Z czego będą żyli ministrowie?
W "Życiu Warszawy" czytamy: bezrobocie
politykom nie grozi. Leszek Miller będzie pisać książkę i pojedzie
wykładać za granicę, a Marek Balicki wróci do praktyki lekarskiej.
Tylko nieliczni ministrowie z gabinetu Belki martwią się o swe przyszłe finanse. Prawie wszyscy wybrali zajęcia, które zagwarantują im zarobki na poziomie zbliżonym do apanaży resortowych. Oznacza to, że miesięcznie wciąż będą zarabiać ok. 10 tys. zł - pisze dziennik.
Były premier, wzorem Lecha Wałęsy, zasmakował w zagranicznych płatnych wykładach i - jak przyznają nieoficjalnie jego partyjni koledzy - jest otwarty na takie propozycje. Miller przymierza się też do napisania wspomnieniowej książki o czasach, kiedy rządził SLD i państwem. Specjaliści od rynku księgarskiego wieszczą, że będzie to bestseller.
Według gazety nie do pozazdroszczenia jest sytuacja Wiesława Kaczmarka, byłego ministra skarbu z rządu Millera. Polityk przyznaje, że intensywnie szuka nowego zajęcia. Dziennik nieoficjalnie dowiedział się, że Kaczmarek rozesłał CV do firm zajmujących się szukaniem posad dla menedżerów.
O poselski mandat starają się m.in. szef MSW Ryszard Kalisz, minister obrony Jerzy Szmajdziński oraz stojący na czele resortu gospodarki Jacek Piechota. Wszyscy znaleźli się w swoich okręgach wyborczych na pierwszych miejscach list.
Ministrowie rządu Belki wywodzą się w większości z SLD, co w przypadku tegorocznych wyborów nie jest sytuacją komfortową. Z drugiej strony, SLD odbił się ostatnio od dna i osoby, które znalazły się na czele list, pewnie zasiądą w nowym parlamencie - ocenia socjolog Sebastian Wierucki. Dodaje, że na mandat poselski prawdopodobnie nie może liczyć sam Marek Belka.
Premier w wyborach będzie reprezentował Partię Demokratyczną, a sondaże wskazują, że demokraci.pl nie przekroczą wymaganego progu i nie znajdą się w parlamencie - pisze "Życie Warszawy". (PAP)