Wylądował na drzewie - nowe fakty
Zadziwiająca lekkomyślność! 80-letni Alfred S. z Ustronia (woj. śląskie), choć nie miał ważnej licencji pilota, wypożyczył awionetkę w Czechach i wybrał się na podniebną eskapadę. Lot skończył na drzewie! Cudem nic mu się nie stało. O szczęściu mogą też mówić mieszkańcy domów, przy których doszło do wypadku.
29.11.2011 | aktual.: 30.11.2011 14:16
Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że feralny lot miał trwać 45 minut i odbywać się tylko na terenie Czech. Ale pan Alfred, pilotujący ultralekki samolot produkcji kanadyjskiej, lot zakończył aż po trzech godzinach koło Skały pod Krakowem. I to na świerku... Sędziwy pilot prawdopodobnie zgubił się i gdy zrobiło się ciemno, leciał na oślep, szukając jakiegoś lotniska.
– Co to był za huk. Od razu wybiegłem na podwórko. Takiego czegoś w życiu nie widziałem, a żyję już ponad 90 lat – mówi pan Mieczysław Baranek (92 l.), który mieszka w pobliżu miejsca, gdzie spadła awionetka...
Na miejsce skierowanych zostało 12 zastępów straży pożarnej, w tym drużyna strażaków ze specjalnej grupy wysokościowej. Strażacy nawiązali kontakt z pilotem, który był przytomny i odpowiadał na ich pytania. Narzekał tylko na ból kręgosłupa. Akcja ratownicza trwała ponad godzinę, ale w końcu udało się uwolnić pilota z roztrzaskanej awionetki.
– Warunki były bardzo trudne. Wiał silny, porywisty wiatr, było zimno i ciemno, co dodatkowo nie sprzyjało akcji. Na szczęście się udało i pana Alfreda przetransportowano do jednego z krakowskich szpital – Andrzej Siekanka, rzecznik straży pożarnej.
Stan pilota jest dobry. Wypadkiem zajmuje się komisja do badania wypadków lotniczych. Ale już wiadomo, że nie dość, że pan Alfred nie miał licencji pilota, to jeszcze zdecydował się na lot przy porywistym wietrze – w warunkach bardzo trudnych nawet dla zawodowców. Gdyby spadł ledwie kilka metrów dalej, a nie w drzewa, doszłoby do ogromnej tragedii. Rozpędzona awionetka runęłaby na nowo wybudowany dom, nie oszczędzając pilota i domowników. Niewykluczone, że lekkomyślny pilot dostanie zarzut nieumyślnego narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia. A za to może trafić na 3 lata za kraty.
Awionetka została na razie na posesji, gdzie spadła. Właścicielem maszyny jest czeski aeroklub i to on najprawdopodobniej będzie musiał usunąć wrak.
Andrzej Siekana rzecznik małopolskiej straży pożarnej
– Na miejsce skierowanych zostało 12 zastępów straży pożarnej, w tym drużyna strażaków ze specjalnej grupy wysokościowej. Cała akcja trwała do północy. Pilota udało się ściągnąć na ziemię po ponad godzinie.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Zabił się z bólu. Czekając na USG!