Z urzędu skradziono dowody osobiste, nikt nie poinformował właścicieli. Sprawę bada prokuratura
• Z Urzędu Stanu Cywilnego w Świebodzinie skradziono 21 dowodów osobistych
• Ani urząd, ani policja nie poinformowała właścicieli o zaistniałej sytuacji
• Na skradzione dowody złodziej zaciągnął kredyty w bankach
• Sprawą zajęła się prokuratura: ustalamy kto miał prawny obowiązek zawiadomienia właścicieli dowodów
• Urząd, by zatuszować sprawę przed właścicielami, w miejsce ukradzionych dowodów wyrobił kolejnych 21 dokumentów
• Urzędnik: gdyby kolejny raz doszło do takiej sytuacji, postąpiłabym tak samo
06.12.2016 | aktual.: 06.12.2016 18:04
Z biurka pracownika Urzędu Stanu Cywilnego w Świebodzinie, w godzinach jego pracy, zniknęło 21 dowodów osobistych. - Do kradzieży doszło podczas obsługi petenta. Dowody osobiste miał pod pieczą jeden z pracowników, który wydawał je na bieżąco. Nie wiemy, w którym dokładnie momencie doszło do incydentu - mówi Wirtualnej Polsce Marzena Koral z Urzędu Stanu Cywilnego w Świebodzinie.
Urząd konsekwencje już wyciągnął. Jeden z pracowników został zwolniony, inny przeniesiony, a czterech kolejnych dostało upomnienia. Nie zmienia to jednak faktu, że trzech z właścicieli ukradzionych dowodów właśnie dostało ponaglenia z banków o spłatę zaciągniętego kredytu. Przez urzędniczą bezduszność, przez najbliższych kilka miesięcy będą musieli udowodnić przed sądem, że kredyt zaciągnęli nie oni, a złodziej. Wszystko dlatego, że urząd nie poinformował poszkodowanych w odpowiedniej chwili o kradzieży dokumentów i nie ostrzegł ich przed ewentualnymi konsekwencjami. - Sprawę w całości przekazaliśmy policji, która wszczęła śledztwo. By go nie utrudniać, nie informowaliśmy tych osób. Poza tym, z naszej ustawy o ewidencji i dowodach osobistych, taki obowiązek nie wynika - mówi Wirtualnej Polsce Marzena Koral z Urzędu Stanu Cywilnego w Świebodzinie.
Prokuratura: o sprawie dowiedzieliśmy się kilka miesięcy po kradzieży
Urząd zasłania się przepisami prawa i ceduje odpowiedzialność na policję. Ta z kolei także nie widzi problemu w niepoinformowaniu właścicieli o kradzieży ich dowodów. - Wszczęliśmy postępowanie z art. 275, czyli kradzieży dokumentów. W świetle przepisów, w tamtym momencie pokrzywdzonym był właśnie urząd, będący w posiadaniu dowodów tożsamości. Właściciele danych osobowych, które się na nich znajdowały, w tamtym momencie nie byli jeszcze właścicielami dokumentów. W związku z tym nie byli poszkodowani. W tej sytuacji o sprawie powiadamialiśmy wyłącznie ofiarę, czyli urząd - tłumaczy Wirtualnej Polsce rzecznik policji w Świebodzinie st. asp. Łukasz Szymański.
Policja nie wykryła sprawcy kradzieży i umorzyła sprawę, nadal nie informując właścicieli o sytuacji. W tym czasie złodziej zdążył zaciągnąć trzy kredyty na nazwiska z ukradzionych dowodów osobistych. Sprawę przejęła prokuratura, do której bezpośrednio zgłosili się poszkodowani mieszkańcy. - O sytuacji dowiedzieliśmy się dopiero po kilku miesiącach, kiedy zaczęliśmy prowadzić sprawę dotyczącą wyłudzenia kredytu. Zapytaliśmy policję, czy w ostatnim czasie zostały zgłaszane kradzieże dokumentów. Dopiero wówczas dostaliśmy od nich informację o całej sprawie i zostały nam przekazane wszystkie akty postępowania - mówi Wirtualnej Polsce prokurator Prokuratury Rejonowej w Świebodzinie Krzysztof Pieniek.
Wadliwy system
Sprawa dla właścicieli dowodów mogłaby skończyć się inaczej, gdyby któraś z instytucji poinformowała ich o kradzieży i wycieku ich danych osobowych. - Ustalamy czy i kto miał ustawowy, prawny obowiązek zawiadomienia właścicieli dowodów. W tej chwili nie mogę wydawać wyroków. Jest jeszcze za wcześnie. I policja, i Urząd Stanu Cywilnego przerzucają się argumentami dotyczącymi tej sytuacji. W tej chwili, dla dobra sprawy, nie mogę mówić o szczegółach, ponieważ może to rzutować na ewentualne późniejsze stanowiska tych dwóch instytucji. Argumenty jednej i drugiej strony są częściowo zasadne - mówi Pieniek.
Z akt sprawy wynika, że policja, w momencie otrzymania zawiadomienia o kradzieży, zarejestrowała numery dowodów osobistych w Rejestrze Skradzionych Dokumentów. - Taka czynność nie wiąże się jednak z faktem, że wszystkie instytucje w Polsce dostaną informację z danymi skradzionego dowodu osobistego. Systemy nie są kompatybilne - zaznacza prokurator.
Urząd, by zatuszować sprawę przed właścicielami, w miejsce ukradzionych dowodów wyrobił kolejnych 21 dokumentów. - W trakcie wydawania nowych dokumentów tożsamości nie poinformowaliśmy ich właścicieli o zaistniałej sytuacji, właśnie ze względu na prowadzone śledztwo. Uważam, że urząd zrobił to, co do niego należało - tłumaczy Marzena Koral.
Urzędnicza (nie)życzliwość
Przepisy nie narzucają na urząd konieczności informowania właścicieli o kradzieży ich dokumentów. Mec. Anna Lesiak wyjaśnia, że w momencie kradzieży właściciele dowodów osobistych nie byli jeszcze pokrzywdzonymi w sprawie. Wynika to z faktu, iż dokumenty nie zostały im wydane, a zatem prawnie nie byli jeszcze ich właścicielami. - Do momentu, kiedy ktoś nie weźmie na ich nazwisko kredytu, osoby te nie są ofiarami. To nie im zostały dokumenty skradzione, a urzędowi. Jesteśmy pokrzywdzeni dopiero wówczas, gdy ktoś kradnie dokument z naszego portfela - tłumaczy mec. Lesiak. - Moim zdaniem w tym przypadku urząd ma rację - dodaje.
Teraz właścicieli dowodów osobistych czekają sprawy sądowe, które mogą ciągnąć się nawet kilka miesięcy. - Takie sprawy są do wygrania i osoby poszkodowane nie muszą spłacać zaciągniętego bez ich wiedzy kredytu. Trzeba jednak przejść przez skomplikowaną procedurę. Musimy dać się pozwać, reprezentować w procesie, zeznawać w sprawie oraz udowodnić przed sądem wiele okoliczności. Może to oczywiście rodzić szereg komplikacji - zaznacza mec. Anna Lesiak.
Przed nieprzyjemnymi konsekwencjami mieszkańców Świebodzina mogła uchronić zwykła urzędnicza życzliwość. Na pytanie, czy wykazałaby się nią w przypadku kolejnej tego typu sytuacji, Marzena Koral z Urzędu Stanu Cywilnego odpowiada: - Postąpiłabym tak samo. Osoby, które zgłaszały się do nas w celu wyjaśnienia sytuacji, już po tym jak na ich nazwiska zostały zaciągnięte kredyty, zostały poinformowane o sprawie. Pokierowaliśmy ich także do miejsc, do których mogą zgłosić się po pomoc.