"Za chwilę będzie za późno". Nawet w Polsce
"Zmiany klimatyczne to kłamstwo podsycane przez rząd, aby nas opodatkować", "Musieli zmienić nazwę "globalne ocieplenie" na "zmiana klimatu", ponieważ nie robiło się cieplej", "Kiedy obiecałaś wszystkim ciepłe zimy, ale na zewnątrz jest - 6 st. C." - to tylko kilka z wielu wpisów, które pojawiły się na Twitterze po ataku zimy w USA. Zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że obecna sytuacja pogodowa zdecydowanie przeczy istnieniu zmian klimatu. Naukowcy, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, szybko obalają te stwierdzenia.
Ameryka zmaga się z dramatyczną sytuacją pogodową. Potężny atak zimy spowodował rekordową liczbę zgonów. Tylko w Wigilię z powodu burzy śnieżnej zginęło kilkadziesiąt osób. Służby znajdowały zamarzniętych ludzi m.in. w samochodach i zaspach. Tak tragicznego bilansu ofiar w Stanach Zjednoczonych nie było od kilkudziesięciu lat.
Ok. 1,7 mln osób było bez prądu, a na lotniskach odwołano tysiące lotów, a mnóstwo miało opóźnienia. Krajowa Służba Pogodowa (NWS) wydała ostrzeżenia i zalecenia dla ok. 200 mln ludzi - czyli najwięcej w historii. "Ok. 60 procent populacji Stanów Zjednoczonych stanęło w obliczu różnego rodzaju zagrożeń z powodu warunków atmosferycznych" - przekazała NWS.
W USA mówi się, że było to najzimniejsze Boże Narodzenie od dziesięcioleci. W Wigilię w nowojorskim Central Parku temperatura wynosiła - 9 st. C. Była to druga najzimniejsza Wigilia w Nowym Jorku od co najmniej 150 lat. W Buffalo w piątek spadło 56,6 cm śniegu, prawie podwajając poprzedni dzienny rekord z 1976 r. - wynoszący 32 cm. Siła wiatru przekraczała 96 km/godz.
Atak zimy okazał się wodą na młyn dla zwolenników teorii spiskowych, którzy nie wierzą w globalne ocieplenie. Na Twitterze, wśród kont obserwowanych przez kilkadziesiąt tysięcy użytkowników, pojawiła się lawina wpisów i memów. Poniżej publikujemy kilka z nich.
"To, że klimat się zmienia (...) nie oznacza, że nie będzie bardzo mroźnych zim"
- Tego, co się dzieje w USA, nie może być traktowane jako dowód na zachodzenie zmian klimatu lub na to, że takiego procesu nie ma. Takie zjawiska, jakie obecnie obserwujemy w Stanach Zjednoczonych, zdarzają się i nie są nowe. Mieszczą się w naturalnym cyklu przebiegu pogody. To, co jest istotne i na co powinniśmy patrzeć - jako wskaźnik zmieniającego się klimatu - to trendy, a nie pojedyncze zdarzenia pogodowe - tłumaczy dr hab. inż. Zbigniew Karaczun, profesor SGGW, ekspert Koalicji Klimatycznej.
- To, że klimat się zmienia i mamy globalne ocieplenie, wcale nie oznacza, że nie będzie bardzo mroźnych zim. Może też tak być, że po gorącym lecie, te w następnych latach będą chłodne. Ale jeżeli patrzymy na trend, to widzimy jakie zmiany zachodzą oraz, że roczne temperatury są coraz wyższe - tłumaczy dr hab. inż. Karaczun.
Zmianę temperatury na świecie widać wyraźnie na tym filmie:
- Żeby wiedzieć, co dzieje się teraz w USA, trzeba zrozumieć na czym polega siła Coriolisa i efekt Coriolisa, a także wiatr termiczny oraz prąd strumieniowy. Przy cieplejszym - średnio rzecz biorąc - klimacie, mogą zdarzać się tego typu sytuacje ekstremalne - mówi prof. dr hab. Szymon P. Malinowski, dyrektor instytutu geofizyki UW.
- Fizyka opisuje związki przyczynowo-skutkowe i potrafimy te związki opisać oraz zrozumieć. W skutek globalnego ocieplenia maleje różnica temperatur pomiędzy równikiem a biegunem, a to zmienia cyrkulację strefową w naszych szerokościach geograficznych i ich własności. W przypadku cieplejszego i mniej skutego lodem oceanu, miejsca, które najbardziej się wychładzają, przenoszą się nad lądy - dodaje.
- W Ameryce układ geografii jest taki, że nie ma żadnych przeszkód, które powodowałyby zatrzymanie możliwości wtargnięcia zimnego powietrza z północy w kierunku południowym. Wszystkie łańcuchy górskie są w linii północ-południe. Możliwość przepływu zimnego powietrza, wywołującego gwałtowne ochłodzenie i opady śniegu, jest większa, niż była kiedyś przy chłodniejszym biegunie i silniejszej cyrkulacji strefowej - tłumaczy Malinowski.
Według Malinowskiego tezy przedstawiane na Twitterze mieszają się z prawdziwymi i popartymi przez naukę. - Portale społecznościowe czy wyszukiwarki podsuwają treści według preferencji odbiorcy. Mało kto potrafi je zweryfikować, zadając odpowiednio sformułowane pytanie w wyszukiwarce takiej jak Google. W związku z tym trudniej mu dotrzeć do dobrze udokumentowanej i sprawdzonej wiedzy - zauważa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie bez powodu koncerny naftowe ładują potężne pieniądze w sianie denializmu"
Z kolei zdaniem Jakuba Wiecha, eksperta związanego z portalem Energetyka24.pl, efektem "utrzymywania się w bańkach informacyjnych będzie coraz głębsza polaryzacja, co może przełożyć się na politykę klimatyczną".
- Nie bez powodu koncerny naftowe ładują potężne pieniądze w osoby lub podmioty zajmujące się sianiem denializmu albo argumentacji sprzecznej z nauką. Wszystko dzieje się po to, żeby spowolnić proces transformacji energetycznej. Ale od nazywania globalnego ocieplenia "lewackim", ono się nie zatrzyma. Sami sobie w tym momencie skracamy gałąź na której siedzimy, pozbawiamy się cennego czasu na reakcję. A to sprawi, że działania wymierzone w wyhamowanie zmian klimatu będą coraz bardziej kosztowne. Im więcej czasu zmarnotrawimy teraz, tym mniej czasu pozostanie nam na działanie. Wówczas podejmowane kroki będą musiały być radykalne i będą wywoływały jeszcze więcej emocji - ostrzega Wiech.
- Mam nadzieję, że takich głupot (zaprzeczających zmianom klimatu - red.) nie będą powtarzali politycy. Bo politycy powinni opierać swoje działania i decyzje na wynikach badań naukowych. Od 30 lat w żadnym piśmie naukowym nie pojawił się artykuł naukowy, który podważyłby, że to człowiek jest sprawcą zmian klimatu lub, że zmiany klimatu nie zachodzą - dodaje Karaczun.
Niestety w Polsce pojawia się wiele głosów, które przeczą głosom naukowców. Po ataku zimy w USA europoseł Ryszard Czarnecki na Twitterze pytał: "Globalne ocieplenie? Jakie globalne ocieplenie?".
Z kolei małopolska kurator oświaty pod koniec października apelowała, żeby "wyrzucić do kosza bzdury o klimacie".
- Jeżeli politycy będą bazować na fałszywych informacjach i danych, to będą podejmowali błędne decyzje, a w efekcie nasze bezpieczeństwo będzie malało. Zmiany klimatu występują już dzisiaj. Z roku na rok, z powodu ekstremalnych zjawisk pogodowych, rosną straty materialne i rośnie liczba ofiar śmiertelnych. Tak pokazuje trend - ocenia Karaczun i ostrzega, że "przesuwają się granice występowania chorób".
- Do niedawna w Bałtyku nie mieliśmy problemów z bakterią vibrio. W ostatnich latach temperatura morza przekroczyła 20 st. C., w efekcie zaczęliśmy mieć przykłady zachorowań, a nawet zgon spowodowany zakażeniem tą bakterią. W Europie zaczyna się też pojawiać ebola, której kiedyś nie było. Jeżeli będziemy to wszystko lekceważyć, to zagrożenia będą większe i będą dotykały coraz większą grupę ludzi - również tych mieszkających w Polsce - podsumowuje.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski