PublicystykaYoon Young-kwan: sztuka dealu z Koreą

Yoon Young-kwan: sztuka dealu z Koreą

Przytłumiona reakcja Donalda Trumpa na ostatni test północnokoreańskiej rakiety balistycznej pociągnęła za sobą lawinę spekulacji na temat tego, jaki może być jego następny krok. Trump wcześniej publicznie zadeklarował, że do zrealizowania północnokoreańskich dążeń opracowania rakiety nuklearnej zdolnej dotrzeć do Stanów Zjednoczonych po prostu nie dojdzie. Ale w jaki konkretnie sposób zamierza je powstrzymać?

Yoon Young-kwan: sztuka dealu z Koreą
Źródło zdjęć: © East News | AP Photo/Pablo Martinez Monsivais

03.03.2017 | aktual.: 03.03.2017 13:39

Niektórzy mogliby radzić administracji Trumpa, by przeprowadzić serię prewencyjnych ataków na nuklearne instalacje w Korei Północnej. Ale to niebezpieczna i nieskuteczna opcja, bo Korea Północna prawdopodobnie odpowiedziałaby atakiem na Koreę Południową. Koreańczycy z Południa nie chcą ryzykować wojny, więc sprowokowany przez USA atak Północy byłby katastrofą dla sojuszu USA i Korei Południowej.

Co więcej, Pjongjang opracował niedawno rakiety z silnikami na paliwo stałe, które mogą być przechowywane w ukryciu aż do momentu wystrzału, co oznacza, że zidentyfikowanie celów i wybranie odpowiedniego czasu na uderzenie jest trudne.

Nowe sankcje przeciwko Korei Północnej

Inna możliwa odpowiedź na zagrożenie z Korei Północnej to mocniejsze sankcje międzynarodowe, w tym bojkot solidarnościowy, tj. wymierzony w kraje, które robią z Pjongjangiem interesy. Ale sankcje, które byłyby na tyle silne, by skłonić północnokoreańskiego "młodego generała" Kim Dzong Una do przemyślenia swoich ostatnich prowokacji, wymagają współpracy Chin, o co nie jest łatwo.

Chińscy przywódcy mogą zinterpretować zbyt agresywny bojkot solidarnościowy jako wymierzony nie tylko w Koreę Północną, ale także w nich samych. A biorąc pod uwagę zbliżający się w tym roku 19. narodowy kongres Komunistycznej Partii Chin, prezydent Xi Jinping będzie chciał uniknąć bycia postrzeganym jako ktoś, kto ugina się pod presją USA.

Obraz
© East News | AP Photo/Michel Eule

Prezydent Chin Xi Jinping

Z ponad dwóch dekad nuklearnej dyplomacji z Koreą Północną wiemy, że do osiągnięcia pozytywnego rezultatu administracja Trumpa będzie musiała rozwiązać dwa fundamentalne dylematy. Podczas gdy inni przywódcy dotąd woleli zamieść je pod dywan, unikalny i nieortodoksyjny styl przywództwa i negocjacji Trumpa może umożliwić mu dokonanie postępów w tych obszarach, w których jego poprzednicy zawodzili.

Dylematy Trumpa

Pierwszy dylemat związany jest z Chinami. Jakakolwiek dyplomatyczna próba denuklearyzacji Korei Północnej musi wziąć pod uwagę geostrategiczne obawy Chin dotyczące przyszłości Półwyspu Koreańskiego. Przez stulecia Chiny obawiały się, że półwysep stanie się częścią strategicznego okrążenia Chin, lub stanowić będzie drogę do ich inwazji. W 1592 roku japoński generał Toyotomi Hideyoshi najechał Królestwo Korei by ustanowić tam przyczółek do napadu na Chiny. W odpowiedzi Chiny czasów dynastii Ming walczyły wspólnie z Koreą przeciwko japońskiej armii.

Trzysta lat później chińska dynastia Qing toczyła z Japonią wojnę, mającą na celu powstrzymanie Japonii przed zdominowaniem Korei. Zaś w zimie 1950 roku Mao Zedong interweniował w wojnie koreańskiej po tym, jak armia USA przekroczyła 38. równoleżnik i zaczęła marsz w stronę granic Chin.

Obecni przywódcy Chin podzielają strategiczne troski swoich poprzedników, co wyjaśnia ich brak woli, aby w pełni odpowiedzieć na amerykańskie żądania działań wobec Korei Północnej. Chiny po prostu nie chcą ryzykować implozji swojego państwa buforowego na skutek sankcji. A ponieważ przywódcy Korei Północnej rozumieją ten imperatyw strategiczny Chin, uznają, że mają wolną rękę jeśli chodzi o rozwijanie swojego programu atomowego.

Obraz
© East News | AFP PHOTO / JUNG YEON-JE

Korea Północna przeprowadziła najsilniejszą próbę atomową

Trump i Xi odbyli już pierwszą rozmowę telefoniczną, a wkrótce mogą spotkać się osobiście. Moja nadzieja leży w tym, że Trump potwierdzi swoją reputację człowieka odważnego i zaproponuje Chinom wielki układ, który uśmierzyłby ich geostrategiczne obawy dotyczący półwyspu.

Jeśli problem Korei Północnej nie zostanie odseparowany od kwestii strategicznej rywalizacji między Chinami i USA, wysiłki dyplomatyczne nadal będą kończyć się porażką. Trump mógłby więc obiecać Chinom, że jego administracja nie będzie dążyła do zmiany reżimu w Pjongjangu, zamiast tego oferując gwarancje bezpieczeństwa w przypadku denuklearyzacji Korei Północnej. Mógłby też zaproponować wycofanie nowego amerykańskiego systemu przeciwrakietowego THAAD z Korei Południowej - wobec którego Chiny zgłaszają obiekcje - w momencie, w którym Korea Północna zrezygnuje ze swojego programu nuklearnego.

Trump mógłby wówczas zażądać, by w zamian za to Chiny współpracowały w pełnym zakresie w kwestii sankcji i innych prób przekonania Korei Północnej do porzucenia swoich atomowych ambicji. Zawierając taką umowę, istniejąca już oferta Chin - denuklearyzacja połączona z traktatem pokojowym formalnie kończącym wojnę koreańską - byłaby do osiągnięcia.

Ale uspokojenie chińskich obaw prowadzi nas do drugiego dylematu, będącego w centrum obecnego impasu: bezpieczeństwa samej Korei Północnej. W brutalnym świecie stosunków międzynarodowych, małe, słabe i odizolowane państwo, takie jak Korea Północna, może czuć się zagrożone ze strony swoich sąsiadów, nawet jeśli nie mają oni wrogich intencji. Aby zrekompensować tę słabość, Pjongjang wzmacnia swoje wojsko i chce zdobyć potężne środki odstraszania, takie jak broń atomowa. Ale to tworzy zaklęty krąg, bo jej sąsiedzi interpretują te działania jako prowokację i zaczynają sami czuć się zagrożeni.

USA kupiły dwa razy tego samego konia

Były prezydent USA Bill Clinton dostrzegał ten problem i próbował go rozwiązać. W ramach uzgodnień ramowych z Genewy w 1994 roku, administracji Clintona udało się zamrozić działania nuklearne Korei Północnej na kilka lat poprzez obietnicę polepszenia relacji obu państwa. I choć administracja George'a W. Busha zaliczyła Koreę Północną do swojej "osi zła", ona także uznała dylemat bezpieczeństwa Północy i starała się do niego odnieść poprzez porozumienie sześciostronne z 19 września 2005 roku.

Krytycy tego podejścia uważają, że w ten sposób USA kupiły dwa razy tego samego konia i powinny raczej skupiać się na sankcjach, oczekując na to, że Korea wykona kolejny ruch. Ale sankcje nie są skuteczne bez pełnego poparcia Chin. Tymczasem reżim w Pjongjangu wykorzystał dyplomatyczną przerwę ostatnich lat do rozwijania swoich nuklearnych i rakietowych technologii. W rezultacie znajdujemy się w gorszym położeniu niż przedtem.

Podczas swojej kampanii prezydenckiej, Trump powiedział, że "nie miałby problemu" z rozmową z Kimem. Teraz ma szansę to zrobić, szukając możliwości całościowego układu z Koreą Północną, opartego na gwarancjach bezpieczeństwa i zachętach ekonomicznych. Ale Trump powinien pójść tą drogą tylko jeśli będzie skłonny rozwiązać problem strategicznych obaw Chin. Jeśli Trump zdoła dobić targu równocześnie z Chinami i Koreą Północną, nawet jego najwięksi krytycy docenią ten majstersztyk.

Yoon Young-kwan - ekonomista i minister spraw zagranicznych Korei Południowej.

Źródło artykułu:Project Syndicate
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)