Wypadek autokaru w Serbii z winy przewoźnika i organizatora
Wyniki kontroli przewoźnika - właściciela autokaru, który w ub. piątek uległ wypadkowi w Serbii, świadczą że współodpowiedzialność za naruszanie przepisów dotyczących czasu
jazdy, przerw i odpoczynków kierowców ponosi organizator wyjazdu - ustaliła Inspekcja Transportu Drogowego.
Na tej podstawie Wojewódzki Inspektorat Transportu Drogowego w Katowicach rozpoczął odrębne postępowanie, w którym szczegółowo zbada współodpowiedzialność organizatora wyjazdu, czyli właścicielki biura podróży In Tour Beskidy z Bielska-Białej, za naruszenie tych przepisów - powiedział śląski inspektor transportu drogowego Jerzy Śliwiński.
Znane już w większości wyniki kontroli przewoźnika - firmy Moana z Rudy Śląskiej - będą natomiast podstawą wniosków ITD do Ministerstwa Infrastruktury o cofnięcie temu przedsiębiorcy licencji na krajowy i międzynarodowy transport drogowy. W ubiegłym tygodniu podobny wniosek sformułował i przesłał do ministerstwa wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk.
Postępowanie wobec zatrudnianego przez In Tour przewoźnika ITD wszczęła kilka dni po wypadku. Według informacji biura prasowego wojewody śląskiego, Inspekcja skontrolowała 1170 dni pracy 18 kierowców Moany między 11 lipca 2007 r. a 31 maja 2008 r. Ponad połowa z 615 zapisów autokarowych tachografów potwierdzała naruszenia przepisów.
Na podstawie wstępnych ustaleń wyliczono, że nałożona na Moanę kara administracyjna mogłaby wynieść ponad 800 tys. zł. Ponieważ jednak - zgodnie z ustawą o transporcie drogowym - maksymalna kwota kary podczas kontroli w przedsiębiorstwie nie może być wyższa niż 30 tys. zł, przewoźnik zapłaci tylko tę kwotę.
Śliwiński podkreślił, że właściciel rudzkiej firmy przewozowej - mimo wezwania - nie okazał do kontroli ponad 1570 zapisów z tachografów. Same nałożone tylko z tego tytułu kary wyniosłyby ok. 700 tys. zł. Inne nieprawidłowości dotyczące tachografów polegały na "nieprawidłowym operowaniu" przez kierowców Moany przełącznikami grup czasowych tych urządzeń.
Zakończenie prowadzonych przez ITD postępowań wobec przewoźnika i organizatora będzie możliwe po otrzymaniu przez inspektorów kserokopii tarczek tachografów zabezpieczonych po wypadku autokaru przez serbską policję i pozostających do dyspozycji tamtejszego sądu. Strona polska rozpoczęła już procedurę zmierzającą do otrzymania tych kserokopii.
Dotychczasowe czynności ITD wykazały m.in., że kierowcy przewoźnika z Rudy Śląskiej nie przestrzegali wymaganego przepisami dziennego odpoczynku kierowców. Przestrzeganie tego przepisu - w wypadku dłuższych tras wykonywanych przez dwóch kierowców - powinno skutkować co najmniej dziewięciogodzinnym postojem autokaru w ciągu doby.
Tymczasem kierowcy Moany, od lipca ub. roku do końca maja 2008 r., skrócili dzienne limity odpoczynku o co najmniej 56 godzin, a podobne limity tygodniowe - łącznie o 726 godzin. Jak zaznaczył Śliwiński, to pierwszy przypadek ustalenia przez katowicki oddział ITD, że za naruszenie przez kierowców limitów czasu pracy współodpowiedzialność ponosi organizator imprezy.
Jak wyjaśnił inspektor, właścicielka In Touru zamawiając przewozy m.in. określała trasy przejazdu, które uniemożliwiały kierowcom jazdę zgodną z limitami czasu. Na tej podstawie ITD rozpoczął wobec organizatora odrębne postępowanie, a wojewoda skieruje wniosek do marszałka woj. śląskiego, by ten skontrolował biuro podróży na podstawie ustawy o usługach turystycznych.
Do wypadku autokaru z 66 polskimi turystami wracającymi z pobytu w Bułgarii doszło 11 lipca w okolicach miejscowości Indija, 20 km od Belgradu. Zginęło sześć osób, w tym dwoje dzieci. W szpitalach nadal przebywa 12 osób. Tego dnia do Polski przewieziono ostatniego dotąd hospitalizowanego w Serbii rannego - 14-letniego chłopca w ciężkim stanie.
Kierowcy autokaru postawiono w Serbii zarzuty i aresztowano na miesiąc. Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi, niezależnie od organów serbskich, prokuratura w Bielsku-Białej, gdzie mieści się siedziba organizatora wycieczki. Do Polski przetransportowano już ciała wszystkich śmiertelnych ofiar wypadku.