Z Bogiem, ale bez prawa
Firma winiarska, należąca do arcybiskupstwa
ołomunieckiego, przegrała spór sądowy z inną podobną firmą, której
znaku handlowego używała bezprawnie. Sąd w Kromerziżu na wschodzie
Czech skazał pełnomocnika firmy, kontrolowanej przez
arcybiskupstwo, na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
"Oskarżonego jest mi szczerze żal. Jest to kolejna ofiara arcybiskupa. Na ławie oskarżonych powinien siedzieć ktoś zupełnie inny, bowiem większościowym właścicielem firmy jest arcybiskupstwo" - powiedział w reakcji na czwartkowy wyrok właściciel firmy, która w sądzie wygrała, Jaroslav Grmolec.
Cała afera toczyła się kilka lat przy sporym zainteresowaniu czeskich mediów. Grmolec z grupą wspólników parę lat temu założył w Kromerziżu firmę Arcybiskupie Piwnice Winne (AVS), której produkcja, w tym wina mszalnego, cieszyły się ogromnym wzięciem. 40% udziałów w przedsięwzięciu AVS - za symboliczną opłatą - odstąpiły ołomunieckiemu arcybiskupstwu.
Wkrótce jednak arcybiskup Ołomuńca Jan Graubner zdecydował o utworzeniu nowej firmy winnej: Piwnice Arcybiskupie, w której arcybiskupstwo ma 70% udziałów. Nowa firma - używając tych samych nazw i etykiet - rozpoczęła twardy bój z konkurencją.
"W praktyce było tak, że odbiorcy prowadzili, co prawda, rozmowy ze mną, ale ostatecznie wino zamawiali u konkurencji. Było tak również w przypadku, kiedy moje wina chwalił przewodniczący Senatu Petr Pithart, ale szef kancelarii Senatu, jakoby przez pomyłkę, wino zamówił ostatecznie w firmie arcybiskupstwa" - powiedział Grmolec.
W wypowiedzi przed sądem właściciel poszkodowanej firmy zeznał, że w walce o rynek arcybiskup Graubner wydał list pasterski, w którym zabraniał proboszczom zamawiania wina w firmie Grmolca, zmuszając ich do składania zamówień w firmie arcybiskupstwa.
Według oceny ekspertów, wartość znaku towarowego firmy winiarskiej Jaroslava Grmolca wynosi około półtora miliona koron (ok. 210 tys. złotych). Sam Grmolec zapowiedział już, że wykorzystując obecny werdykt sądu będzie się obecnie, na drodze postępowania cywilno-prawnego, domagał odszkodowania w wysokości 1 miliona koron, tj. ok. 140 tys. złotych.