PolskaWyścigi autostopem - nowa moda na spędzanie wakacji?

Wyścigi autostopem - nowa moda na spędzanie wakacji?

Choć wielu osobom może się wydawać abstrakcją bądź wspomnieniem odległych czasów, autostop wciąż jest popularny. Ludzie, podróżujący w ten sposób, postanowili pójść o krok dalej i organizować wyścigi autostopowe. W największym z nich w Polsce startuje ponad tysiąc osób jednocześnie! Zwiedzają Europę, jeżdżą także po... Iraku.

Wyścigi autostopem - nowa moda na spędzanie wakacji?
Źródło zdjęć: © Kuba Bogdański

20.07.2013 | aktual.: 24.07.2013 20:02

Wielu marzy się urlop spędzony w hotelu z basenem. Moda się jednak zmienia i zaczynamy wypoczywać aktywnie, a wręcz ekstremalnie. Co więcej, jesteśmy w stanie słono za taką atrakcję zapłacić. Skoki na bungee, rajdy, poligony. Jest jednak forma podróży zupełnie darmowa i mogłoby się wydawać obecnie zapomniana... to autostop.

Nowa moda

Wśród młodych ludzi, szczególnie studentów, którzy, podróżując, chcą ciąć koszty, powstał nowy trend - poruszanie się na stopa. Ale zwykły autostop to nie wszystko... Okazuje się, że autostopowicze pragną rywalizacji, dostarczającej dodatkowej adrenaliny. Tak narodził się pomysł organizowania wyścigów autostopowych.

Najstarszy polski wyścig zwolenników podróży "za jeden uśmiech" ruszył w 1998 roku. Międzynarodowe Mistrzostwa Autostopowe ruszają z Pomorza do wybranego miasta w Europie. Początkowo miejscem startowym był Gdańsk, od 2008 roku - Sopot. Jednym z największych i najpopularniejszych wyścigów autostopowiczów jest Auto Stop Race. Wyścig organizowany jest od pięciu lat, zawsze rusza na początku weekendu majowego. Organizuje go Studencki Klub Podróżników BiT, działający przy Samorządzie Studentów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Ze względu na swoją skalę określany jest nawet "autostopowym Rajdem Dakar".

Auto Stop Race: Wrocław - miejsce docelowe?

W tym roku w jubileuszowej edycji Auto Stop Race wzięło udział prawie 1200 osób. Meta miała miejsce w chorwackim Dubrowniku. Uczestnicy, w zależności od wybranej trasy (przez Czechy lub Niemcy), mieli do pokonania od 1500 do ponad 2200 km. Najszybsza para dojechała tam z Wrocławia w nieco ponad 18 godzin.

- Przy wyborze miejsca docelowego panuje jedna reguła: meta musi być nad morzem i w ciepłym miejscu - mówi Adam Najbar, koordynator pierwszej edycji Auto Stop Race. - W okolicy musi być coś co sprawi, że ludzie spędzą na kempingu więcej niż jeden dzień, dlatego od pewnego czasu wybierane są miejscowości turystyczne w pobliżu są lotniska - dodaje.

- Chętnych do udziału w wyścigu jest zawsze więcej niż miejsc - zaznacza Paweł Bubiak, organizator tegorocznej edycji rajdu - zapisy zaczynają się zawsze pierwszego kwietnia równo o północy. Rok temu miejsc zabrakło po 45 minutach, w tym - po ośmiu - mówi.

Wyścigiem rządzą trzy zasady: po pierwsze jeździ się w parach, w których przynajmniej jedna osoba musi być studentem. Po drugie można się poruszać wyłącznie na stopa. Trzecia jest mniej oficjalna, ale równie ważna: dobrze się bawić. Można próbować łapać stopa w więcej niż dwie osoby, ale zgodnie z regulaminem w konkursie biorą udział te, które są zarejestrowane.

- W wyścigu biorą udział także osoby z zagranicy. Sam dwa lata temu byłem z kolegami z Erasmusa, jeden z Turcji, drugi z Włoch. I o dziwo dojechaliśmy (z Wrocławia) do Barcelony po 12 godzinach! - mówi Adam.

Na mecie czeka na wszystkich uczestników ciepły posiłek, zabawa do białego rana i radość z dzielenia się wrażeniami z podróży. - Każdy z uczestników jechał przynajmniej pięcioma stopami, ma setki wrażeń, usłyszał historię z życia nie jednego kierowcy i czuje niezwykłą potrzebę, żeby komuś o tym opowiedzieć. Dla zwycięzców są nagrody. W poprzednich edycjach były to między innymi skok ze spadochronem, rejs po Mazurach, czy vouchery Ryanaira - mówi Adam.

Wyścig goni wyścig!

W 2013 roku pojawił się wysyp wyścigów autostopowych. W czasie majówki na trasę ruszyli autostopowicze nie tylko z Wrocławia, także z Sopotu oraz Krakowa.

Kolejny długi weekend, związany ze świętem Bożego Ciała, należał do podróżników z Poznania ścigających się do Wenecji. Do "miasta na wodzie" ścigało się ponad 200 osób. Coraz większa popularność tej formy spędzania czasu, sprawia, że kolejne grupy organizują tego typu eventy. W Polsce istnieje kilka cyklicznie organizowanych wyścigów. Chętnych do wzięcia w nich udziału nie brakuje. Kierunek zwykle jest ten sam: południe Europy. Werona, Barcelona czy Ateny to tylko niektóre z obranych celów.

Dla tych, którzy się nie załapali na żaden z wyścigów, pojawia się kolejna szansa. Tuż po zakończeniu piątej edycji Auto Stop Race organizatorzy postanowili stworzyć jego letnie wydanie pod nazwą Summer Race. Pierwsza edycja letniego rajdu rusza do Barcelony 30 sierpnia.

- Tegoroczna meta zlokalizowana będzie w miejscowości Castelldefeles, około 15 km od centrum Barcelony - mówi Paweł Bubiak, koordynator tegorocznych Auto Stop Race i Summer Race.

- Celem wyścigu jest propagowanie autostopu jako niezwykle ekscytującego, taniego i ekologicznego sposobu podróżowania. Z pewnością będzie to najlepsza przygoda w życiu każdego, kto się z nami wybierze! - zachęca.

Temat podchwyciły już biura podróży, szczególnie te zajmujące się organizowaniem wakacji dla studentów. W ich ofertach można znaleźć wyścigi autostopem. Miejsce startowe trzeba jednak wykupić za stosunkowo wysoką cenę.

(Nie)przychylni kierowcy?

Z przeprowadzonej przez Wirtualną Polskę sondy wynika, że aż 70,44 proc. ankietowanych nie zabrałoby autostopowicza, jadąc na wakacje.15,65 proc. zdecydowanie zabrałoby takiego turystę, a 13,9 proc. odpowiedziało, że zależy, czy byłaby to kobieta czy mężczyzna. Ankietę przeprowadzono w dniach 16-19 lipca, wzięło w niej udział udział 971 osób. Anita, która jeździ na stopa od 2 lat przekonuje jednak, ze Polska jest dobrym krajem do stopowania.

- Polacy chętnie zabierają na stopa, dobrze się u nas podróżuje, chociaż mogłoby się wydawać, że tej formy przejazdu już nikt nie używa. U nas istnieje kultura autostopowa, w przeciwieństwie do np.: krajów skandynawskich - zaznacza - tam jest inna mentalność, ludzie są bardziej nieufni i kojarzą autostopowiczów z włóczęgami - dodaje. - Tak naprawdę przy autostopie liczy się uśmiech, otwartość, wtedy żadna odległość nie jest problemem - podkreśla Adam Najbar. Sposobów na przekona nie do siebie kierowców jest wiele. - Moim sposobem na łapanie stopa jest robienie tabliczek nie z nazwami miejscowości, ale z napisami jak.: "don't worry, be happy!", "mamy truskawki" czy "rakija". W Zgorzelcu ledwo podniosłem kartkę, od razu ktoś się zatrzymał - mówi Szymon Antkowiak, jeżdżący autostopem i łódko-stopem od 2 lat, także uczestnik Auto Stop Race.

Z kolei Michał Ilczuk, który wraz z parą przyjaciół - Kubą Bogdańskim i Basią Iglinską - stopował po Iraku wyraża opinię, że autostopowiczów nie zabierają ludzie o złych intencjach. - Na taki rodzaj podróży decydują się tylko odważni i pozytywnie zakręceni - mówi Michał.

Autostopem po Iraku

- Przejechaliśmy przez Bałkany i całą Turcję. Stopem jeździliśmy głównie po Kurdystanie i północnym Iraku - mówi Kuba.

Irak utożsamiany jest z wojną, biedą, ropą naftową i atakami terrorystycznymi. Takie skojarzenia pokutują w mediach nie tylko w Polsce. Jest to jeden z najrzadziej odwiedzanych krajów świata, ale jego północna część przyciąga coraz więcej osób. Znajduje się tam Autonomia Kurdyjska, zamieszkiwana przez jeden z największych narodów świata, nie mający własnego państwa. Trójka śmiałków, mając na uwadze niebezpieczeństwo, postanowiła sprawdzić jak wygląda codzienne życie Kurdów.

- Gdzieś z tyłu głowy to siedzi, że jesteśmy w niebezpiecznym rejonie, ale tam co 20 km jest punkt kontrolny z żołnierzami, w którym wszystkie samochody musiały się zatrzymać i to tak naprawdę nam pomagało. Często żołnierze łapali nam stopa - dodaje Michał.

Opowiadają jednak historię, która początkowo mrozi krew w żyłach. Stopa złapał im jeden z żołnierzy. Jechali główną drogą do Turcji, gdy nagle kierowca zjechał na pustynię i wywiózł ich do małej wioski w Iraku. - Mieliśmy wrażenie, że zaraz wjedziemy za jakąś bramę i będziemy mieli lufę przy skroni - mówi Kuba. Okazało się jednak, że w związku z tym, że trójka przyjaciół jest z Zachodu i nie obowiązuje ich trwający wówczas w Iraku ramadan, kierowca skręcił do sklepu i kupił im... piwo! W ten sposób chciał ich ugościć.

"Jeden raz wystarczy, żeby się zarazić"

- Autostop uzależnia - mówią zgodnie Michał i Kuba - jeden raz wystarczy, żeby się zarazić tą pozytywną formą podróżowania - dodają. - Autostop to choroba nieuleczalna, jednak bardzo przyjemna - mówi Szymon - jak ktoś raz spróbuje, z pewnością pojedzie jeszcze raz - kwituje. - Teraz nie widzimy sensu, żeby podróżować za pieniądze, bo stop jest tysiąc razy lepszy - podsumowuje Kasia, która w tym roku pierwszy raz jechała na stopa jako uczestniczka Auto Stop Race.

Uczestnicy Auto Stop Race czy innych wypraw autostopowych często spotykają się z pytaniem: dlaczego właściwie to robicie? Zgodnie odpowiadają, że to bardzo proste: jeżdżąc na stopa poznaje się wielu życzliwych ludzi.

- Jest to trochę odskocznia od współczesnego świata, dzięki której zaczyna się dostrzegać, że w ludziach drzemie jeszcze trochę dobra, a to wspaniałe uczucie odzyskać wiarę w to, że nie wszystko jest złe - mówi Sebastian.

Autostop legalny od 1957 roku

- Wydaje mi się, że dawniej stopowało się lepiej niż dzisiaj - mówi pan Grzegorz, który jeździł na stopa pod koniec lat 80. - Nie wiem czy dziś, jakbym był młodszy, zdecydowałbym się na taką formę podróżowania. Jeździłem tylko po Polsce, kiedyś chyba było bezpieczniej - dodaje - Nie zmienia to jednak faktu, że jeżdżenie na stopa jest fantastyczne, daje poczucie wolności nieporównywalne z niczym innym - mówi.

W Polsce autostop został formalnie zalegalizowany w 1957 roku. Wówczas łapanie stopa było związane ze specjalną, sprzedawaną przez biura podróży, książeczką autostopowicza. Każdy jej posiadacz automatycznie uzyskiwał ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków. Jedynym warunkiem jej zdobycia było okazanie książeczki oszczędnościowej z dwustuzłotowym wkładem - miało to zapewnić ewentualne środki na przeżycie dla podróżującego. W przypadku osób niepełnoletnich konieczna była pisemna zgoda rodziców. Znajdujące się w środku zeszyciku kupony z ilością kilometrów były rozdawane kierowcom, którzy mogli wysyłać je do biur podróży i brać udział w losowaniu nagród. "Akcja Autostop" miała na celu zachęcenie kierowców do zabierania dodatkowych pasażerów. Wówczas ta ekologiczna forma podróżowania w Polsce dopiero raczkowała. W latach 80. popularność książeczek spadła, ale można je było kupić jeszcze w 1995 roku.

Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu

Zarówno łapanie stopa, jaki i zabieranie ze sobą autostopowicza niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo. - Stopa należy łapać w miejscu bezpiecznym, nie stwarzając zagrożenia dla innych uczestników ruchu drogowego - mówi Dariusz Podleś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.

Jak podkreśla inspektor Podleś, obecnie autostop wygląda trochę inaczej niż w latach 70. czy 80., kiedy była to popularna forma podróżowania. Wielu kierowców obawia się o życie, zdrowie czy o kradzież lub odpowiedzialności w razie wypadku.

- Jeżeli dojdzie do wypadku drogowego i zabrany przez nas pasażer dozna obrażeń, może wystąpić z powództwa cywilnego do sądu o odszkodowanie do kierowcy, który spowodował wypadek. Dlatego większość kierowców nie zabiera autostopowiczów - mówi inspektor Podleś.

W większości krajów Europy, także w Polsce, zakazane jest łapanie stopa na autostradzie. Dyktowane to jest względami bezpieczeństwa. Policja nie prowadzi statystyk związanych z wypadkami czy przestępstwami z udziałem autostopowiczów, podaje jednak przykłady kolizji z ich udziałem. Zdarzają się sytuacje, w których kierowca zaczyna gwałtownie hamować, aby zabrać autostopowicza. Jeżeli jadący z tyłu nie zdążą zareagować, dochodzi do poważnych wypadków drogowych.

Inspektor podkreśla, że większość kierowców nie zatrzyma się w lesie, czy miejscu ciemnym. - Wieczorem najlepiej i najbezpieczniej łapać stopa na najbliższej stacji paliw. Niektórzy kierowcy boją się i zamiast pomóc, odjeżdżają. To się zdarza nawet kiedy kierowcy widzą samochód w rowie, nie zatrzymują się i nie podejmują interwencji. Odjeżdżają i dopiero później dzwonią na policję i informują, na którym odcinku drogi znajduje się osoba, która może potrzebować pomocy - mówi.

Kilka dni temu doszło do śmiertelnego wypadku w województwie lubuskim. Para pijanych woodstockowiczów chcąc szybciej złapać stopa położyła się na drodze. Kierowca nie zdążył zahamować i ich przejechał. Autostopowicze zginęli na miejscu.

Na forach internetowych podróżnicy przekonują, że mimo wszystko, jest to bezpieczny sposób przemieszczania się. - We wszystkich pięciu edycjach Auto Stop Race nie mięliśmy przypadku, żeby któryś z uczestników ucierpiał na trasie - mówi koordynator wyścigu Paweł Bubiak. Każdy kto ściga się w ramach Auto Stop Race, ma również zapewnione ubezpieczenie mandatowe. - To udogodnienie ma odciążyć uczestników z opłacania z własnej kieszeni mandatów "niezasłużonych". Zdarza się, że policja próbuje zakwestionować słuszność tej metody przemieszczania się i wystawia mandaty. Autostop nie jest popularny i powszechnie akceptowany w każdym kraju - mówi Bubiak - Oczywiście są też sytuacje, w których wystawiony mandat ma swoje uzasadnienie np.: łapanie stopa bezpośrednio na autostradzie. Te kary nie są refundowane. - Jeżeli ktoś stoi przy drodze i łapie stopa, bierze na siebie odpowiedzialność. Decydując się na taką formę podróży trzeba robić to mądrze - podsumował inspektor Dariusz Podleś.

Gabriela Jelonek, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)