Wyniki wyborów 2020. Czeka nas fala protestów? Eksperci wątpią w ich skuteczność
Bojowe zapowiedzi polityków opozycji pojawiły się tuż po ogłoszeniu pierwszych wyników sondażowych wyborów prezydenckich. Zapowiadali, że będą dopatrywać się nieprawidłowości w głosowaniu i składać protesty wyborcze. To samo deklaruje część Polaków głosujących za granicą. Eksperci jednak oceniają, że protesty nie wpłyną na wynik wyborów.
Po ogłoszeniu pierwszych wyników sondażowych wciąż nie było wiadomo, kto wygrał wybory prezydenckie. Wiadomo było jednak, że różnica pomiędzy Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim będzie minimalna. Już wtedy politycy opozycji zapowiadali, że przyjrzą się wszystkim sygnałom o nieprawidłowościach podczas głosowania. I jeśli ich się dopatrzą, to będą składać protesty wyborcze.
- Wiemy o licznych nieprawidłowościach, nie tylko w Polsce, ale też na całym świecie. To, co stało się, jeśli chodzi o głosowanie Polonii, to rzeczywiście wyjątkowy skandal. Setki tysięcy Polaków zostało pozbawionych prawa do głosowania przez tę władzę - mówił Wirtualnej Polsce Cezary Tomczyk, szef sztabu Trzaskowskiego.
Podobnie wypowiadali się w inni sztabowcy. Sławomir Nitras stwierdził, że ma podejrzenia co do przejrzystości liczenia głosów. Również Marcin Kierwiński mówił o "poważnych przesłankach", które zgłaszali mężowie zaufania. - Osoba przychodziła do lokalu wyborczego zagłosować, nagle okazywało się, że nie może podpisać odbioru karty, ponieważ ktoś już wcześniej podpisał. Może to były pomyłki, ja w pomyłki nie wierzę - stwierdził.
Wyniki wyborów 2020. Czasu na protesty mniej niż zwykle
Prawo do złożenia protestu wyborczego ma każdy uprawniony do głosowania obywatel. Czy jednak w obecnej sytuacji może to coś zmienić? Eksperci mają w tej kwestii wątpliwości. - Jeżeli ktoś uzna, że są przesłanki, to powinien złożyć protest. Ale wątpię, żeby naruszenie przepisów ordynacji, czy przestępstwo przeciwko wyborom, mogło mieć wpływ na wynik wyborów - ocenia w rozmowie z WP profesor Marek Chmaj.
- Różnica między kandydatami jest spora, zatem skuteczność takiego protestu wyborczego pewnie będzie niewielka - dodaje. I zauważa, że termin na złożenie protestu jest wyjątkowo krótki. - Ale jeżeli ktoś ma przesłanki, to na pewno wyrobi się w ciągu trzech dni. Chociaż osobiście uważam, że to termin zbyt krótki. Powinien to być przynajmniej tydzień - stwierdza.
Podobne zdanie ma profesor Rafał Chwedoruk. - Skala przewagi jest tak znacząca, że trudno sobie wyobrazić tak liczne i poważne nieprawidłowości. Podczas pierwszej tury nie było żadnych poważniejszych uchybień, były tylko drobne, techniczne rzeczy - zauważa w rozmowie z WP.
- Obie armie wystrzelały na tej wojnie całą amunicję. Grożąc protestami, opozycja jest w stanie ugrać to, co gubiło ją przez minione lata, czyli hermetyzację - ocenia. - Myślę, że przy takiej frekwencji, takich wynikach, próba przekonania obywateli, że doszło do fałszerstw na pełną skalę, do niczego dobrego nie doprowadzi. Także samej opozycji - podsumowuje.