Wyrok dla zabójcy Adamowicza. Brat o zachowaniu mordercy w sądzie

W Sądzie Okręgowym w Gdańsku zapadł wyrok w sprawie zabójstwa prezydenta tego miasta - Pawła Adamowicza. Sprawca, Stefan Wilmont, został skazany na dożywocie. Głos po ogłoszeniu wyroku zabrała rodzina zmarłego.

Wdowa po prezydencie Pawle Adamowiczu i jego brat Piotr byli na sali rozpraw.
Wdowa po prezydencie Pawle Adamowiczu i jego brat Piotr byli na sali rozpraw.
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Warżawa
oprac. DAS

16.03.2023 | aktual.: 16.03.2023 13:33

Sąd zdecydował o ujawnieniu danych i wizerunku Stefana Wilmonta m.in. z uwagi na publiczny charakter zbrodni i zainteresowanie opinii publicznej sprawą. Ujawnienia swoich danych domagał się też przed sądem Stefan Wilmont.

Zabójstwo Pawła Adamowicza. Sąd: zbrodnia bez precedensu

Sąd skazał mężczyznę na dożywotnie więzienie. Uznał, że o przedterminowe zwolnienie będzie mógł się starać po 40 latach przebywania w odosobnieniu. Według sądu, Wilmont powinien wyrok odbywać w warunkach terapeutycznych.

- Stefan Wilmont popełnił zbrodnię bez precedensu w historii Polski - powiedziała przewodnicząca składu orzekającego Aleksandra Kaczmarek i podkreśliła, że zabójstwo prezydenta odbyło się na oczach tysięcy widzów podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ

Rodzina Pawła Adamowicza zabiera głos po wyroku

Po wyroku bliscy Adamowicza zabrali głos. - Nikt nie przywróci życia Pawłowi. Nasz ojciec nie dożył do wyroku. Mówi się, że czas leczy rany, ale z każdą rozprawą te tragiczne obrazy, których byliśmy świadkami, powracają. To nie jest łatwe. Wyrok pierwszej instancji kończy pewien etap - oświadczył po ogłoszeniu uzasadnienia wyroku brat zamordowanego Piotr Adamowicz. - Nie wiem jak długo będzie trwało zamykanie żałoby (...). Trudno jest to zamknąć, kiedy widzi się reakcję mordercy, kiedy się cieszy, że jest profesjonalnym mordercą - dodał.

Jak wskazywał sąd, Stefan Wilmont nie wyraził skruchy.
Jak wskazywał sąd, Stefan Wilmont nie wyraził skruchy.© PAP | Adam War�awa

- Pamięć o Pawle pozostanie i mam nadzieję, że pamięć o sprawcy zaginie. O to proszę, nie pokazujcie sensacji, bo tylko na tym mu zależy - powiedziała obecna w sądzie Magdalena Adamowicz, żona Pawła Adamowicza. Oświadczyła, że nie chce odpowiadać na kolejne pytania dziennikarzy.

Wyrok ws. zabójstwa Adamowicza. "Nie mam mu nic do powiedzenia"

Dopytywany przez dziennikarz brat Adamowicza dodał, że "Stefan W. dostał fiksacji na tle PO". - Sąd był łagodny przytaczając opinię, zostawmy to. Rodzina przeżyła swoje, ale ten człowiek... Rokowania są zdecydowanie negatywne, on może zagrażać zdrowiu i życiu innych ludzi - dodał.

Piotr Adamowicz został zapytany o obecność na sali rozpraw matki Wilmonta. - Ona się kontaktuje za pomocą zaprzyjaźnionego portalu, była jej koleżanka i rzekoma ciocia. Taką drogę wybrali - stwierdził. - Nie mam nic do powiedzenia Stefanowi W. On do mnie pisał dziwne rzeczy, jego to... mówiąc potocznie, jego to podnieca - podkreślił Piotr Adamowicz. - Ona ma też grono sympatyków... To najtragiczniejsza, drastyczna zbrodnia zabójstwa w najnowszej historii naszego kraju - dodał.

Stefan Wilmont skazany. Groził śmiercią także innej osobie

Obok Magdaleny i Piotra Adamowiczów oskarżycielem w tej sprawie był również Andrzej Stawicki. Tragicznego 13 stycznia 2019 r. był konferansjerem finału WOŚP w Gdańsku. Po dokonaniu zamachu na Pawła Adamowicza Stefan Wilmont podszedł do niego, wbił mu nóż w brzuch i zagroził słowami: "Daj mikrofon, bo zrobię ci to samo". Zabójca zabrał mu mikrofon, a następnie wygłosił ze sceny swój manifest. 

Ze Stawickim rozmawiał reporter Wirtualnej Polski Rafał Mrowicki. - Moje życie zmieniło się radykalnie. Byłem człowiekiem, który nie bał się stać przed ludźmi z mikrofonem. Chciałbym powiedzieć coś dla mnie ważnego. Mam poczucie, że jestem tu w imieniu wszystkich, którzy stali na scenie i przed sceną. Chcę podziękować ludziom, którzy byli ze mną. To ludzie, którzy poczuli żałobę za człowiekiem, który tu w Gdańsku był dla nas bardzo ważną osobą. Czuliśmy jego obecność - mówił Andrzej Stawicki po wyjściu z sali sądowej.

- Każdy z nas tę żałobę przeżywał i czas na to, by próbować ją zamknąć. Padło pytanie o to do rodziny, czy to etap zamykania. Mam nadzieję, że społecznie uda nam się zamknąć tę żałobę. Ten wyrok jest etapem. Na pewno pomaga, ale czekamy na to, co będzie działo się dalej. Ja nazwałem to zdarzenie zetknięciem czystego dobra z czystym złem. Gdy mamy serca otwarte na dobro, nie jesteśmy gotowi na takie zło. Nie zasypiam spokojnie, gdy przypominają mi się te chwile. Będzie na pewno łatwiej mojej całej rodzinie. Najtrudniejszy był pierwszy moment, gdy stanąłem z zabójcą twarzą w twarz. To było uwalniające i ułatwiające poukładania wszystkiego w głowie. Nie byłem pewien, że wystąpię tu jako oskarżyciel posiłkowy, mimo że nie boję się wystąpień publicznych - dodał.

Wybrane dla Ciebie