Wyniki wyborów 2020. Czeka nas fala protestów? Eksperci wątpią w ich skuteczność
Bojowe zapowiedzi polityków opozycji pojawiły się tuż po ogłoszeniu pierwszych wyników sondażowych wyborów prezydenckich. Zapowiadali, że będą dopatrywać się nieprawidłowości w głosowaniu i składać protesty wyborcze. To samo deklaruje część Polaków głosujących za granicą. Eksperci jednak oceniają, że protesty nie wpłyną na wynik wyborów.
13.07.2020 | aktual.: 13.07.2020 13:05
Po ogłoszeniu pierwszych wyników sondażowych wciąż nie było wiadomo, kto wygrał wybory prezydenckie. Wiadomo było jednak, że różnica pomiędzy Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim będzie minimalna. Już wtedy politycy opozycji zapowiadali, że przyjrzą się wszystkim sygnałom o nieprawidłowościach podczas głosowania. I jeśli ich się dopatrzą, to będą składać protesty wyborcze.
- Wiemy o licznych nieprawidłowościach, nie tylko w Polsce, ale też na całym świecie. To, co stało się, jeśli chodzi o głosowanie Polonii, to rzeczywiście wyjątkowy skandal. Setki tysięcy Polaków zostało pozbawionych prawa do głosowania przez tę władzę - mówił Wirtualnej Polsce Cezary Tomczyk, szef sztabu Trzaskowskiego.
Podobnie wypowiadali się w inni sztabowcy. Sławomir Nitras stwierdził, że ma podejrzenia co do przejrzystości liczenia głosów. Również Marcin Kierwiński mówił o "poważnych przesłankach", które zgłaszali mężowie zaufania. - Osoba przychodziła do lokalu wyborczego zagłosować, nagle okazywało się, że nie może podpisać odbioru karty, ponieważ ktoś już wcześniej podpisał. Może to były pomyłki, ja w pomyłki nie wierzę - stwierdził.
Wyniki wyborów 2020. Czasu na protesty mniej niż zwykle
Prawo do złożenia protestu wyborczego ma każdy uprawniony do głosowania obywatel. Czy jednak w obecnej sytuacji może to coś zmienić? Eksperci mają w tej kwestii wątpliwości. - Jeżeli ktoś uzna, że są przesłanki, to powinien złożyć protest. Ale wątpię, żeby naruszenie przepisów ordynacji, czy przestępstwo przeciwko wyborom, mogło mieć wpływ na wynik wyborów - ocenia w rozmowie z WP profesor Marek Chmaj.
- Różnica między kandydatami jest spora, zatem skuteczność takiego protestu wyborczego pewnie będzie niewielka - dodaje. I zauważa, że termin na złożenie protestu jest wyjątkowo krótki. - Ale jeżeli ktoś ma przesłanki, to na pewno wyrobi się w ciągu trzech dni. Chociaż osobiście uważam, że to termin zbyt krótki. Powinien to być przynajmniej tydzień - stwierdza.
Podobne zdanie ma profesor Rafał Chwedoruk. - Skala przewagi jest tak znacząca, że trudno sobie wyobrazić tak liczne i poważne nieprawidłowości. Podczas pierwszej tury nie było żadnych poważniejszych uchybień, były tylko drobne, techniczne rzeczy - zauważa w rozmowie z WP.
- Obie armie wystrzelały na tej wojnie całą amunicję. Grożąc protestami, opozycja jest w stanie ugrać to, co gubiło ją przez minione lata, czyli hermetyzację - ocenia. - Myślę, że przy takiej frekwencji, takich wynikach, próba przekonania obywateli, że doszło do fałszerstw na pełną skalę, do niczego dobrego nie doprowadzi. Także samej opozycji - podsumowuje.