Wypędzili kupców, ale hali KDT kupić nikt już nie chce
Miało być pięknie. Przynajmniej tak zapowiadały władze stolicy, gdy 21 lipca wyrzucały z placu Defilad kupców. Blaszana hala szybko miała zostać rozebrana. Plany urzędników zweryfikował rynek. Dwa przetargi i nic. Kryzys? Za wysoka cena? I jedno, i drugie.
06.11.2009 | aktual.: 09.11.2009 08:32
Wydać 10 mln zł (to cena z pierwszego przetargu) lub 7 mln zł (cena wywoławcza w drugim podejściu) na kawał blachy? To się w głowie nie mieści. A trzeba doliczyć jeszcze koszty rozbiórki, transportu, sprzątania. Nic dziwnego, że nikt nie był zainteresowany. Urzędnicy liczą teraz na to, że sprzedadzą halę w drodze negocjacji. Czarno to widzę. A przecież do jesieni przyszłego roku teren trzeba oczyścić, bo ruszy budowa metra i potrzebny będzie plac pod Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Co zatem robić? Odpowiedzi na to pytanie szukają najtęższe głowy w stołecznym ratuszu. Dorzucę i ja swój pomysł, który podsunęło życie.
Gdy burzono mur berliński Volker Pawlowski, mieszkaniec Berlina, nawiązał kontakt z firmą rozbiórkową. Kupił 250 metrów muru. Dziś fragmenty muru dostarcza niemal wszystkim sprzedawcom pamiątek. Jest na tym rynku monopolistą. Za kilka okruchów muru trzeba zapłacić 3 euro, za większy kamień 50 euro. A teraz w 20. rocznicę upadku symbolu komunizmu kamyki idą jak woda.
A co to ma do Warszawy? Kupieckie Domy Towarowe to symbol polskiego kapitalizmu, który zaczął się 20 lat temu na placu Defilad od łóżek polowych. Potem były szczęki i wreszcie KDT. Wszyscy robiliśmy tam zakupy. Nie ma się czego wstydzić. I teraz ten symbol, ot tak, po prostu, ma zostać rozebrany? Jaka będzie jego przyszłość? Przecież nie można dopuścić do tego, by stanął gdzieś na wsi i robił za oborę dla krów. Tu rola dla miasta. Od lat ratusz szuka bezskutecznie pamiątki z Warszawy. Potnijmy zatem halę KDT na drobne kawałki i sprzedajmy. Hasła reklamowe: "Już dziś możesz mieć w domu fragment boksu, w którym kupiłeś swoje dżinsy", znajdą się pewnie kawałki zroszone krwią bohaterskich obrońców hali. Złoty interes, a przecież nie zarzyna się kury, która znosi złote jaja…