Wykorzystują młodych lekarzy. Protest rezydentów przejęli "celebryci i maskotki KOD"
Kiedy na początku ubiegłego tygodnia usłyszałem o proteście młodych lekarzy, sercem byłem z nimi. Dziś widzę tam Krystynę Jandę, która żaliła się niedawno, że za czasów PiS czuje się, jakby "ktoś na nią srał". Kawałek dalej stoi skompromitowana po ostatnim Czarnym Proteście Dorota Stalińska, a z tyłu całe zamieszanie podgrzewają politycy PO i Nowoczesnej.
13.10.2017 | aktual.: 13.10.2017 11:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mam 26 lat i większość z protestujących od 2 października lekarzy rezydentów to moi rówieśnicy. Doskonale rozumiem problem młodych ludzi, którzy na początku swojej kariery zawodowej bardzo ciężko pracują, a dostają za to niesprawiedliwie niskie wynagrodzenie. Szczerze im więc kibicowałem. Miałem nadzieję, że wywalczą dla siebie satysfakcjonujące podwyżki i nie będą musieli myśleć o wyjeździe za granicę. Dziś patrząc na ten protest mam jednak wyłącznie negatywne odczucia.
– Oglądając pana Bartosza Arłukowicza (byłego ministra zdrowia w rządzie PO-PSL - red.) i paru posłów Platformy, to wydaje mi się, że cała ta sprawa staje się coraz bardziej polityczna. Jak słyszę jeszcze, że strajkujących odwiedzają celebryci i maskotki KOD-u, to zaczyna mi się wydawać, że w tym wszystkim jest już więcej polityki niż rzeczywistych racji – skomentował w piątek wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS). Nie sposób się z nim nie zgodzić.
Niechęć do PiS jest okej. Ślepa nienawiść to już przesada
Bardzo szybko protest oblepili jak muchy i przejęli politycy opozycji, przedstawiciele KOD, Czarnych Protestów i lewicowi dziennikarze. Zdecydowana większość Polaków zgadza się, że przez 8 lat, Platforma Obywatelska nie zrobiła dla polskiej służby zdrowia prawie nic. Gdzie wtedy były głosy oburzenia tych celebrytów? Dziennikarka "Gazety Wyborczej" Dominika Wielowieyska stwierdziła w 2015 roku, gdy rządziła koalicja PO-PSL, że "rząd nie powinien ustępować lekarzom ani nawet próbować z nimi negocjować", a strajki nazwała cyklicznym szantażem. Teraz, gdy resortem zdrowia kieruje minister z PiS, grzmi w sieci: "Jeśli władza nie zapewni lekarzom godziwych warunków, nie będzie nas miał kto leczyć".
Wśród młodych lekarzy momentalnie pojawiło się całe środowisko antyPiS. To twarze, które protestują zawsze i przeciwko wszystkiemu, co związane z partią Jarosława Kaczyńskiego. W ubiegłym tygodniu pisaliśmy przecież o tym, że aktorka Dorota Stalińska skompromitowała się na Czarnym Proteście, gdy twierdziła, że jest zaskoczona pytaniami dotyczącymi aborcji. Podczas krótkiego wywiadu pomyliła projekt PiS z propozycjami Rzecznika Praw Dziecka i udowodniła, że nie ma pojęcia, co znajduje się w projekcie ustawy, pod którym zbiera podpisy. Chętnie więc protestuje przeciwko PiS, chociaż nie zawsze wie, czego chciałaby w zamian. Teraz Stalińska stała się nagle lobbystką na rzecz dofinansowania służby zdrowia.
Między protestującymi fotografują się już oczywiście m.in. aktor Krzysztof Materna, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz czy Krystyna Janda. Dyrektorka jednego z warszawskich teatrów, kojarzona kiedyś jako aktorka, dziś stała się twarzą totalnej opozycji. Jej język i tezy są coraz mocniejsze, a niedawno zasłynęła stwierdzeniem, że przez PiS czuje się, jakby "ktoś na nią cały czas srał". Politycy opozycji również dwoją się i troją organizując kolejne konferencje prasowe, krytykując PiS z mównicy sejmowej i rozkręcając akcję #niechjadą.
I tylko żal tych młodych ludzi
Wielu Polaków, którzy podobnie jak ja stali na początku murem za rezydentami, dziś postrzega ich zupełnie inaczej. Co więcej, przez zaangażowanie PO i Nowoczesnej, lekarze padli w sieci ofiarami zwolenników PiS. Udostępniane są ich profile z Facebooka czy Instagrama i wyciągane wszystkie kompromitujące wątki. Internauci wrzucili np. screeny zdjęć jednego z protestujących, który narzeka na słabe wynagrodzenie, a na portalach internetowych chwali się drogimi autami i luksusowymi wakacjami. Teraz większość z nich szybko blokuje publiczny dostęp do swoich kont. To prywatne osoby i nie powinny być atakowane w ten sposób, ale postawione w jednym szeregu z liderami koalicji antyPiS nie mogą się temu dziwić.