Wypadek między łóżkiem a komputerem. W Niemczech to droga do pracy
Pracownik działu sprzedaży, który świadczył pracę zdalnie, właśnie wstał z łóżka i podążał w stronę biurka z komputerem, gdy przytrafiło mu się nieszczęście. Pośliznął się i spadł ze schodów prowadzących do sypialni. Złamał kręgosłup. A potem stoczył batalię o odszkodowanie za wypadek w pracy, którego ubezpieczyciel nie chciał mu przyznać.
Sprawa znalazła się w sądzie. Pierwsza instancja orzekła na niekorzyść pracownika, twierdząc, że praca zdalna (a dokładniej droga z sypialni do biura w domu) nie jest "ubezpieczoną ścieżką pokonywaną przez pracownika". Jak donoszą niemieckie media, teraz Sąd Federalny oddalił orzeczenie sądu pierwszej instancji. Sędziowie uznali, że poszkodowany ma prawo do zadośćuczynienia za stratę zdrowia, jak podczas drogi do pracy.
Sąd Federalny uznał także, że pracownik zdalny nie może być chroniony w inny sposób niż pracownik stacjonarny. Na korzyść osób świadczących pracę z domowych biur zadziałała pandemia.
Droga do pracy: z łóżka do biurka
Ta niefortunna przygoda niemieckiego pracownika biurowego przydarzyła się w 2018 roku, jeszcze zanim świat poznał na własnej skórze wszystkie barwy pracy zdalnej. Od czasu wybuchu pierwszej fali koronawirusa startu pracodawcy w Niemczech są zobowiązani do zaakceptowania takiej formy pracy na życzenie pracownika w każdym przypadku, w którym możliwe jest wywiązywanie się z obowiązków zawodowych w taki sposób. Typ takiej pracy stał się bardzo popularny.
Wyrok sądu może być modelowy. Sprawi, że pracodawcy będą uważniej przyglądać się firmowym ubezpieczeniom.