Trwa ładowanie...
d1u4r93
03-01-2008 06:25

Wyznania w trakcie wyrywania

W Libanie o wielu sprawach wciąż się otwarcie nie dyskutuje – mówi Nadine Labaki, reżyserka „Karmelu”

d1u4r93
d1u4r93

Na tle kobiet z innych krajów arabskich kobiety w Libanie wydają się bardzo wyzwolone, prawie europejskie. Tymczasem w pani filmie ich wolność jest mocno ograniczona. Skąd ta sprzeczność?

Nadine Labaki: To, co mamy, to nie jest prawdziwa wolność. Libańczycy są społeczeństwem konserwatywnym. Wiele spraw takich jak homoseksualizm czy dziewictwo jest przemilczana. Kobieta libańska musi chwytać się rozmaitych sztuczek, żeby osiągnąć chwilę szczęścia, żeby żyć tak, jak chce. Tak jak Layal w moim filmie, która próbuje wynająć pokój w hotelu, by spędzić noc ze swoim kochankiem. Ma z tym duże trudności, bo kobieta może mieszkać w hotelu tylko ze swoim mężem.

Bohaterki „Karmelu” cały czas się upiększają, to jakaś narodowa obsesja?

– Ta potrzeba jest uniwersalna, ale w moim kraju przybrała zastraszające rozmiary. Koryguje się wszystko – piersi, usta, nos, brwi – już w bardzo młodym wieku. Dlatego też zdecydowałam się umieścić akcję filmu w salonie piękności. Kobiety, które przychodzą na depilację wykonywaną u nas nie woskiem, ale karmelem, traktują zabieg jak spotkanie towarzyskie. To wtedy się plotkuje, rozmawia o rodzinie, miłości, seksie. Te rozmowy są właśnie jak karmel: słodko-gorzkie.

W publicznej dyskusji nie ma miejsca na takie tematy?

– Wciąż trudno jest mówić głośno o pewnych sprawach, nawet gdy są one dość powszechne. Jedna z moich bohaterek, chrześcijanka wychodząca za mąż za muzułmanina, poddaje się w specjalnej klinice zabiegowi „przywrócenia dziewictwa”, ale kryje się wtedy za wielkimi okularami przeciwsłonecznymi i francusko brzmiącym nazwiskiem.

d1u4r93

Jak więc został przyjęty „Karmel” w Libanie?

– Bardzo dobrze. Wiele osób, szczególnie kobiet, identyfikuje się z nim. Dostaję mnóstwo listów. Ludzie są dumni, że film pokazywany jest w wielu krajach, że dostrzeżono go w Cannes. Może nie zmienił nic konkretnego w Libanie, ale spowodował, że ludzie zaczynają myśleć o rzeczach, które dotychczas były przemilczane.

W filmie praktycznie nie widać Bejrutu, jaki znamy z serwisów informacyjnych.

– Gdy kręciłam film, nie chciałam mówić o wojnie, zresztą wtedy wydawała się ona przeszłością. Ale kolejny dramat w naszym kraju zaczął się już tydzień po zakończeniu zdjęć, w lipcu 2006 roku. Postanowiłam jednak niczego nie zmieniać, choć zastanawiałam się, czy mówienie o miłości i przyjaźni, gdy wokół dzieją się tak straszne rzeczy, nie jest chowaniem głowy w piasek. W końcu jednak stwierdziłam, że „Karmel” może być jeszcze jednym sposobem na przetrwanie wojny. No i pokazaniem, że z wojną moje pokolenie nie chce mieć nic wspólnego.

rozmawiała Milena Rachid Chehab

d1u4r93
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1u4r93
Więcej tematów