Wyrok w sprawie Lwa Rywina: 1,5 roku w zawieszeniu i grzywna
• Lew Rywin skazany w sprawie korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej
• Sąd skazał go 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i grzywnę
• Wyrok usłyszał także jego syn Marcin
22.06.2016 | aktual.: 22.06.2016 14:44
Wina Lwa i Marcina Rywinów nie budzi wątpliwości, a obciążające ich zeznania świadka koronnego Konrada T. są spójne i konsekwentne - uznał sąd, który skazał ich na kary więzienia w zawieszeniu i wysokie grzywny.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie nieprawomocnie skazał producenta filmowego Lwa Rywina na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 36 tys. zł grzywny - za udział w korupcji i fałszowaniu dokumentacji medycznej, co miało mu pomóc w uniknięciu odbycia kary więzienia orzeczonej w 2004 r. w sprawie o pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Sąd skazał też jego syna Marcina Rywina - na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu i 72 tys. zł grzywny.
Ponadto na kary od 5 lat więzienia do pół roku w zawieszeniu oraz na grzywny skazano pozostałych dziesięcioro oskarżonych w tej sprawie. Najwyższy wyrok dostał znany adwokat mec. Robert Dzięciołowicz - według sądu m.in. przyjął on 120 tys. zł za pośrednictwo w załatwieniu "lewego" zwolnienia lekarskiego dla skazanego przestępcy Krystiana Sz. - aby nie trafił on za kraty. Wobec adwokata orzeczono też 8-letni zakaz wykonywania tego zawodu. Skazana na 3,5 roku więzienia lekarka Maria Ż.-L. dostała też 10-letni zakaz wykonywania zawodu - to ona wystawiła zaświadczenie, że Rywin nie może odbywać kary.
Sąd uznał, że Marcin Rywin zapłacił w ratach Konradowi T. 210 tys. zł za załatwienie zaświadczenia lekarskiego dla ojca o dyskopatii, co miało uniemożliwiać jego pobyt w więzieniu. Lew Rywin czynnie uczestniczył w tych działaniach - uznał sąd.
Sąd uznał, że Konrad T. jest wiarygodnym świadkiem oskarżenia. Obrona kwestionowała wiarygodność zeznań tego świadka koronnego - według nich jako agent CBŚ miał on dopuszczać się niedozwolonej prowokacji. - Zeznania świadka koronnego są zgodne z zeznaniami innych świadków i korespondują z chronologią pism procesowych i dokumentacją medyczną - uzasadniała sędzia Agnieszka Jarosz. Dodała, że orzeczone kary są adekwatne do zawinienia i szkodliwości społecznej działania podsądnych.
Sędzia wskazała, że główne działania w sprawie ojca prowadził Marcin Rywin, który kontaktował się z obecnym świadkiem koronnym Konradem T. i zapłacił mu w ratach 210 tys. zł za uzyskanie zaświadczenia lekarskiego, że Lew Rywin nie może odbywać kary. Sąd podkreślił, że podejmował on te działania z motywacji pomocy osobie najbliższej - swemu ojcu. - Z drugiej strony działał ze świadomością, że za pieniądze można utrudniać postępowanie wykonawcze - mówiła sędzia.
Dodała, że karę wobec Lwa Rywina zawieszono, gdyż obecnie jest niekarany (wcześniejsze skazanie uległo już zatarciu), prowadzi stabilne życie, jest osobą w podeszłym wieku i ma kłopoty ze zdrowiem. - Jest nadzieja, że nie wróci na drogę przestępstwa - oceniła sędzia.
Obrona Lwa Rywina zapowiada apelację. Jego obrońca mec. Krzysztof Stępiński nie zgadza się z uznaniem winy Rywina. - Nie ma żadnych dowodów winy; pan Lew Rywin nie popełnił żadnego przestępstwa - powiedział dziennikarzom. Innemu obrońcy mec. Jackowi Pietrzakowi - jak mówi - zabrakło w tej sprawie "bardziej pogłębionej analizy" sądu. Dodał, że wiele okoliczności sprawy jest sprzecznych z zeznaniami Konrada T. - jak podkreślił - fundamentem oskarżenia.
Prok. Daniel Lerman - który wnosił dla Lwa Rywina o karę 3,5 roku więzienia bez zawieszenia - zapowiedział, że dokona oceny, czy apelować co do wymiaru kary dla poszczególnych oskarżonych. - Jestem usatysfakcjonowany uznaniem winy wszystkich oskarżonych - dodał. Zaznaczył, że oskarżenie nie było oparte wyłącznie na zeznaniach Konrada T.
Na ogłoszeniu wyroku nie stawił się żaden z oskarżonych - odpowiadali z wolnej stopy.
Prokuratura chciała 3,5 roku więzienia, obrona - uniewinnienia.
Lwa Rywina i jego syna Marcina CBA zatrzymało w 2009 r. Przebywali w areszcie pół roku - Lew Rywin wyszedł po wpłaceniu pół miliona zł kaucji; wobec jego syna sąd uchylił areszt bez żadnych środków zapobiegawczych. Obu zarzucono, że w 2005 r. mieli nakłaniać Konrada T. do udzielenia korzyści majątkowej i wręczyć 210 tys. zł łapówki za pośrednictwo w organizowaniu fałszywych dokumentów o stanie zdrowia, które miały pomóc producentowi w uniknięciu odbycia kary 2,5 roku więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Marcinowi Rywinowi dodatkowo zarzucono zamiar utrudniania postępowania karnego wobec jego ojca. Obaj nie przyznali się do winy - groziło im do 10 lat więzienia.
W 2010 r. łódzka prokuratura apelacyjna skierowała do sądu akt oskarżenia wobec kilkunastu w sumie osób, które usłyszały 40 zarzutów. Kwoty łapówek miały sięgać od kilkudziesięciu tys. zł do ponad 200 tys. zł. Według prokuratury zamieszani w korupcyjny proceder z lat 2004-2006 mieli obiecywać osobom, które miały np. trafić do więzienia, pomoc w odroczeniu wykonania kary. W tym celu miano korumpować lekarzy, którzy za łapówki mieli tworzyć fikcyjne dokumentacje medyczne czy opinie lekarskie. Na tej podstawie sądy decydowały o odraczaniu kar, uchyleniu postanowień o doprowadzeniu do zakładu karnego lub nieosadzaniu podejrzanych w aresztach.
Proces ruszył w 2013 r. W sądzie Rywin nie przyznawał się do zarzutów. Zapewniał, że "nigdy nie zapłacił lekarzowi, aby sporządził dokumentację niezgodną z prawdą" ani nie nakłaniał Konrada T. do wręczania lekarzom łapówek. - T. sam zgłosił się do mojego syna, bo chciał na mnie zarobić pieniądze - mówił. Zaznaczył, że skorzystał z pomocy T., który powoływał się na kontakty rodzinne w jednej z klinik w Konstancinie, aby przyśpieszyć wizytę u specjalisty
Prok. Daniel Lerman wniósł dla Lwa Rywina o karę 3,5 roku bezwzględnego więzienia oraz grzywnę. Wobec jego syna wniósł o karę pół roku więzienia (z zaliczeniem półrocznego okresu aresztu), a jednocześnie - w ramach tzw. kary mieszanej - o 2 lata ograniczenia wolności, połączone z obowiązkiem nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne oraz o grzywnę. - Wniosek wynikał m.in. z jednej strony z wysokiego poziomu społecznej szkodliwości czynu, a z drugiej, że osoba ta kierowała się motywem nielegalnej pomocy osobie najbliższej - powiedział prok. Lerman.
Wobec znanego adwokata mec. Roberta D. oskarżyciel wniósł o 6 lat więzienia, 10 lat zakazu wykonywania zawodu oraz grzywnę i przepadki korzyści uzyskanych z przestępstw (D. zarzucono wręczanie korzyści majątkowych, płatną protekcję, posługiwanie się dokumentacją medyczną poświadczającą nieprawdę i utrudnianie postępowań karnych). Wobec oskarżonej o utrudnianie postępowania karnego mec. Luizy T. prok. Lerman zażądał kary w zawieszeniu oraz grzywny i czasowego zakazu wykonywania zawodu. Co do oskarżonych lekarzy Andrzeja P. i Marii Ż.-L prokurator wnosił o kary pozbawienia wolności bez zawieszenia.
Obrona wnosiła o uniewinnienie podsądnych; w dwóch przypadkach złożyła wniosek o umorzenie. Generalnie obrońcy kwestionują wiarygodność zeznań Konrada T. - według nich jako agent CBŚ miał on dopuszczać się niedozwolonej prowokacji.
W 2015 r. warszawski SO wydał wyroki w pierwszym wątku wielkiego śledztwa korupcyjnego łódzkiej prokuratury ws. korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej. SO uznał winę wszystkich 18 oskarżonych (wcześniej część podsądnych dobrowolnie poddało się karom więzienia w zawieszeniu). Wśród skazanych byli także sądzeni w obecnym procesie. Najwyższą karę SO orzekł wobec prokuratora Krzysztofa W. (zawieszonego w obowiązkach) - 7 lat więzienia; znanego adwokata Andrzeja P. - 6 lat oraz radiologa Andrzeja P. - 4 lat. Skazanych ukarano także wielotysięcznymi grzywnami oraz zakazami wykonywania zawodów. Sąd orzekł też przepadek przyjętych korzyści majątkowych.
Także i w tamtym procesie zarzuty opierały się głównie na zeznaniach Konrada T., który obracał się w stołecznym światku prawniczym i za pieniądze załatwiał fikcyjne zwolnienia lekarskie. Dostałby za to 140 zarzutów - status świadka koronnego gwarantuje mu bezkarność w zamian za obciążające zeznania. - Do Konrada T. pasuje określenie "oszust" - mówił sędzia SO Andrzej Krasnodębski w uzasadnieniu wyroku. Dodał, że oszukiwał on wszystkich: swych "klientów", swych współpracowników, adwokatów i lekarzy, od których uzyskiwał "lewe" zwolnienia. - Oszukiwał nawet oficerów CBŚ, przekazując im tylko te informacje, które były dla niego korzystne - oświadczył sędzia. Zarazem sędzia zaznaczył, że słowa T. "nie są gołosłowne" i mają potwierdzenie w materiale dowodowym. Według sądu osoby współpracujące z T. potwierdzały jego zeznania.
Mec. Luiza T. otrzymała karę 2 lat więzienia w zawieszeniu, 40 tys. zł grzywny. Sąd uznał, że doradzała "klientom" T., jak "skutecznie uniknąć" postępowań karnych. Andrzej P. usłyszał wyrok 4 lat więzienia i kilkunastotysięczną grzywnę za to, że za łapówki po 500 zł wystawiał przestępcom fałszywe opisy po badaniach rezonansem magnetycznym. Lekarka Maria Ż.-L, która wystawiała "lewe" zwolnienia, dostała 1,5 roku w zawieszeniu i 30 tys. zł grzywny.
Obrona zapowiedziała apelację, bo nadal kwestionuje wiarygodność T. Prok. Lerman był zadowolony z wyroku, bo SO podzielił jego ustalenia. Adwokaci zwracali uwagę, że obrońca nie jest w stanie weryfikować rzetelności dokumentacji medycznej otrzymywanej od klienta i dołączanej do wniosku np. o odroczenie wykonania kary. Prokurator replikował, że taki zarzut stawiano adwokatowi tylko wtedy, gdy było uzasadnione podejrzenie, że miał świadomość fałszerstwa dokumentacji. Obrońcy podkreślali również, że lekarz ma swobodę w wydawaniu np. rekomendacji do operacji, co zawsze jest ocenne i nie podlega weryfikacji w kategorii prawda-fałsz. - Zero-jedynkowe rozwiązania w medycynie nie zawsze są możliwe, ale inaczej jest, gdy przekłamuje się okoliczności mające wpływ na możność odbywania kary więzienia - odpierał zarzut prok. Lerman.