"Wynegocjować dobrą umowę ws. tarczy antyrakietowej"
Michał Karnowski: Kwaśniewski był lepszy od Wałęsy? Podziela Pan opinię prezydenta?
13.03.2007 | aktual.: 13.03.2007 14:39
Paweł Zalewski: Niestety to prawda. Ta konstatacja przychodzi mi z dużym smutkiem, bo rola Wałęsy jako lidera "Solidarności", lidera strajku, jest dla mnie bardzo ważna. Ale jego prezydentura, to okres stracony dla Polski.
Opierał się na służbach, jak mówi Lech Kaczyński?
- W dużej mierze tak. Sądzę, że to środowisko, które szczególnie w ostatnim momencie, czy w ostatnim okresie prezydentury pana Wałęsy, w dużej miały taki charakter. To prezydentura stracona. Natomiast za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, polska weszła do NATO i do UE. To jest ewidentny sukces również prezydenta Kwaśniewskiego - tego nie można mu odbierać.
A jakby Pan powiedział Polakom, tak krótko i wprost, jaki jest nasz interes w tym, żeby tutaj właśnie, w Polsce instalować takie systemy, takie rakiety? To budzi skojarzenia z tym, że tutaj Rosjanie przywozili swoje wojska. Oczywiście nie porównuje geopolitycznych sojuszy, bo one są nieporównywalne - ten jest wolny i demokratyczny, tamten był narzucony. Ale jednak polska opinia publiczna ma duże opory, ma duże obawy. Jakby Pan przekonał Polaków, że warto?
- Nie tylko. Również broń, która stacjonowała w Polsce, miała charakter ofensywny, tutaj mówimy o wyrzutniach mających charakter ściśle defensywny, obronny charakter mają rakiety przechwytujące. Dla nas bardzo istotne jest wynegocjowanie odpowiedniej umowy ze Stanami Zjednoczonymi, polegającej przede wszystkim na tym, że otrzymujemy dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa, np. w ramach sojuszu NATO. Tu nie chodzi o jakieś ekstra dodatkowe gwarancje, które stawiają nas jakby poza NATO - wręcz przeciwnie - chodzi o dodatkowe gwarancje w ramach NATO, chociażby polegające na tym, że pewne procedury, które są w ramach NATO, będą szybciej uruchamiane, gdy nastąpi jakiekolwiek zagrożenie. Chodzi tutaj o to, aby poprzez to, że amerykańskie instalacje znajdą się na terenie Polski, bezpieczeństwo naszego kraju stało się znacznie bardziej istotne dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, niż to ma miejsce dzisiaj. W moim przekonaniu to jest bardzo klarowna sprawa. Ale diabeł czasami tkwi w szczegółach i one powinny być
dobrze wynegocjowane.
Czyli rośniemy w oczach Waszyngtonu, trochę pomijając i UE i NATO?
- Nie. Nie pomijając UE i NATO, dlatego, że to będzie system, który już z racji tego, że będzie rozmieszczany w Polsce, będzie dotyczył także Niemiec i innych krajów i UE i NATO. Ale chodzi o to, aby rozszerzyć ten system na całe NATO.
W piątek Angela Merkel w Warszawie. Czy ten temat pojawi się w rozmowach z premierem Kaczyńskim?
- Tak sądzę.
A co jest jeszcze do uzgodnienia? - Sądzę, że to będą długie rozmowy, których celem będzie przedstawienie poglądów Polski i Niemiec na najważniejsze sprawy relacji dwustronnych oraz europejskich, światowych. To bardzo dobrze, dlatego, że w moim przekonaniu, w dużym stopniu nieporozumienia i problemy, które miały miejsce w ubiegłym roku wynikały właśnie z niezrozumienia własnych stanowisk. I wyjaśnieniu tych stanowisk będą służyły te rozmowy. Nie spodziewam się jakichś efektów w postaci komunikatów, uzgodnień. Natomiast spodziewam się, że dzięki tym rozmowom, Polska i Niemcy będą się rozumiały lepiej - to oznacza, że będą mogły lepiej, szybciej rozwiązywać problemy, które między nami istnieją oraz lepiej pracować dla Europy.
I Erika Steinbach już nie będzie przeszkadzała?
- Już chyba nie przeszkadza.
To, że zignorowaliśmy jej ostatnie wypowiedzi o neurotycznym charakterze polskich rządów, dobrze nam zrobiło?
- Im więcej konkretnych, merytorycznych rozmów z poważnymi partnerami niemieckimi, tym mniej liczy się Erika Steinbach w naszych relacjach.
Ale kto przesadzał wcześniej? My czy Steinbach trzeba było tak potraktować? Bo coś się zmieniło, że nagle tak bardzo nas nie bolą jej słowa.
- Oczywiście. Dlatego, że na tego typu słowa w Niemczech, już poważni politycy reagują. Przypomnę, iż przez długi czas, jej wystąpienia były pozbawione jakiegokolwiek komentarza ze strony niemieckiej. W ubiegłym roku, pod koniec roku to się zaczęło zmieniać. Pamiętam również, jak koledzy pani Steinbach, pan Pavelka czy pan Fromme zaczęli kwestionować de facto łady powojenne, rząd niemiecki zaczął natychmiast reagować. Bardzo dobrze. To, w moim przekonaniu, również dzięki polityce prezydenta i premiera Niemcy są świadomi różnego rodzaju naszych wrażliwości i naszych obaw.
Gdyby dzisiaj też w jakiejś niszowej niemieckiej gazecie pojawiły się jakieś kolejne karykatury przyrównujące polskiego prezydenta i premiera do kartofli i do ziemniaków, to co? Zareagujemy, nie zareagujemy? Czy my wtedy nie przesadzaliśmy?
- Sądzę, że dzisiaj ze względu również na to, iż do tego typu i karykatur i głosów, które z Niemiec dochodzą, krytycznie odnoszą się niemieckie elity i ci, którzy odpowiadają de facto za politykę państwa niemieckiego, w tym momencie tego typu sygnały już nie będą miały dla nas znaczenia.