żebyście z takim nawet nie jadali (...). Usuńcie niegodziwego spośród siebie”, wykluczonym można być nawet za nałóg palenia papierosów.

Źródło artykułu:Tygodnik Przegląd
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)