Za 2 mln powstała jogurtowo-kiełbasiana wydmuszka. Urzędnicy chcieli promować polską żywność

Za 2 mln powstała jogurtowo-kiełbasiana wydmuszka. Urzędnicy chcieli promować polską żywność

Za 2 mln powstała jogurtowo-kiełbasiana wydmuszka. Urzędnicy chcieli promować polską żywność
Źródło zdjęć: © PAP | Bartłomiej Zborowski
Tomasz Molga
19.10.2017 16:08, aktualizacja: 19.10.2017 17:07

Do czego służy aplikacja i serwis internetowy "Polska smakuje"? Jak w komedii "Miś", nikt nie wie i dlatego nikt nie ośmieli się zapytać. Bo to jest polska aplikacja, promująca polskie produkty. Problem w tym, że mimo wydania prawie 2 milionów złotych jakoś nie chce dobrze zadziałać.

Strona internetowa polskasmakuje.pl oraz towarzysząca jej aplikacja na smartfony to najnowsze dzieło urzędników Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Miały być na niej promowane smakowite produkty z polskich firm. Dzięki temu do producentów miała popłynąć fala "lajków" i serduszek, a za nimi zamówienia i wielkie pieniądze. Konsumenci mieli zyskać informację o rekomendowanych produktach. A jest tak:

- Serwis promuje bezużyteczną wiedzę, aplikacja nie działa poprawnie. Mimo tak spektakularnych nakładów na stworzenie i promocję, mało kto chce z tego korzystać. Zdobyto 19 tys. użytkowników, a więc koszt pozyskania jednego zainteresowanego to jak na razie ponad 100 złotych! - punktuje Piotr Trudnowski z Klubu Jagiellońskiego. Ten ekspert od patriotyzmu zakupowego właśnie zmasakrował cały projekt. Sprawę opisuje serwis jagielloński24.pl.

Piękny plan w biało-czerwonych barwach

Serwis miał "gromadzić informacje o lokalnych rolnikach i wytwórcach regionalnych produktów spożywczych. Każdy, kto produkuje żywność zgodnie z systemami jakości, działa w ramach rolniczego handlu detalicznego, może założyć własny profil, na którym zamieści informacje o swojej ofercie oraz dane kontaktowe. Dzięki temu konsumenci, którzy coraz częściej i chętniej szukają zdrowej regionalnej żywności, będą mogli jednym kliknięciem odnaleźć lokalnych producentów" - czytamy na stronach.

W praktyce zupełnie to nie zadziało. Forsę wydano, a na przykład promocja Kiełbasy Podwawelskiej Extra z Łukowa polega na podaniu adresu jej producenta. Użytkownik portalu nic nie może zrobić z taką informacją. Nie wspominając o bezpośrednim zakupie produktu - podsumowuje Trudnowski.

To nie oznacza, że nia ma zadowolonych. Najpierw zarobił producent - firma Mobilems, wyłoniona w drodze przetargu, dostała prawie 330 tys. zł. Od kwietnia do sierpnia tego roku nie stworzyła poprawnie działającej aplikacji na telefony. "Trwa II Faza Stabilizacyjna to jest wdrożenie zmian wynikających z konieczności dostosowania strony i aplikacji do pierwszych ocen użytkowników" - tłumaczą urzędnicy. Tymczasem te oceny są bezwzględne: „Nie działa, nie pobiera danych”. „Nie działa, cały czas próbuje się uruchomić”. „Totalne dno” „Nic nie ładuje. Nie działa poprawnie”. „Ładowanie i tyle w temacie. Bezużyteczne”. W serwisie Google Apps Polska smakuje uzyskała zaledwie 1,7 gwiazdki, na pięć możliwych.

Obraz
© WP.PL

Radio i TVP już zarabiają

Aplikacja nie była jeszcze dostępna, ale urzędnicy już zaczęli ją ostro promować. Łącznie na działania promujące wydano 1,6 mln zł. W ich ramach dofinansowano głównie inne państwowe spółki. Polskie Radio zgarnęło na początek 300 tys. złotych za promowanie przedsięwzięcia w audycji „Lato z radiem”. Dodatkowo wzięli ponad 670 000 zł na budowę i organizację 20 namiotów, w ramach których na regionalnych koncertach Polskiego Radia promowano aplikację i stronę. Realizacja audycji radiowych towarzyszących promocji to 246 000 zł.

Trochę grosza skapnęło TVP. Reportaże i rozmowy wyemitowane w „Pytaniu na śniadanie” kosztowały 138 000 złotych. Do projektu przytuliły się państwowe Porty Lotnicze. 150 000 zł kosztowała zbudowana na Okęciu „strefa relaksu, w ramach której podróżni mogli odpocząć na leżakach z logo "Polska smakuje" i dowiedzieć się więcej o kulinarnych regionach Polski”.

Tyle potrafią urzędnicy. Dla porównania największy hit wśród aplikacji konsumenckich "Pola" została stworzona w wolnym czasie grupy programistów. To ideowcy, którym spodobał się pomysł promowania patriotyzmu zakupowego. Aplikacja pozwala odkodować kod paskowy z produktu i pokazuje ile wspólnego (siedziba, podatki, inwestycje, miejsca pracy) ma producent z Polską. To pozwala zdecydować konsumentowi, komu oddaje swoje pieniądze podczas zakupów. Zagranicznej korporacji czy polskiej w 100-procentach firmie. Aplikacja ma ponad 370 tys. instalacji, a konsumenci odczytali nią miliony produktów. Budżet promocyjny nie przekroczył kilku tysięcy złotych.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (79)
Zobacz także